Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nawet nie wiecie, jak trudno było mi cokolwiek napisać. To jest straszne jak mało czasu mam teraz, na robienie tego, co kocham najbardziej. Dodaje tylko część tego rozdziału, bo druga jest jeszcze niegotowa. Proszę was wybaczcie mi to, wszystko. Ale nie wyrabiam się z tym wszystkim. Nie mam czasu dla samej siebie. Właśnie kończą mi się ferie, więc mimo tego, że nie pełny to chce dodać ten rozdział. Tak więc przed wami druga część ostatniego rozdziału, będzie jeszcze trzecia. Miłego czytania.
Zostawicie komentarz, jeśli to jeszcze czytacie.
Kocham was
Kadi♥
Trudne
wybory przed którymi stawia nas życie są dla nas sprawdzianem. Byłam poddawana
wielu próbom, jednak ta jest najcięższa i najboleśniejsza z nich wszystkich.
Zastanawiam się czemu padło na mnie i dlaczego to właśnie ja mam ocalić życie
tego człowieka. Człowieka, którego kochałam najmocniej na świecie. Harry bardzo
się przez te trzy lata zmienił. Stał się na nowo tym samym człowiekiem, którym
był na początku naszego związku. Ciepły, uroczy i miły chłopak, który jednym
swoim uśmiechem potrafił sprawić, że miękło mi serce. Nie wiem jak zareaguje
jak mnie zobaczy, jak oni wszyscy się zachowają. Patrzyłam na śpiącego malca,
który leżał obok mnie na samolotowym fotelu. Moim celem był rodzinny dom. Dom,
w którym spędziłam wspaniałe lata mojego życia. Nie bardzo wiem jak zareagują
moi bliscy. Jak ja się zachowam widząc znajome twarze. Przed wyjazdem pierwszy
raz od trzech lat wpisałam w wyszukiwarkę imię i nazwisko mojego brata.
Najbardziej zdziwiła mnie informacja, że rozstał się z Eleonor. Byli razem tyle
lat, ale widocznie nadszedł czas na zmianę. W końcu usłyszałam: Proszę zapiąć pasy, będziemy za chwilę
podchodzić do lądowania. Zrobiłam to o co prosiła stewardessa i po
trzydziestu minutach stałam z walizką i Gabrysiem przed budynkiem londyńskiego
lotniska. Malec nerwowo ruszał głową, wszystko go fascynowało, a najbardziej
język. Wzięłam taksówkę i ruszyliśmy. Po niecałych dwóch godzinach byłam już w
Doncaster i stałam przed swoim rodzinnym domem. Wszystkie wspomnienia wróciły.
Te lata tu spędzone, łzy spłynęły mi po policzkach. Zapłaciłam za taksówkę.
Wzięłam Gabrysia za rękę oraz odebrałam walizkę i udałam się z chłopcem w
stronę drzwi wejściowych. Serce waliło mi w piersiach. Tak bardzo bałam się
tego, co mnie czeka kiedy otworzą się drzwi. Niepewnie nacisnęłam przycisk
dzwonka. Usłyszałam jak ktoś zbiega po schodach. Po chwili drzwi zaskrzypiały,
a w nich stała Fizzy. Dziewczyna stanęła jak wryta i patrzyła się na mnie
szeroko otwartymi oczami. Żadna z nas nic nie mówiła, tylko wpatrywałyśmy się w
siebie nawzajem. Czułam jak Gabryś nerwowo zaciska rączkę.
-
Lottie?- odezwała się w końcu dziewczyna
-
Witaj Fizzy – powiedziałam najczulej jak umiałam, łzy spływały po moich
policzkach
-
Myśleliśmy że nie żyjesz, że zostałaś porwana…- przerwała i spojrzała na Gabrysia-
Kto to jest Lottie?- zapytała
-
To jest mój syn Fizzy- dziewczyna znowu doznała szoku, zrobiła jeszcze większe
oczy i otworzyła usta- Możemy wejść, wtedy wszystko opowiem.
Dziewczyna
pokiwała głową i zaprowadziła nas do salonu. Z kuchni usłyszałam śmiech
bliźniaczek i głos mamy, aż ciarki mi przeszły po plecach. Fizzy usiadła obok
mnie na kanapie i złapała za rękę, jakby nie wierzyła, że to ja. Gabryś
siedział na moich kolanach i schował głowę w moich włosach.
-
Fizzy kto to był?- zapytała moja mama z kuchni
-
Chodź do salonu to zobaczysz- powiedziała trzęsącym się głosem dziewczyna
Po
chwili usłyszałam dźwięk kroków i w drzwiach salonu stanęła cała trójka. Mama była
w takim samym szoku jak jej córka
-
Lottie?- zapytała niepewnie
-
Tak, mamo to ja- powiedziałam najspokojniej jak umiałam. Kobieta podeszła bliżej
i zaczęła mi się przyglądać. Spojrzała także na chłopca i uśmiechnęła się.
Wstałam, postawiłam Gabrysia na podłodze i wpadłam w ramiona swojej
rodzicielki. Jak brakowało mi tego ciepła. Kobieta mocno mnie uścisnęła i
zaczęłyśmy płakać. Czułam się jak na pogrzebie. Szloch roznosił się po całym
pomieszczeniu.
-
Czemu nam to zarobiłaś?- szepnęła mi do ucha- Nie wiesz jak się wszyscy
zamartwialiśmy, jak bardzo nam ciebie brakowało, nawet nie wiesz, ile nocy
przepłakałam, jak bardzo się bałam o ciebie. A Louis był jeszcze bardziej
załamany, czemu odeszłaś?- zapytała z wyrzutem patrząc w moje oczy.
-
Nie mogłam inaczej, po prostu nie mogłam. Pogubiłam się w tym wszystkim-
odpowiedziałam
-
Czy mówisz o tym słodkim chłopczyku?- powiedziała słodko uśmiechając się do
mojego synka.
-
Tak mamo, to jest mój syn, a twój wnuczek. Poznaj Gabrysia.- wzięłam malca na
ręce. Był strasznie wystraszony i od razu wtulił się w moje ramiona.
-
Mamo kto to jest?- zapytał słodko
-
To twoja babcia, kochanie- chłopiec spojrzał na kobietę i się uśmiechnął
-
Ceść – powiedział i podał kobiecie rękę
-
Gdzie wy do tej pory mieszkaliście? W jakim języku ty z nim rozmawiasz? –
odparła zdziwiona kobieta
-
Mieszkaliśmy w Polsce. Gabryś rozmawia ze mną po polsku. Żałuję, że nie
nauczyłam go mówić w języku angielskim, ale nie sądziłam, że mu się to
kiedykolwiek przyda. Przynajmniej na tym etapie życia.
-
Czyli nie zamierzałaś w ogóle wracać? W takim razie co cię skłoniło do powrotu
właśnie teraz?- zapytała rozgniewana
-
Powiem wam, ale nie teraz. Proszę cię daj mi czas. Chce się wami nacieszyć. –
powiedziałam
-
Dobrze- odparła niechętnie.
Nadal jestem w szoku. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu widzę moją córeczkę. Dobrze koniec tego dobrego. Pewnie jesteście głodni. Właśnie przygotowałam z dziewczynkami obiad. Umyjcie ręce i zapraszam do jadalni – zarządziła i poszła do kuchni.
Nadal jestem w szoku. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu widzę moją córeczkę. Dobrze koniec tego dobrego. Pewnie jesteście głodni. Właśnie przygotowałam z dziewczynkami obiad. Umyjcie ręce i zapraszam do jadalni – zarządziła i poszła do kuchni.
Wzięłam
Gabrysia za rękę i udałam się do łazienki. Zadziwiający był fakt jak niewiele
zmieniło się w tym domu od momentu jak tu ostatni raz byłam. Te same meble, ten
sam kolor ścian. Czułam się tak jakbym nigdy stąd nie wyjeżdżała. Wróciłam do
kuchni wszyscy już siedzieli przy stole. Usiadłam obok Fizzy, a małego
posadziłam na krześle obok.
-
No to opowiadajcie, co tam się u was działo?- zaczęłam rozmowę
-
My?- zapytał Fizzy- Raczej ty, powinnaś nam powiedzieć, co robiłaś w Polsce.
Może dowiem się czegoś o swoim siostrzeńcu? Chyba dobrze mi się wydaje, że to
Harry jest jego ojcem, jest tak strasznie podobny to Loczka.
-
Tak masz rację, Harry jest jego ojcem.
-
A zamierzałaś kiedyś poinformować Hazzę, że ma syna? Dalej by żył w
nieświadomości? Nie uważasz, że to trochę egoistyczne?
-
Jak wyjeżdżałam, nie myślałam o tym w ten sposób. Harry bardzo się zmienił, kiedy
byliśmy razem. Nie obchodziłam go, kariera była dla niego ważniejsza niż ja.
Uważałam, że nie ma, co tego dalej ciągnąć. A to, że zaszłam z nim w ciążę nic
nie zmieniało. Jak widać sama dałam sobie dobrze radę.
-
W taki razie musisz nam powiedzieć, czemu wróciłaś? Jeżeli nie dlatego, że
ruszyło cię sumienie, to musi być jakiś powód dla…- przerwał jej dźwięk dzwonka
-
O właśnie to pewnie Louis, jestem ciekawa jak zareaguje, gdy cię zobaczy-
powiedziała Fizz w czasie gdy mama poszła otworzyć drzwi. Aż widelec wypadł mi
z ręki. Usłyszałam ten śmiech i radość w głosie Louisa, który witał się z mamą.
Wszedł do jadalni i wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Kluczyki od samochodu,
które trzymał w dłoni, upadły z hukiem na ziemię.
-
Lottie?- zapytał zszokowany
-
Hej Louis- powiedziałam niepewnie- Gabryś spojrzał na mnie i powiedział:
-
Mamo to ten wujek ze zdjęcia- uśmiechnęłam się do malca
-
Tak Gabrysiu to twój wujo- przeniosłam wzrok z powrotem na brata. Nadal stał w
tym samym miejscu i raz spoglądał na mnie raz na dziecko.
-
Co ty tu robisz?- w końcu się odezwał, w pomieszczeniu panowała całkowita
cisza. Wszyscy patrzyli się na nas.
-
Wróciłam jak widzisz- wstałam od stołu i podeszłam do mężczyzny.
-
Gabryś zostań z ciocią, mama musi porozmawiać z wujkiem.
-
Dobrze mamusi- odparł chłopiec
-
Louis chodź do salonu- jako pierwszy wyszedł z pomieszczenia, a ja udałam się
za nim.
-
Nie przywitasz się ze mną?- zapytałam
-
Chyba żartujesz?!- zaczął nerwowo Louis- Myślisz, że od tak wszystko będzie
okej? Wyjechałaś, nie było cię przez trzy lata. Ja pierdole Lottie jak możesz
być taką egoistką? Potrafisz tylko znikać i ranić najbliższych. Nie wiesz nawet
jak Harry cierpiał po twoim wyjeździe, jak ja cierpiałem. Kolejny raz starałem
się ciebie odszukać. Jednak żadnych śladów życia. Już straciłem nadzieje i
pogodziłem się z tym faktem. Dzisiaj wchodzę do domu i cię widzę z dzieckiem
jak mniema Harrego. Dlatego uciekłaś, bo byłaś w ciąży? Najgłupszy powód na
świcie.- odparł z drwiną
-
Louis proszę- powiedziałam ze łzami w oczach
-
O co prosisz, na co liczysz, że od tak cię uściskam? Nawet nie wiesz jak bardzo
chciałbym to zrobić, ale mam za duży żal do ciebie. Jak mogłaś? Kurwa nie
wierzę, że przez tak długi czas nawet się nie odezwałaś. W ogóle jak mogłaś nie
powiedzieć Harremu, że ma dziecko, co?
-
Louis to nie jest takie łatwe jak ci się wydaje. Nie znasz wszystkich faktów,
więc nie osądzaj mnie do cholery. Nie wiesz jak było między nami, więc nie masz
prawa mi teraz wyrzucać czy zrobiłam dobrze czy nie. Jednak wróciłam i chce to
wszystko naprawić. Proszę was o wybaczenie, ciebie proszę o wybaczenie.
Myślisz, że mi was nie brakowało, że nie czułam pustki. Decyzja o wyjeździe
była najtrudniejszą jaką podjęłam w swoim życiu. Jeżeli miałabym inne wyjście
to bym obrała inną drogę, ale w tamtym momencie nie miałam wybory- wykrzyczałam
-
Tak ci się wydaje, jak zwykle wybrałaś to, co było dla ciebie łatwe.
-
To nie prawda. Louis proszę cię – mówiłam płacząc - nie mogę cofnąć czasu,
nawet nie wiesz jakby chciała go cofnąć, bo wiem, że wtedy w życiu bym się nie
wpakowała w związek z Harrym.
-
Najlepiej jest zwalić wszystko na Harrego- prychnął
-
Tak wiesz, to prawda. Jestem egoistką, która nie dostrzega własnych wad-
powiedziałam z ironią- Chyba siebie nie słyszysz? Louis czy jakby Harry
wiedział, że ma dziecko to by coś to zmieniło? Nic, bo i tak i tak bym odeszła.
Nie chciałam psuć tego na co pracowaliście przez tyle lat. Wy spełnialiście
swoje marzenia. To co robicie to całe wasze życie. Od małego chciałeś śpiewać i
w końcu ci się to udało i uwierz nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby to właśnie
przeze mnie miałoby się to wszystko spieprzyć.- wyznałam
Louis usiadł na kanapie i schował twarz w
dłoniach. Usiadłam obok niego i czekałam. W końcu odwrócił głowę w moją stronę.
Płakał.
-
Lottie obiecaj, że nigdy więcej mi tego nie zrobisz, że już nigdy mnie nie
zostawisz- szepnął
-
Obiecuje- powiedziałam i utonęłam w jego ramionach. Zdawałam sobie sprawę z
tego, że go okłamuję, że zostało mi niewiele, bo 20 dni na ziemi i wtedy znowu
ich zostawię. Tylko, że tym razem już nie będzie możliwości powrotu.
-
Kocham cię Louis- powiedziałam
-
Ja ciebie też Lottie.
Nie
wiem jak długo trwaliśmy w takiej pozycji. Do rzeczywistości sprowadził mnie
płacz Gabrysia. Szybko wyrwałam się z ramion brata i popędziłam do kuchni. Na
krześle siedział zapłakany chłopiec, od razu wzięłam do na ręce i przytuliłam.
-
Co się stało?- zapytałam
-
Ja nie chce tu być, ja nie lubię tej cioci. Nie wiem, co do mnie mówi-
powiedział z ustami wykrzywionymi w podkówkę
-
Głuptasie, mama ci pomoże. Nauczysz się. Zostaniemy tu na troszkę- powiedziałam
-
Ale ja nie chce.
-
Gabrysiu, pamiętasz jak się cieszyłeś z tego, że masz tyle wujków. Twój tata
też tu mieszka, więc musimy tu zostać.
Malec
pokiwał głową i z powrotem wtulił się w moje ramiona. Poszłam z małym do
salonu. Mama z dziewczynami sprzątały po obiedzie, więc nie chciałam im
przeszkadzać. Gabryś chyba był śpiący, a zanim zaśnie chciałam, żeby poznał
Louisa. Chłopak nadal siedział na kanapie. Nim się spostrzegłam Gabryś zasnął w
moich ramionach. Nie dziwę się w końcu miał za sobą dzień pełen wrażeń.
Położyłam go ostrożnie na sofie i sama usiadłam między nim a Louisem.
-
Jest taki podobny do Harrego. – powiedział
-
Wiem o tym- odparłam
-
Wiesz, że im szybciej powiesz Harremu o nim tym lepiej. Nie możesz dłużej tego
przeciągać.
-
Wiem, ale się boję- wyznałam.
-
Będę przy tobie. Już nigdy nie pozwolę ci nas zostawić.- powiedział. Oparłam
głowę na jego ramieniu, a on mnie objął. Pierwszy raz od trzech lat czułam się
w pełni bezpiecznie. Wiedziałam, że czeka mnie najtrudniejsza rozmowa w życiu.
Jednak nie mogłam tego odwlekać. Z każdym dniem tracę tak ważny dla mnie czas.
Czas, który skończy się szybciej niż myślę. Tak bardzo boję się tego momentu.
Wiem, że umrę we śnie. Chociaż będę mogła się z nimi pożegnać, powiedzieć jak
bardzo ich kocham, jednak wiem, że kolejny raz ich zranię. Mimo tego cały czas
będę nad nimi czuwać, będę przy nich duchem i nie pozwolę popełniać błędów.
Będę ich aniołem stróżem, dopóki nie połączymy się razem we wieczności.