wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 13


Dwa tygodnie później

Od tygodnia siedzę sama w domu. Nie wiem co się ze mną dzieję, ale straciłam jakąkolwiek chęć do życia. A pogoda jeszcze bardziej utrudnia mi powrót do normalności. Krople deszczu są jakby odzwierciedleniem mojej duszy, która w tej chwili płacze z rozpaczy. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że jestem całkowicie sama. Moja rodzicielka nie przejęła się zbytnio moim zaginięciem. Całą winą obarczyła Lou, z czego wynikła okropna awantura.  Co jest powodem mojego smutku? Odpowiedź jest prosta. To samotność i pustka, która w tej chwili jest w moim sercu. Nie powinnam mówić Michałowi o tym kim jestem. Dręczą mnie teraz niesamowite wyrzuty sumienia. A najokropniejsze jest to, że nie mam z kim na ten temat porozmawiać, wyżalić się, zwierzyć. Dla ojca nie istnieje. Fizzy jest jeszcze za młoda, żeby zrozumieć pewne rzeczy, a tym bardziej doradzić. Bliźniaczki żyją w swoim własnym świecie. Mama jest zbyt zapracowana, żeby zauważyć pewne rzeczy. Jasne próbuje ze mną porozmawiać, nawiązać kontakt. Ale ja nie potrafię się przed nią otworzyć. Tak bardzo tęsknie za moim dawnym życiem. Czasami, w których miałam przyjaciela, którego szczerze kochałam i nadal kocham. Gdzie Louis? Wolne skończyło się szybciej niż myślał. Tak bardzo go w tej chwili potrzebuję . Obiecywał, że się zmieni, że tym razem będzie inaczej. Lecz nie, kiedy zaczyna się trasa, nic tak naprawdę się nie liczy. Nikt oprócz Eleonor i chłopaków. Siedzę teraz na parapecie i wracam wspomnieniami do mojego dawnego życia. Mój pokój jest tak jakby azylem, do którego nikt nie ma wstępu. Jestem tylko ja, kubek kakao i łzy, które wypływają ze mnie strumieniami.

- Nie uciekaj przede mną- krzyknął Michał
- Haha mówiłam, że nie dasz rady mnie dogonić- powiedziałam
- Dałbym radę gdybyśmy nie zjedli wcześniej tej wielkiej pizzy, proszę cię przestań biec.- mówił z grymasem
- O nie kochaniutki od jutra zaczynamy treningi, musimy poprawić twoją kondycje- przystanęłam na moment i odwróciłam się w stronę chłopaka. Nie spodziewałam się tego, on stał zaraz za mną. Wziął mnie  na ręce i niósł w stronę polanki.
- Puść mnie!- krzyczałam, wyrywałam i śmiałam się jednocześnie.
- I co, komu są  potrzebne treningi? Jesteś słabiutka, a przy okazji chyba trochę przytyłaś- powiedział z śmiechem i postawił mnie na ziemi.
- Że niby ja przytyłam?!- zmroziłam go wzrokiem- Pff spadaj. Na pewno nie jem więcej od ciebie. Obrażam się.- odburknęłam i zaczęłam iść w stronę wyjścia z parku.
- Lena, no weź ja przecież żartowałem. Ty kościotrupie jeden, no proszę cię, no…- mówił ze skruchą. Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
- Teraz to, niby chuda jestem tak? Weź idź sobie- powiedziałam i szłam dalej w kierunku swojego domu. Jeszcze przez chwilę słyszałam kroki chłopaka za sobą, ale po jakiś pięciu minutach ucichły. Nie przejęłam się tym. Byłam na niego obrażona.
Nagle ktoś z tyłu zaczął krzyczeć mojej imię, rozpoznałam ten głos. Michał stał na środku najruchliwszej uliczki w parku, przy placu zabaw. W ręku trzymał bukiet żółtych tulipanów. Podeszłam do niego i posłałam mu zdziwione spojrzenie.
- Proszę cię wybacz mi- powiedział z nadzieją- Moja osoba umywa się przy tobie. Nie mam prawa równać się z twoim majestatem najsłodsza i najpiękniejsza waćpanno jaką spotkałem w tym mieście. Nie jestem godzien patrzeć na pani zajebistą buźkę. Proszę jeszcze raz o wybaczenie. – wyrecytował. Ludzie dziwnie się na nas patrzyli.
- Boże jaki ty głupi jesteś!- powiedziałam ze śmiechem- Przecież ja się tylko z tobą droczyłam.
- Nie ważne. I tak nie powinienem tak powiedzieć. Jesteś naprawdę piękna.- odparł patrząc się w mojej oczy. Wtedy pierwszy raz się przy nim zarumieniłam, spuściłam wzrok.
- Haha uwielbiam ja się rumienisz. Proszę to dla ciebie- wręczył mi bukiet- i jeszcze raz przepraszam. Pocałowałam go w policzek i resztę drogi pokonaliśmy razem. Szliśmy rozmawiając i trzymając się za ręce. Nie przeszkadzały nam takie gesty, czuliśmy się w swoim towarzystwie swobodnie. Tematy nam się nigdy nie kończyły, wiedzieliśmy o sobie wszystko i nigdy nie mięliśmy przed sobą sekretów.
Na samo wspomnienie tej sytuacji uśmiech sam pojawia mi się na twarzy. Tak bardzo chciałabym znaleźć tutaj taką osobę. Ale to jest niemożliwe, owszem jest Niall. Tylko ja ma 16 lat i on nigdy nie pomyśli o mnie w realiach osoby godnej jego uczuć. A przede wszystkim ja nie będę potrafiła go pokochać tak samo jak Michała. Ale czy na pewno? Zastanawiałam się nad moim uczuciami przez dłuższy czas, nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. Byłam w tej chwili bardzo wkurzona. Jak ta osoba śmie przerywać mój sen.
- Kimkolwiek jesteś odejdź- powiedziałam i udałam się w kierunku łóżka. Położyłam się na nim i próbowałam ponownie zasnąć, lecz walenie nie ustawało.
- Lottie proszę cię wyjdź, martwimy się o ciebie. Prawie nic nie jesz, nocami płaczesz. Proszę cię porozmawiaj ze mną- to byłam Fizzy.
- Nie mam z wami o czym rozmawiać- odburknęłam
- To chociaż zejdź na dół coś zjeść- prosiła
- Nie jestem godna.- dowiedziałam
- Do jasnej cholery Lottie! Tak nie można. Wiesz mam dość. Poddaje się, rozumiesz, poddaje. Nie wiem jak do ciebie trafić. Nie chcesz mi powiedzieć co ci jest, ale ty niszczysz samą siebie, nie widzisz tego?! Niestety ja nie wiem jak temu zaradzić. Ale obiecuje ci, że jak za 5 minut nie zejdziesz na dół to dzwonię do Louisa, bo to zaczyna się robić chore, rozumiesz?!- krzyczała przez drzwi. O siostrzyczka się uniosła. Szczerze to miałam w dupie ich troskę.
- A rób co chcesz, mi to zwisa- odparłam obojętnym tonem, włożyłam słuchawki od mojego Ipoda i ponownie odpłynęłam w krainę snów, w której znowu byłam z Michałem i przeżywałam najpiękniejsze chwile w swoim życiu.
 Obudziłam się około godziny 5. Szybko ubrałam się, wzięłam futerał z gitarą, który kupiłam zaraz po moim powrocie do Doncaster. Udałam się na łąkę. Czułam, że to miejsce jest tylko moje. Taka moja mała rzeczywistość. Usiadłam na jednej z gałęzi i zaczęłam grać. Muzyka była w tym momencie ukojeniem dla mojego serca. Nie możliwe jest to w jaki sposób ona wpływa na nastrój człowieka i ile można przez nią powiedzieć, nawet nie używając zbędnych słów. W tym monecie nic się dla mnie nie liczyło. Patrzyłam na wschodzące słońce. Życie powoli powracało, mrok przegrał walkę ze światłem i nastał nowy dzień. Jak bardzo bym chciała, aby w moim życiu było to takie proste. Od czasu powrotu z Polski i wyjazdu Lou, nie mogę pozbyć się tęsknoty za moim dawnym domem. Teraz zastanawiam się czy dobrze zrobiłam zgadzając się  na ponowny powrót na ziemię. Czy nie lepiej byłoby mi po drugiej stronie? Tego nie wiem, ale wydaje mi się, że teraz jestem poddana próbie. Czy uda mi się zaliczyć test, który ten na górze dla mnie przygotował? Pożyłam się na jednym z konarów i patrzyłam na płynące po niebie chmury. W tym miejscu było tak cicho i spokojnie. Aż sama bałam się wykonać jakikolwiek ruch, by nie zgłuszyć tej ciszy. Nie wiem ile tu siedzę, ale zdaje sobie sprawę z tego, że muszę w końcu coś zrobić, bo zwariuję. Nagle mnie olśniło. Już wiem co mam zrobić. Wzięłam gitarę, szybko zeszłam z drzewa i pobiegłam w stronę domu. Tak jak myślałam nikogo nie było. Udałam się w stronę swojego pokoju. Wzięłam największą walizkę jaką miałam i zaczęłam do niej pakować swoje rzeczy. Przyszykowałam sobie jeszcze ubranie na drogę.  Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w gotowy zestaw. Spakowałam do torby podróżnej telefon, dokumenty, ipoda, laptopa, portfel i zdjęcie mojej rodzin. Kosmetyczkę włożyłam do walizki. Podeszłam do półki z moją skarbonką. Otworzyłam wieczko i zaczęłam liczyć. WOW, trochę się tego nazbierało 3 tysiące funtów. Spakowałam pieniądze do portfele i zamówiłam taksówkę. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale moje życie bez niego nie miało żadnego sensu. Mamie i reszcie zostawiłam kartkę.

Nie martwcie się o mnie. Wyruszyłam na w podróż, która mam nadzieję zaprowadzi mnie do pełni szczęścia. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Pamiętajcie kocham Was i nigdy nie zapomnę.
Wasza Lottie <3

Teraz jeszcze list do Lou.

Kochany braciszku!
Wiem, że się o mnie martwisz. Zawsze starałeś się zastąpić mi ojca i zająć się mną tak jak potrafiłeś najlepiej. To ty byłeś mi najbliższy z całej rodziny. I dziękuję ci za te szesnaście lat razem. Chociaż ostatnie dwa były koszmarem. Zostawiłeś mnie i postanowiłeś spełniać swojej marzenia. Nie mam ci tego za złe, bo to twoje życia i ty dokonałeś wyboru. Teraz moja kolej. Nie mogę tutaj zostać, bo to nie jest moje miejsce w życiu. Po wypadku wiele się zmieniło. Nie bój się, nic sobie nie zrobię. Za bardzo cenię sobie życie i nie zmarnuje drugiej szansy danej mi od losu. Chce żebyś wiedział, że nie jesteśmy ze sobą spokrewnieni. Nie chce ci teraz tłumacz jak i dlaczego to mówię, ale ja nie należę do waszej rodziny. Jest mi z tym cholernie źle, ale co mam zrobić. Los sobie po raz kolejny ze mnie zadrwił. Proszę cię nie szukaj mnie i nie rozpaczaj po moim wyjeździe. Tak naprawdę nie mamy ze sobą nic wspólnego. Nie proszę cię o to, żebyś o mnie zapomniał, bo ja nigdy o tobie i o was nie zapomnę. Tworzyliśmy rodzinę i to się nigdy nie zmieni. Pamiętaj zawszę będę was kochać.

Twoja na zawsze Charlotte <3

 Przyczepiłam koperty do drzwiczek lodówki. Przez cały czas od mojego wyjazdu dostawałam smsy od Michała, ale je ignorowałam, a teraz sama do niego piszę. W końcu przyjechała taksówka. Kierowca pomógł mi zanieść walizkę do samochodu i ruszyłam. Patrzyłam się na znikający obraz domu za moimi plecami. Czy dobrze robię raniąc moich najbliższych? Nie mogę teraz o tym myśleć. Fizzy miała rację. Pobyt w tym miejscu zabija mnie od środka. To nie tu jest moje miejsce. Nim się obejrzałam byliśmy już na lotnisku. Podeszłam do kasy, bez problemu kupiłam bilet i udałam się na odprawę, która przebiegła w miarę szybko. Po niecałej godzinie siedziałam już w samolocie. Gdy byliśmy w górze czułam, że mam szczęście na wyciągniecie ręki, ale czy dam radę je chwycić? Czy ON mnie jeszcze chce? Nie odpisał na moją wiadomość. Przez ten cały czas czekałam na jednego durnego smsa, który był moją nadzieją na lepsze jutro. W końcu usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Z zawahaniem nacisnęłam przycisk Otwórz.
Michał:

Już nie mogę doczekać się, kiedy do mnie przyjedziesz. I nie obchodzi mnie co sobie pomyślą inni, dla mnie liczy się to, że znowu będziesz ze mną. Kocham cię, rozumiesz, kocham jak nikogo innego. Obiecuje, że tym razem nie pozwolę ci odejść. Czekam na ciebie.
Michał

W tej chwili nic już się nie liczyło. Będziemy w końcu razem. Chciałam wrócić na ziemię tylko dla niego i mojej rodziny. W końcu po wielu miesiącach rozłąki znów będziemy razem. Nie mogę żyć bez niego i mam nadzieję, że mnie nie odtrąci i w końcu przy nim odzyskam całą siebie. Lot był męczony, ale w końcu po przeszło dwóch godzinach postawiłam swoje stopy na warszawskim lotnisku. Nie było zbyt wielu ludzi. Założyłam okulary na nos i poszłam po odbiór bagażu. Z walizką w ręku udałam się na poszukiwanie Michała. Zauważyłam go w oddali. Stał i patrzył się na mnie. Podeszłam do niego. Patrzyłam w jego oczy, widziałam w nich tańczące iskierki szczęścia.
- Pączku nie obchodzi mnie jak wróciłaś i to jak teraz wyglądasz, liczy się dla mnie to, że teraz jesteś tu ze mną i nic tego nie zmieni. Wiesz, że cię kocham i powtarzam nie pozwolę ci po raz kolejny odejść.- powiedział te słowa i wbił się w moje usta. Nie opierałam się. Bez żadnych problemów odwzajemniłam pocałunek. Oddawał on wszystkie nasze uczucia. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po kilku minutach. Czułam się taka bezpieczna.
- Kocham cię- powiedziałam mu to po raz pierwszy patrząc prosto w jego oczy.
- Ja ciebie też, ale teraz już chodźmy.
Wziął moją walizkę i udaliśmy się do jego auta. Powiedział, że jedziemy do domku letniskowego jego dziadków. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym miejscu. To właśnie w tu obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy razem i teraz w końcu mam okazję być sobą i pokazać Michałowi, co tak naprawdę do niego czuje. Nie zmarnuje danej mi szansy. Chce odzyskać moje dawne życie, nawet raniąc moich najbliższych. Oni nie są moją rodziną. Teraz jestem w miejscu i czasie, w którym tak naprawdę chce przebywać i przyrzekam, że nie pozwolę nikomu mi tego odebrać.


Od autorki:
 Hejka! Miał być w czwartek, ale dodaje dzisiaj, bo w środę mam bal, a w czwartek próbę po lekcjach i nie wiem, o której do domu wrócę. Mam nadzieję, że nie rozczarowałam was tym rozdziałem. Wiem, że wiele z was chciało, żeby Lottie była z Niallem. Niestety na razie to niemożliwe, ale powiem tak nie wszystko stracone. Przekonacie się kiedy przeczytacie kolejne rozdziały. Ale czy będą razem tego nie zdradzę :P
Proszę was komentujcie!

Do następnego miśki!

Kadi <3

sobota, 23 czerwca 2012

Rozdział 12


Kiedy samolot wzbił się w powietrze, poczułam, że ten koszmar już się skończył. Odpięłam pasy. Przez ten cały czas żaden z chłopaków się nie odezwał. Czułam się dziwnie, czując ich spojrzenia na sobie. Po jakimś czasie zaczęło mnie to irytować.
- Możecie przestać się tak na mnie gapić? Mam już dość. O matko najukochańsza moja…!!!- krzyknęłam. Dopiero teraz mi się wszystko przypomniało. Jak mogłam być taką egoistką. Podeszłam do mojego brata, który siedział obok lokersa.
- Louis jak ty się czujesz? Przecież on cię postrzelił. Jak mogłam być tak obojętna i skupiać się tylko na sobie.- Schowałam twarz w dłonie. Nie mogłam spojrzeć w twarz chłopkowi. Zachowałam się po chamsku. Kiedy on cały czas się o mnie martwił. Ja ani razu nie pomyślałam o jego stanie zdrowia.  A jakby mu się coś stało? Po moim policzku zaczęły spływać łzy.
- Lottie proszę cię nie płacz. Jak widzisz nic mi nie jest- mówił. Nadal na niego nie patrzyłam. Czułam się tak potwornie źle. – Spójrz na mnie- powiedział. Nawet nie drgnęłam. Podniósł mój podbródek do góry, zmuszając mnie tym ruchem, abym na niego spojrzała.
- Oh Lottie nie wiedziałem, że aż tak się o mnie martwisz. – zaśmiał się- Kula mnie tylko drasnęła. To nic wielkiego. Bardziej bałem się o ciebie.
- Właśnie Lou o to chodzi…- odeszłam od chłopaka. Nie potrafiłam dalej patrzeć w te jego niebieskie oczy. Takie same miał Michał.- Kiedy ty martwiłeś się o mnie, mi nawet przez myśl nie przeszło, że ciebie już tu może nie być. Rozumiesz. Cały czas myślałam tylko i wyłącznie o sobie.- mówiłam płaczącym głosem- Nie zasługuje na twoją miłość. Jeszcze raz powtórzę jestem cholerną egoistą, która nie ma prawa do szczęścia.
- Nie jesteś egoistką- zaczął Harry, ale Liam kazał mu się uciszyć.
Louis podszedł do mnie i przytulił. Wyrwałam się z jego uścisku.
- Nie zasługuję na to, aby być kochaną- powiedziałam
- Nie wygłupiaj się. Zawsze będziesz moją małą siostrzyczką, którą tak bardzo kocham. Nie pozwolę cię skrzywdzić. Tyle razy już ci to obiecywałem. Jednak tym razem już cię nie zostawię. Przyrzekam. Zrobię wszystko, abyś ponownie w siebie uwierzyła. Tak bardzo chce odzyskać tą starą pełną życia dziewczynę, którą wierzę nadal jesteś. Tak bardzo cię kocham Lottie.- powiedział. I kolejny raz mnie objął. Tym razem się nie opierałam. Tak bardzo potrzebowałam jego bliskości.
- Też cię kocham Lou.- odrzekłam przez śmiech. Usłyszałam awwwww, które wydobyło się z ust chłopaków.
- Jacy wy jesteście słodcy, aż mi się rzygać chce- powiedział Zayn, za co dostał w łeb od Liama. Po raz kolejny się zaśmiałam.
- I taka masz być- szepnął mi braciszek do ucha, po czym oderwaliśmy się od siebie.
- Nawet nie wiecie jak za wami tęskniłam- zwróciłam się do chłopaków.
- Lottie my też tęskniliśmy, nawet nie wiesz jak bardzo- zaczął Harry
- A najbardziej chyba z naszej czwórki to Niall- powiedział Bad Boy, a blondasek spalił buraka i uderzył Zayna w ramię. Po raz kolejny się uśmiechnęłam
- Ludzie robimy miśka!- krzyknął Harry i po chwili byłam przytulana przez pięć mega ciach. Chcąc wyrwać się z ich uścisku, popchnęłam Loczka, który się zachwiał i pociągnął mnie za sobą. Finał był taki, że leżałam na Hazzie.
- Wiedziałam, że na mnie lecisz- zaczął chłopak i poruszył zabawnie brwiami.
- Chciałbyś- prychnęłam i chciałam wstać, ale Loczek mi to skutecznie uniemożliwiał. Dopiero teraz dostrzegłam jakie ma zielone tęczówki. Widziałam w nich tańczące iskierki. Zatonęłam w jego spojrzeniu. Na ziemie sprowadziło mnie chrząknięcie, nie kogo innego jak mojego braciszka. Harry się tylko zaśmiał. Przybliżył do mojego policzka i poczułam jego wargi na nim. Przyjemne ciepło przeszło przez całe moje ciało. Jestem pewna, że się zarumieniłam.
- Nawet nie wiesz jak mnie podniecasz- szepnął mi do ucha. O matko, miałam ochotę wrzeszczeć. Ale tego było za wiele. Louis podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
- Coś nie sądzę, żeby ona na ciebie leciała Harry- zgasił chłopaka Li.
- No widzisz ten najrozsądniejszy i najbardziej rozgarnięty z waszej piątki mnie popiera.- zaczęłam. Chłopak wyraźnie się zasmucił.
- Ale przyznaj podobam ci się- powiedział
- Harry!- krzyknęłam równocześnie z Louisem. Zaśmiałam się, widząc karcące spojrzenie mojego brata skierowane w stronę Loczka. Ten nic sobie z tego nie robił. Tylko głupkowato się do mnie uśmiechał.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem- zaczął Liam- Ona nie leci na ciebie, ale na tego szatyna. Wdzieliście jak się na niego patrzyła. A do tego jeszcze ta scenka na lotnisku. Chłopak miał w oczach tyle bólu. Wyglądał jakby wraz z twoim odejściem tracił kawałek swojego serca. Jakbyś była najcenniejszą rzeczą w jego życiu.- powiedział blondyn. A ja wyszczerzyłam oczy.
- A tak w ogóle, co tym mu powiedziałaś?- zapytał braciszek
- Chłopak wyglądał na naprawdę załamanego. I skąd ty w ogóle polski znasz?- zaczął Zayn
- No właśnie- zawtórowała mu pozostała czwórka.
Siedziałam na siedzeniu naprzeciwko nich. I próbowałam wymyślić coś sensownego, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Czułam, że nie potrzebnie wywoływałam tę całą aferę. Zostawiłam zrozpaczonego Michała na lotnisku, ale nie mogłam inaczej postąpić. Tak będzie dla nas obojga lepiej. Wtedy był to tylko kolejny przypływ emocji. Nawet teraz nie pamiętam słów jakich w tamtej chwili użyłam. I nie powtórzyłabym tego po raz kolejny, a tym bardziej w języku polskim. W chwili, w której powiedziałam „Żegnaj”, straciłam kolejną dawkę wspomnień związanych z moim dawnym życiem. Teraz nie jestem już tą samą dziewczyną. Jestem siostrą Louisa Tomlinsona i tego nie zmienię. W środku pozostała tylko mała cząstka tej skrytej, zamkniętej w sobie dziewczyny, która rzadko daje o sobie znać. Z rozmyślań wyrwał mnie głos mojego braciszka.
- No to skąd znasz polski? I powiedz prawdę, podoba ci się ten chłopak?- zapytał z uśmiechem
- To nie tak. Nie mogę wam teraz powiedzieć prawdy. Masz rację znaczy dla mnie bardzo wiele…
- Ty chyba żartujesz?! Po dobie znajomości?- zapytał zszokowany
- Jezu Lou on mnie uratował, nie rozumiesz tego. Gdyby nie on ja bym już nie żyła. Nie rozmawiałabym teraz z tobą. Nie przyszło ci do głowy to, że do końca mojego życia będę o nim pamiętać. Dzięki niemu jestem z wami tutaj i uwierzcie mi ciężko było mi wyjeżdżać w tym momencie. Chciałam go bardzie poznać. Ale jedno zdążyłam zauważyć jest bardzo wrażliwym chłopakiem. Stracił niedawno dziewczynę, którą kochał, tak samo jak ja Chrisa. Dlatego uznałam go za bliską osobę. Łatwo się przed nim otworzyłam, bo wiedział co czułam. – skończyłam i popatrzyłam na nich. Lou był nieco zmieszany. A reszta? Nie dało się nic wyczytać z ich twarzy.
- Rozumiem- przerwał ciszę Niall- Znalazłaś z nim wspólny język i chciałabyś mu podziękować za wszystko, co dla ciebie zrobił. A za cel postawiłaś sobie uleczenie jego zranionej duszy. Ale zrozum nie możesz mu pomóc. On musi dać sobie z tym wszystkim radę sam. Jeśli nie uda mu się ze wszystkim pogodzić i nie spróbuje znów na nowo żyć, ty nie dasz rady do niego trafić. A już nie wspomnę o fakcie, że już się więcej nie zobaczycie. Ty masz teraz swoje życie. Też dużo przeszłaś i nie możesz jeszcze dodatkowo zadręczać się jego problemami- powiedział blondyn. Dlaczego on zawsze potrafi mnie rozgryźć i poruszyć mnie swoimi słowami. Jego przemyślenia są takie głębokie i prawdziwe.
- Masz rację- powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam blondaska.
- Wiecie co? Głodny jestem- zaczął Niall, wyrywając się z mojego uścisku. Zaczęłam się śmiać, a po chwili do mnie dołączyła reszta. Poczułam, że robię się senna. Zajęłam swojej miejsce, zabrałam Zaynowi Ipoda i po chwili odpłynęłam. Obudziło mnie szturchanie w ramie.
- Lottie, słonko obudź się. Jesteśmy w domu- powiedział Lou.
Otworzyłam oczy. Tak jesteśmy w domu- pomyślałam. W mieście i rzeczywistości, której od dnia dzisiejszego do czasu mojej śmierci będę częścią. I nie chcę tego zmieniać, bo czuję, że to właśnie znajdę szczęście i oparcie, którego mi w tej chwili najbardziej brakuje.



Od autorki:
Rozdział jest do dupy. Nie podoba mi się. Ale obiecuję, że kolejne będą lepsze. Tą notkę dedykuję dziewczyną z mojej klasy IIIa oraz Lucy, które czytają tego bloga i komentują. Tak cholernie będzie mi was brakować. Przeżyliśmy wspólnie tyle lat, znamy się jak nikt inny i mam nadzieję, że pozostaniemy w kontakcie. Kocham Was laleczki i mam nadzieję, że to tylko koniec szkoły, a nie znajomości. Teraz pozostają nam zajebiste wspomnienia, których nikt nam nie odbierze <3

Niedługo wakacje, postaram się dodawać rozdziały częściej oczywiście, jeśli tego chcecie. Piszcie w komentarzach ile rozdziałów w tygodniu chcecie. Dziękuję po razy kolejny za miłe opinie pod poprzednim postem. Wiem, że zawiodłam was tym rozdziałem. Przepraszam. Kolejny najprawdopodobniej dodam w czwartek.

Do napisania <3

środa, 20 czerwca 2012

Rozdział 11


- Lottie, o matko to naprawdę ty ? Ile chcą okupu? Zapłacę każdą cenę, tylko powiedz ile albo nie czekaj, mów gdzie jesteś, a nie tego nie możesz powiedzieć. Zrobili ci coś? Jesteś ranna? Jak się czujesz?- rzucał pytaniami jak z procy, a ja nie mogłam na żadne odpowiedzieć. Nie dawał mi takiej możliwości.
- Louis do jasnej cholery posłuchasz mnie wreszcie?!- krzyknęłam
- Ale nic ci nie jest, prawda?- zapytał
- Nie nic mi nie jest. Teraz posłuchaj jestem w Polsce…
- Gdzie? Co ty tam robisz? Jak?
- Mógłbyś mi nie przerywać. Jestem w POLSCE. Nate mnie tu przywiózł. Potem sprzedał jakimś facetom, którzy mieli wziąć za mnie okup, ale im uciekłam. Nie pytaj jak, bo to długa historia. Pomógł mi pewien chłopak. Teraz jestem u niego w mieszkaniu, dzwonię z jego komórki…
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. Zaraz rezerwuję bilet i przylatuje po ciebie…
- Nieeee!- przerwałam mu- Nie możesz, jeszcze nie byliście w Polsce. Jak polscy fani się dowiedzą o tym, że tu jesteś będzie wielki szum.
- Lottie już jest szum. Szuka cię policja. Nawet nasi fani zdeklarowali pomoc. Prawie wszyscy wiedzą, że zostałaś porwana.
Wow, to był szok. Tyle osób mnie szukało. Nie spodziewałam się, ale mam nadzieję, że media nie wiedzą o moim problemie z narkotykami, bo wtedy byłabym skończona, a o Louisie to nawet nie chce myśleć.
- Halo, Lottie jesteś tam jeszcze?
- Tak jestem i proszę cię powiedz, że to już koniec, że przyjedziesz po nie, wrócimy do domu i wszystko będzie tak jak dawniej. Nie chce już być sama Louis, potrzebuję cię wiesz.- mówiłam płaczliwym głosem
- Proszę cie Lottie wytrzymaj. Liam już zamawia dla mnie bilet, a tak w ogóle gdzie ty jesteś?
- Poczekaj chwilę.
Tak naprawdę nie wiedziałam, gdzie się znajduję.
- Michał- zawróciłam się do chłopaka- możesz powiedzieć mi gdzie ja jestem. Chodzi mi o miejscowość.
- Jesteśmy niedaleko Warszawy. Jakieś 40 minut drogi od centrum.
- Lou będzie dobrze jak zamówisz bilet do Warszawy
Później słyszałam tylko jak z Liamem uzgadniają szczegóły.
- Lottie skarbie, jutro o 6 będziemy na miejscu.
- My? To ty nie przylatujesz sam?
- No nie, chłopaki nie chcą mnie samego puścić. Też się za tobą stęsknili. Jak już będę na miejscu zadzwonię na ten numer i podasz mi dokładny adres.
- Lou nawet nie wiesz jak tęsknie. Chce już wrócić do domu i w końcu normalnie żyć.
- Obiecuje ci, że już jutro będziesz w domu.
Rozmawialiśmy jeszcze pół godziny, omawialiśmy szczegóły dotyczące przylotu chłopców. Nawet nie chce wiedzieć, co tu się będzie działo kiedy polscy fani dowiedzą się o tym, że chłopcy są w ich kraju.
- Dziękuję- zwróciłam się do Michała i go przytuliłam. Chłopak wyraźnie nie spodziewał się takiego ruchu z mojej strony, ale odwzajemnił uścisk. Poczułam, że tak bardzo mi tego brakuje. Tych nocy spędzonych na rozmowach, wspólnych wakacji… Tak bardzo chciałam w tym momencie powiedzieć mu kim jestem. Teraz emocje starej mnie wzięły górę. Nie liczyło się to co było w UK. Wszystko przez jeden uścisk. Po dłuższej chwili oderwałam się od chłopaka i obdarzyłam go serdecznym uśmiechem.
- Nie masz za co dziękować. Naprawdę. Chce ci pomóc. Bardzo przypominasz moją przyjaciółkę, która zmarła kilka miesięcy temu. Wiesz od tego czasu bardzo trudno było mi się przed kimś otworzyć. Byłam mi bardzo bliska. Kochałem ją i żałuję, że nie powiedziałem jej tego przed jej śmiercią. Tak bardzo tego żałuję. Chciałabym móc cofnąć czas. Po co ja ci to w ogóle mówię. I tak nie rozumiesz…
- Mylisz się. Rozumiem doskonale co przeżywasz. I przykro mi z tego powodu. Mój chłopak zmarł kilka miesięcy temu. Zadręczałam się i wpakowałam się w kłopoty. Ale pogorszyło to tylko sytuacje. Wiem, że Chris nie chciałby bym się smuciła i wiedz, że Milena też tego nie chce.
Tak bardzo bolało mnie patrzenie na niego w takim stanie. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Biłam się w własnymi myślami. Uratował mnie. To dzięki niemu nie siedzę teraz w tym cholernym lesie. Nie jest mi obojętny, to wiem na pewno. Ale czy mogę coś z tym zrobić. Chce mieć z nim kontakt. Widywać go codziennie. Nie. Stop. Nie możesz być taką egoistką.
-Skąd wiesz jak ona miała na imię?- zapytał zdezorientowany
- Przecież sam mi powiedziałeś. Nie pamiętasz?- spytałam zdziwiona. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jaką wielką gafę palnęłam.
- Nie, nie powiedziałem ci.- zaprzeczał
- Ależ tak. Serio nie pamiętasz? Coś ci pamięć szwankuje- zaśmiałam się, żeby rozładować napięcie.
- Naprawdę?- spytał z niedowierzaniem- Ale chyba masz rację. Już nic nie wiem. Wszystko przypomina mi o niej i nie mogę wymazać jej wizerunku z pamięci. Dobra koniec użalania się. Pewnie jesteś głodna, bo już jest druga. Mam nadzieję, że pomożesz mi w zrobieniu obiadu. Nie chce się chwalić, ale jestem niezłym kucharzem- uśmiechnął się i mrugnął do mnie. Zaśmiałam się. To takiego Michała pamiętałam. Chłopaka, który za wszelka cenę próbował mnie pocieszyć, nie ważne co zrobiłam, nigdy mnie nie oceniała i stawał w mojej obronie. Jest chłopakiem idealnym. Wiem to, chociaż dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Tak naprawdę  nie kochałam Lou. Miłość do niego była tylko pozorna. Chociaż nadal jestem o niego potwornie zazdrosna. Michał nie był tylko przyjacielem. Teraz wiem, że uczucie jakim darzyłam jego przelałam na fascynacje osobą Louisa. I to był największy błąd mojego życia. Bo gdyby nie to już dawno bylibyśmy parę. Chociaż nie wiem czy ta opcja nie była gorsza. Cierpiałby jeszcze bardziej. Tak trudno jest mi się pogodzić tym, że już więcej go nie zobaczę. Nie chce stracić go po raz kolejny. Już z byt wiele wycierpiał po moim odejściu.
Postanowiliśmy zrobić spaghetti. Ponieważ nie jestem zbyt dobrą kucharką, wzięłam na swoje barki ugotowanie makaronu, Michał zajął się sosem. Po zjedzonym posiłku, które był przepyszny. Chłopak zabrał mnie na spacer po okolicy. Te widoki mnie zachwyciły. Przypomniały mi się nasze wypady nad strumień. Całe południa spędzone na łące. Wtedy byliśmy tylko my. Wróciłam tu, aby wszystko naprawić. Wiem, że ten na górze, miał jakiś powód, krzyżując nasze drogi. Nie zmarnuje powierzonej mi szansy. Wróciliśmy po 20 do domu. Michał dał mi piżamę swojej siostry. Zrobiłam sobie zdjęcie z Julią i położyłam się spać.
Rano obudził mnie Michał. Powiedział, że dzwonił Lou i pytał się o adres. Miał pewne problemy z porozumieniem się z nim, ale mu się udało. Wręczył mi jeszcze zestaw ubrań na dziś i opuścił sypialnie. Poszłam do łazienki, ubrałam i uczesałam. Kiedy zaszłam na dół Michał i Julka siedzieli przy stole i jedli naleśniki. Uśmiechnęłam się do nich i również zaczęłam konsumować posiłek.
- Szkoda, że już dzisiaj wyjeżdżasz- zaczął smutnym głosem chłopak, gdy Julia poszła do swojej koleżanki.
- Uwierz mi, mi też jest przykro z tego powodu. Ale mam twój numer telefonu. Obiecuję, że zadzwonię, kiedy dotrę na miejsce. Uratowałeś mnie i jestem ci za to bardzo wdzięczna. Będziesz mnie musiał kiedyś odwiedzić. Prawdę mówiąc nie wiedziałam, że można się przywiązać do człowieka, którego zna się zaledwie dobę.
- Też nie myślałem, że to możliwe. A jednak. Dobra koniec tych sentymentalnych wyznać. Obiecuję, że na pewno cię kiedyś odwiedzę. Uwierz nie wiem czy dam radę cię zapomnieć. Cholera powiedziałem to na głos.- chłopak się zarumienił. Zaśmiałem się. Jak się rumienił wyglądał tak uroczo.
- Tak prawdę mówiąc to nie wiem czy ja także dam radę cię zapomnieć- powiedziałam i obdarowałam chłopaka swoim uśmiechem. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Wiedziałam już w tym momencie, że to oni. Siedziałam jak na szpikach w salonie, kiedy Michał poszedł otworzyć. Usłyszałam głosy tych pięciu głupków w korytarzu i po chwili już cała szóstka stała w drzwiach salonu. Żaden z nich się nie odezwał. Michał uśmiechnął się do mnie.
- No idź do niego- powiedział
A ja jak na komendę wtuliłam się w ramiona Lou. Żadne z nas nie szczędziło łez. Chłopaki dołączyli do naszego uścisku i wyszedł nam zbiorowy misiek. Trwaliśmy tak dobre dziesięć minut. Po tym czasie dopiero przypomniałam sobie o obecności Michała. Oderwałam się od chłopaków i podeszłam do szatyna. Siedział na kanapie i nas obserwował.
- Nie kłamałaś, masz naprawdę wiernych przyjaciół. Nie dziwię się, że za nimi tęskniłaś- zwrócił się do mnie po polsku.
- Wiem- opowiedziałam mu
- Możesz im powiedzieć, że mogą usiąść. Jak widzisz więcej rozumiem niż mogę powiedzieć- powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- To tak jak ja.
Naszą rozmowę przerwał Lou.
- Lottie nie przedstawisz nas.- powiedział mój braciszek
- A tak sorki. Michał to jest Louis, Liam, Harry, Niall i Zayn. To jest właśnie mój bohater. Gdyby nie on nie wiem, co by się ze mną stało. Pewnie dalej siedziałabym w tym lesie.- wyznałam i przytuliłam chłopaka. Louis podszedł do niego i podziękował. Musiałam się już zbierać. Zamówiliśmy taksówkę. Michał uparł się, że pojedzie z nami na lotnisko. Ja jechałam z Lou i Harry, samochodem szatyna. A reszta taksówką. Jak się po drodze okazało, chłopcy wynajęli samolot, żeby było szybciej. Po 50 minutach byliśmy już na lotnisku. Weszliśmy tylnym wejściem, żeby obyło się bez szumu. Teraz musiałam pożegnać się z chłopakiem. Poczułam, że muszę mu chociaż w części powiedzieć prawdę. W tym momencie przypomniałam sobie wszystkie polskie słowa. Przystanęłam i odwróciłam się do chłopaka. Mój braciszek z resztą przyglądali nam się.
- Michał uwierz mi nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobiłeś. Jesteś i byłeś dla mnie bardzo ważny. Pamiętasz jak w piątej klasie na festynie w szkole przewróciłam się na scenie. To ty wyszedłeś na środek i zacząłeś się wygłupiać, aby ludzie nie zwracali uwagi na mnie tylko na ciebie. Od tamtej pory mogłam liczyć na ciebie w każdej chwili w moim życiu. Nie powinnam ci tego mówić, ale proszę cię żyj dalej. Zrób to dla mnie. Nie użalaj się nad sobą. Nie proszę cię o to, żebyś o wszystkim zapomniał. Chce tylko, abyś nie rozpaczał po mojej śmierci. Tak naprawdę Mileny już nie ma. I ona nigdy już  nie wróci. Obiecaliśmy sobie, że kiedy jedno odejdzie, nie będziemy płakać. Wbrew wszystkiemu będziemy się uśmiechać. Bo ta osoba jest z nami. Jestem tu, ale nie jestem już tą samą dziewczyną. Pamiętaj…- w tym momencie podeszłam do zszokowanego szatyna, złapałam go za rękę. Podniosłam rękaw jego bluzy i wypowiedziałam bezgłośnie Forever together.
-Milena?- zapytał niepewnie
- Teraz to nie ważne. Wierz mi tak będzie lepiej dla nas obojga.- powiedziałam a łzy spłynęły mi po policzkach.
- Proszę cię nie zostawiaj mnie po raz kolejny. Potrzebuję cię. Ja cię kocham- odrzekł głosem pełnym rozpaczy
- Nie Michał. Nie ma już nas. Nie jestem już tą Mileną, którą znałeś i kochałeś. Wielu rzeczy nie pamiętam, ale wiedz, że jakaś cząstka mojego serca wciąż należy do ciebie i zawsze tak będzie, pamiętaj- czułam, że ranią go moje słowa.
Przytuliłam jego wciąż zesztywniałem ciało. Złożyłam na policzku ostatni pocałunek. I odeszłam. Wiedziałam, że mimo tego, że obiecywałam, że zadzwonię, nie zdobędę się już na taki krok. Za dużo mnie to kosztuje. Mój brat i jego przyjaciele wpatrywali się we mnie równie zszokowanym wzrokiem. Powiedziałam to wszystko do Michała po polsku, więc mogli być w lekkim szoku. Nie odwróciłam się już. Szłam przed siebie. Nie potrafiłam kolejny raz spojrzeć w jego oczy. Wiedziałam, że jeślibym to zrobiła, nie potrafiłabym go opuścić. Po raz kolejny musiałam zrezygnować z części siebie, która już nigdy nie wróci, a pozostawi po sobie głęboką ranę, którą zdoła opatrzyć tylko miłość, szczere, prawdziwe uczucie. Jednak czułam, że wyjeżdżając jestem na najlepszej drodze do szczęścia, które mam nadzieje jest już blisko.



Do autorki:

Uff! Napisałam 11. Mam nadzieję, że się cieszycie :P Proszę was komentujcie i jak wam się podoba to zacznijcie obserwować ten blog. To jest dla mnie cholernie ważne i liczę na was. Chyba się nie zawiodę. Dziękuję jeszcze raz osobą, które regularnie czytają kolejne posty i wyrażają zdanie. A teraz osobiste podziękowania. Dziękuję:
Paulinie- po raz kolejny :D bez ciebie nie byłoby tego bloga
Gośce i Asi- za to, że mnie wspierają
Justynie-  która mimo tego, że nie jest fanką 1D regularnie czyta i komentuje moje posty
Anicie, Sandrze, Harriet, Karolinie i Patrycji- wspaniale jest mieć takie czytelniczki jak wy.
I każdej z was po kolei, za to, że poświęca swój czas, aby choć na chwilę zamienić się miejscem z Lottie.

 Chyba wystarczy tych sentymentów. Animki proszę podpisujcie się :) Kolejny rozdział najprawdopodobniej w sobotę. 
Kocham was <3 Do następnego!

 Kadi



sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział 10


Obudziłam się w jakimś obcym dla mnie miejscu. Nie wiem jak długo spałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym przebywałam. Zielone ściany, dwuosobowe łóżko, w którym teraz leżałam i duża szafa. Gdzie ja jestem? Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Podeszłam do drzwi, były otwarte. Szłam powoli wąskim korytarzem. Zdążyłam zauważyć, że znajduję  się w parterowym domu. Słyszałam w tle dźwięki telewizora, jednak program nie był w znanym mi języku, nie tak do końca znanym. Był to jakiś cholerny wywiad w języku polski. Teraz to kompletnie złupiłam. Weszłam do salonu. Nate siedział rozwalony na kanapie i cieszył się jak głupi. Dopiero po kilku minutach zauważył, że jestem w pokoju.
- O widzę, że księżniczka się obudziła. Jak się spało?- zapytał
- Nie udawaj nagle, że cię to obchodzi. Gdzie ja jestem?- odwarknęłam
- Jak widzisz aktualnie w domu- odpowiedział i znowu szczerzył się jak pojebany
- Jaja sobie robisz, przecież widzę do cholery, że w domu jestem. Gdzie mnie wywiozłeś?- zapytałam
- Yyy… Dobre pytanie skarbie, ale czy chce na nie odpowiedzieć? Nie, nie chce. Więc pozostaje ci żyć w nieświadomości. A teraz słuchaj, pewni ludzie zapłacili mi za to, że dostarczę mi dziewczynę w twoim wieku, nic więcej nie wiem. Dzwoniłem do nich niedługo powinni przyjechać. Życzę ci tylko powodzenia słońce!
Powiedział to z taka drwiną i przekąsem w głosie, że chciało mi się rzygać. Po co jestem potrzebna tym ludziom. Ten skurwiel najnormalniej w świecie mnie sprzedał. A ja głupia myślałam, że on za mnie okup weźmie. Jedno wiem, nie poddam się bez walki. Nie mam zamiaru jechać z tymi pieprzonymi gangsterami.
- Nie bój się słońce, dopóki będziesz mi potrzebna, to nic ci nie zrobią. Jestem pewny, że twój braciszek zapłaci grubą kasę za to, żeby cie odzyskać. Na pewno czuję się winny.
- Nie masz prawa wpędzać go w poczucie winny- przerwałam mu- On tu nie zawinił. To ja okazałam się cholerną egoistką i nie przewidziałam skutków mojego postępowania.
- Wiesz co? Nie obchodzi mnie to. Ja miałem cię tylko dostarczyć odpowiednim ludziom. I tak zrobiłem. Teraz umywam ręce. Za tą kasę, którą dostanę będę żyć w luksusie przez przyszłe 5 lat.
- Jak możesz być takim głazem bez uczuć, nie obchodzi cię co się ze mną stanie? Dobra rozumiem, ale nie wziąłeś pod uwagę jednej rzeczy, że chłopaki wiedzą kim jesteś, a policja najprawdopodobniej już cię szuka, więc jak masz zamiar wyjechać z kraju? Co?- zapytała
- Ty naprawdę jesteś taka głupia, ja już wyjechałem z kraju. Ta dam! Jesteśmy w Polsce kwiatuszku, a niedługo znowu wylatuję, więc już mnie nie zobaczysz. Wiem, że będzie ci ciężko się ze mną rozstać, ale takie jest życie. Niestety- odparł
- Ciebie chyba do końca popieściło, że myślisz, że będę za tobą tęsknić. I nie rób sobie ze mnie jaj, że mnie do Polski wywiozłeś.
Miałam już tej wymiany zdań po dziurki w nosie. Nie dosyć, że nie wiem czy dożyje końca tygodnia, to jeszcze ten skurwiel wywiózł mnie do kraju, w którym za żadne skarby świata nie chciałam się znaleźć. Wiedziałam, że jak tu przyjadę to spotka mnie coś złego. Czułam, że jakaś część mnie jest głęboko związana z tym państwem, ale jednak jakbym miła wybierać, nigdy bym tu nie przyjechała.
- Nie kotku ja nie żartuję, jesteśmy w Polsce. Na razie przynajmniej, nie wiem gdzie cię ci panowie wywiozą, ale to już nie mój problem…- przerwał mu dźwięk dzwonka. Zamarłam. Co miałam zrobić? Nie miałam gdzie uciekać, żadnej drogi wyjścia. Mogłam tylko czekać i modlić się o to, żeby ten koszmar w końcu się skończył. Do pokoju weszło czterech mężczyzn, byli ubrani na czarno i głupkowato się do mnie uśmiechali.
- Ty jesteś Lottie?- zapytał jeden z przybyłych
- Tak mi dali na imię, a co cię to obchodzi?
- Może grzeczniej, co?- upomniał mnie jeden z nich
Nie miałam ochoty już dalej z nimi rozmawiać. Zaczęli tłumaczyć coś Natowi po niemiecku, tak mi się wydawało. W końcu zwrócili się do mnie.
- Pójdziesz z nami?- zaczął kolejny
- A mam jakiś wybór.
- Raczej nie – odpowiedział z pogardą
Wyszliśmy przed dom. Czułam chłodny wiatr na mojej skórze. Było tak jak po powrocie ze szpitala. Weszłam do jednego z dwóch samochodów znajdujących  się na podjeździe i zamknęłam oczy. W myślach próbowałam się przekonywać, że to tylko sen. Jednak nie to była pieprzona rzeczywistość . Jechaliśmy już dobre cztery godziny i nic nie wskazywało na to, że ta jazda kiedyś się skończy.
- Muszę do toalety – zaczęłam
- Tu niedaleko jest stacja benzynowa, za niedługo się zatrzymamy- zwrócił się do mnie jeden z nich. Widać było, że ma najwięcej człowieczeństwa  z nich wszystkich. Po pół godzinie drogi, w końcu się zatrzymaliśmy. Wypuścili mnie i ten człowiek, z którym rozmawiałam po drodze prowadził mnie do toalety. Zaczęło się ściemniać. Reszta watahy została przy samochodzie. Szliśmy obok siebie w ciszy. Nagle on zabrał głos.
- W toalecie jest spore okna, powinnaś się przez nie przecisnąć. Mam córkę w twoim wieku, nie pozwolę ci zginąć. Wiem, że oni prędzej czy później, by cię zabili. Więc nie zmarnuj tej szansy.
Patrzyłam się na niego ze strachem w oczach. Ten człowiek ryzykuje dla mnie życie, nie mogę teraz o tym myśleć. Mam szanse uciec i to jest najważniejsze. Weszłam do toalety zapaliłam światło. Zobaczyłam to okno. Zaraz za budynkiem stacji był gęsty las. Szybko uda mi się zniknąć między drzewami. Otworzyłam szeroko okna, podciągnęłam się na rękach i już byłam po drugiej stronie. Zeskoczyłam z parapetu i ruszyłam pędem przed siebie. Biegłam już dobrą godzinę, ale nie czułam zmęczenia. Adrenalina dodawała mi sił. Jednak nad ranem całą energia ze mnie uleciała. Wiedziałam, że nie mogę się zatrzymać, gdzieś tu musi być jakaś wioska i ludzie, którzy mi pomogą. Nie wiem czy ci mężczyźni mnie szukają czy nie, nic nie wiem. Staram się zacierać ślady za sobą. Po kolejnych godzinach marszu. Czułam się kompletnie wycieńczona. Szłam, bo musiałam. Nagle w oddali usłyszałam jakieś śmiechy. Zaczęłam ponownie biec. Kroki były coraz bliżej. Potknęłam się o wystający konar. Ból przeszył moją nogę. Z rany ciekała krew, a ja mimo wszystko biegłam. Głosy były coraz wyraźniejsze, upadałam po raz kolejny, lecz tym razem nie miałam sił się podnieść. Stwierdzałam , że to koniec. Jak mam umrzeć to tu i teraz. Chciało mi się potwornie pić, a noga tak strasznie bolała. Zamadlałam.

Obudziłam się, kiedy poczułam, że ktoś mną potrząsa. Otworzyłam oczy i chciałam ponownie uciekać. Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej i odskoczyłam na bok. Jednak twarz jaką zobaczyłam nie należała to żadnego z tych mężczyzn. Chłopak patrzył na mnie z troską w oczach.
- Nic ci nie zrobię –zaczął, mówił po polsku, rozumiałam go, ale postanowiłam, że tą sprawę rozwiąże później.
- Chce ci pomóc, nie bój się mnie. Nic już ci nie grozi. Spokojnie. – kontynuował
Boże a ja głupia myślałam, że on nie żyje, ale jak? Dlaczego akurat on?
- Mam na imię Michał- przedstawił się
- Jestem Lottie- odparłam oczywiście po angielsku
- O cholera -zaczął chłopak- o tym to nie pomyślałem. Dobra spoko Michał, myśl- chłopak mówił do siebie, zaśmiałam się. Poczułam ogromną ulgę. Wiedziałam, że mogę na nim polegać. Znałam go, jak nikt inny. Znałam wszystkie jego sekrety. To wszystko napłynęło do mojej głowy w chwili, kiedy go zobaczyłam przed sobą.
- Rozumiem cię, ale mówić po polsku niestety nie umiem- odpowiedziałam w moim rodzinnym języku.
Chłopak uderzył się otwartą dłonią w czoło. Ponownie się uśmiechnęłam. Podał mi dłoń, żebym mogła się podnieść. Chwyciłam ją. Jednak to nie był dobry pomysł. Poczułam jak kręci mi się w głowie, upadałabym gdyby nie refleks Michała. W tym samym momencie zauważył także, że mam rozciętą nogę. Wziął mnie na ręce. Nie protestowałam. Nie wiedziałam dokąd idziemy.
- Gdzie mnie niesiesz?- zapytałam
- Do mnie do domu. Znalazłem cię w lesie, który jest własnością mojej rodziny. Wyszedłem się przejść, kiedy zauważyłem, że leżysz pod tym drzewem.
O nic więcej nie pytałam. Szedł powoli, a ja poczułam, że robię się senna. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam.

Kiedy obudziłam się po razy kolejny, leżałam w dużym łóżku. Miałam na sobie za dużą bluzę i dresowe rybaczki. Zauważyłam, że ktoś opatrzył mi nogę. Usiadałam na materacu i rozejrzałam się w koło. Pokój miał błękitne ściany. Po prawej stronie stała duża szafa, a przy przeciwnej ścianie dwa fotele i mały stolik. Było to przytulne pomieszczenie.
Jak miałam rozmawiać z Michałem? Znałam go, ale on nie wiedział kim jestem. Byłam dla niego obcą dziewczyną. Jednak wiedziałam jedno, że żyje i nie mogę teraz namieszać w jego życiu. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.
- Obudziłaś się w końcu. - zaczął chłopak.- Przyniosłem ci śniadanie- kontynuował. Położył na łóżku przede mną tosty z nutellą i usiadł na jego krańcu. Uśmiechnęłam się do niego i zabrałam za pałaszowanie śniadania. Żadne z nas się nie odezwało. Chłopak poczekał aż skończę.
- Nie gniewaj się za to, że cię przebrałem. Twojej ubrania były podarte i we krwi. Tam- wskazał na drzwi naprzeciwko łóżka- Jest łazienka, zaraz przyniosę ci jakieś ubrani, które należą do mojej starszej siostry. Jest trochę grubsza od ciebie, ale lepsze to niż nic.- powiedział z uśmiechem
- Dziękuję- odpowiedziałam
- Jeszcze nie masz za co- odparł i wyszedł. Wstałam i weszłam do pomieszczenia. Po chwili obok mnie znalazł się Michał.
- Tu masz ubrania i nowy komplet bielizny, który zabrałem Alicji z szafy. Nie bój się nie pogniewa się. Jak będziesz już gotowa zejdź na dół. A zapomniałbym… -Podszedł do szafki.- Tu masz ręczniki, a tam -wskazał na półkę wyżej- jest nieużywana szczoteczka do zębów. To ten tego, ja już wychodzę- i zniknął. Zamknęłam drzwi od łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic. Umyłam włosy, pożyczając od kogoś brzoskwiniowego szamponu. Wyszłam z kabiny. Moja rana wyglądała już nie co lepiej. Ubrałam bieliznę i sukienkę w kwiaty, którą mi przyniósł i czarne balerinki. Sukienka była o rozmiar za duża, ale jak się ściągnęło pasek, który miała z tali nawet nie odstawała. Trzeba przyznać, chłopak miał gust. Umyłam jeszcze zęby i wysuszyłam włosy i wyszłam z łazienki. Przejrzałam się w lustrze, które wisiało w korytarzu. Miałam lekkie zadrapanie na policzku, ale nic po za tym. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Myśl  o tym, że ten koszmar się skończył, sprawiałam, że kąciki ust same podnosiły mi się do góry. Zeszłam po schodach. Nie wiedziałam dokąd iść. Udałam się do pomieszczenia, z którego dochodziły dźwięki telewizora. Snęłam w drzwiach i przyglądam mu się. Siedział zamyślany na kanapie. Odchrząknęłam. Przeniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się. Odwzajemniłam ten miły gest. Pokazał mi ruchem reki, żebym usiadła. Zrobiłam to.
- Opowiedz mi coś o sobie- zaczął
- Mam na imię Lottie. Mam 16 lat. Yyy nie wiem co mogę jeszcze chcesz wiedzieć- odparłam
- A może oświecisz mnie i powiesz jak się to znalazłaś.- zaproponował
- Ale chcesz usłyszeć prawdę, tak?- zapytałam, on tylko przytaknął.
- No to wpakowałam się w drobne kłopoty. Po prostu wpadłam w nieodpowiednie towarzystwo. Chłopak mnie tu wywiózł bez mojej zgody. Uwierz mi wcale nie chciałam z nim jechać. Moja rodzina nie wie gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Chciałabym się z nimi skontaktować, ale nie wiem jak.- opowiedziałam zrezygnowana
- Nie martw się pomogę ci. Pamiętasz może numer?
- Chyba tak, ale będziemy dzwonić do Anglii, więc majątek zapłacisz za telefon.
- To nie jest problem…
Nie zdążył dokończyć, bo do pokoju wpadła jakaś dziewczyna. Gdy mnie zobaczyła doznała szoku. Zaczęła skakać i piszczeć. Michał patrzył na nią ze zdumieniem.
- Julia co ty wyprawiasz? Uspokój się- powiedział do dziewczyny
- Powiedz, że to żart, że ja śnię- mówiła dziewczyna
- Nie, nie śnisz- opowiedział jej
- A więc u nas na kanapie naprawdę siedzi siostra Louisa Tomlinsona?
- Kogo?
Postanowiłam przerwać te ich bezsensowną wymianę zdań.
- Tak, to ja we własnej osobie. – odparłam  - Proszę cię przestań już, bo mnie uszy bolą od tego twojego pisku.
- Julia wyjdź!- zwrócił się do niej brat
- Ty chyba żartujesz?!- odpowiedziała
- Wyjdź albo powiem mamie, gdzie byłaś w piątek wieczorem.- zagroził
- Dobra, już idę, ale później zrobię sobie z tobą zdjęcie, ok?- zapytała. Ja tylko skinęłam głową na znak, że się zgadzam.
- Przepraszam cię, ty naprawdę jesteś siostrą tego kolesia, z tego on zespoły jak on się nazywał, aaa One Direction, tak?- zapytał
- No niestety. A teraz mogę zadzwonić?
- Oczywiście- opowiedział i podał mi swój telefon.
Wybrałam w skupieniu cyfry. Nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po chwili usłyszałam cichy głosu Louisa.
- Halo?
- Louis- zaczęłam, a z oczy popłynęły mi łzy
- Lottie…

Od autorki:
I jest 10 :) Strasznie mało osób komentuje moje wypociny. Nie wiem czy to z czystego lenistwa czy po prostu te rozdziały są  tak beznadziejne, że szkoda wam czasu, aby w ogóle cokolwiek napisać. Bardzo dziękuję tym, którzy nadal czytają mojego bloga i komentują. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Proszę was komentujcie. 

A tak po za tym to umieściłam nową sondę. Chciałabym poznać waszą opinię w tej kwestii, więc proszę głosujcie. Nudziłam się, dlatego zmieniłam trochę wygląd bloga. Co o nim myślicie? Bardziej podobał wam się stary? Piszcie w komentarzach. To tyle ode mnie, do następnego! :)

Ps. Piszecie opowiadania? Jeśli tak to proszę zostawcie link w komentarzu, chętnie przeczytam ;)