poniedziałek, 24 grudnia 2012

Merry Christmas! ♥

Dzisiaj Wigilia, więc chciałabym każdej z Was z osobna życzyć wielu radosnych chwili, aby uśmiech nigdy nie schodził z waszych twarzy, byście potrafiły wyciągać wnioski z porażek i nie załamywały się nimi ^^ Oczywiście, aby każda z Was spotkała chłopaka podobnego do naszych mężów xD, by mogła bawić się na ich koncercie. Życzę wam, także świąt w gronie najbliższych, miłości, prawdziwych przyjaciół, by nie otaczali was fałszywi ludzie. 
I na koniec mało oryginalnie, spełnienia marzeń i wszystkiego, wszystkiego najlepszego.
Całuję miśki!
Kadi ♥



sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 4


Od autorki: 
Tym razem piszę na początku, bo mam coś ważnego do napisania. To jest ostatni rozdział przed świętami. Ale nie bójcie się wrócę tu jeszcze z konkursem i oczywiście nagrodami dla was. Ale to dopiero przed nowym rokiem... Jeszcze wam wszystko wyjaśnię. Będę waszym świętym mikołajem :) Ale o tym potem. Rozdział jest trochę uczuciowy, ponieważ zbliżają się święta no i chciałam, żeby wprawił was w miły nastrój. Jestem ciekawa waszych opinii, a więc komentujcie, komentujcie, komentujcie. Do następnego!
Kadi ♥





Życie wiele razy zmusza nas do podjęcia decyzji, które nie jednokrotnie krzywdzą nas, ale i naszych bliskich. Przemierzając ścieżki życia poszukujemy miłości i akceptacji, którą jeśli mamy szczęście otrzymujemy z czasem. Często zdarza się, że żałujemy naszych postanowień i pragniemy wrócić do tego co było, jednak czasu nie cofniemy i staramy się pogodzić z losem, o którym w gruncie rzeczy zdecydowaliśmy sami. Miłość- tak… To uczycie, które daje człowiekowi wiele szczęścia i sprawia, że potrafimy latać, jednak kiedy wygasa my razem z nim. Tak właśnie czułam się, kiedy straciłam Nialla. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego mnie zostawił. Cały czas wracam myślami do przeszłości, zastanawiam się co by było gdyby i rozdrapuję stare rany. Boli? Owszem, ale staram się o tym nie myśleć. Udaję, że go nie ma. Jednak to nie pomaga. Sprawia, że boli jeszcze bardziej. Z Louisem dogadujemy się jak dawniej. Ta rozłąka dobrze wpłynęła na nasze relację, co mnie bardzo cieszy. Zaczęłam rozglądać się za mieszkaniem do wynajęcia i nawet udało mi się znaleźć małe na przedmieściach. Niestety, aby samemu się utrzymać będę musiała znaleźć jeszcze jedną pracę. Będzie trudno zdaję sobie z tego sprawę, ale doszłam do wniosku, że nie potrafię dłużej mieszkać z mężczyzną, który przez tyle czasu mnie oszukiwał. Tak bardzo pragnęłam dorosnąć. A teraz, jednak nie czuję się dojrzała. Dwa lata wycięte z życiorysu robią swoje. Nadal mam przed oczami twarz naszej córeczki, której niestety nie ma. Ta próba pokazała mi, że jestem w stanie zrobić wszystko dla Nialla i maleństwa, które moglibyśmy mieć. Szczerze to coraz częściej zastanawiam się po co, po raz trzeci wróciłam. Lepiej byłoby gdybym zasnęła na wieczność. W końcu koniec problemów, zmartwień. Życie po śmierci, które mogłoby być lepsze od tego dotychczasowego, ahhh…

Dzisiaj przeprowadzam się do nowego mieszkania. Od trzech tygodni nie widziałam się z Louisem i pozostałą czwórką. Przez tydzień będą jeszcze w trasie, a ja będę miała w końcu czas na to, aby odetchnąć. Wzięłam ostatni karton z domu mojego i Adriana i włożyłam do taksówki. Patrzyłam jak mieszkanie znika za horyzontem. Nie żałowałam podjętej decyzji. Nawet cieszyłam się, że tak potoczyły się moje losy.
Podeszłam powoli do drzwi i przekręciłam kluczyk w zamku. Usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi. Otworzyłam je i weszłam do środka. Mieszkanie nie było duże, ale przytulne. Czułam, że w pewnym stopniu znalazłam swoje miejsce w świecie, w którym jestem niezależna. No dobra nie całkiem, ponieważ dziadkowie nadal dają mi pieniądze na studia. Jednak utrzymuję się sama. Udało mi się znaleźć pracę w miejscowej kawiarni, więc nie będę musiała martwić się o to, jak zapłacę rachunki. Postawiłam karton w przedpokoju i weszłam głębiej. Salon, kuchnia z małym stołem, dwie sypialnie i łazienka- normalne mieszkanie, jednak jedna rzecz sprawiła, że zakochałam się w tym lokalu. Widok z okna był przepiękny. Panorama Londynu w całej okazałości. Mój błogi stan przerwał żołądek, który domagał się śniadania. Pośpiesznie udałam się do kuchni i wyciągnęłam z szafki płatki oraz mleko z lodówki. Nie było to oryginalne śniadanie, jednak zawsze coś. Po skończonym posiłku włożyłam brudne naczynie do zmywarki i wyszłam na spacer po okolicy. Szłam wolno mokrymi uliczkami i nawet się nie spostrzegłam, a znalazłam się na jednej z głównych ulic Londynu. Stwierdziłam jak już jestem w centrum to wstąpię do Starbucks. Złożyłam zamówienie, wzięłam swoją kawę i usiadłam przy jednym ze stolików. Nie wypiłam nawet połowy, kiedy zauważyłam, że w kawiarni pojawiłam się znajoma mi para, co wywołało nie małe zdziwienie na mojej twarzy ponieważ myślałam, że są jeszcze w USA. Dziwne, że Louis się nie odezwał i nic mi na ten temat nie powiedział. Byłam jeszcze bardziej zdziwiona, jak zauważyłam, że siadają przy stoliku obok mnie. Jednak Lou mnie nie zauważył, a byłam prawie na 100% pewna, że El mnie nie poznała i dlatego w żaden sposób nie zareagowała, kiedy nasze spojrzenia się spotkały. Postanowiłam posłuchać o czym rozmawiają.
- Lou, powiesz mi w końcu co się dzieję? Czemu wróciliście wcześniej do UK?- zapytała zaniepokojona brunetka
- Z Niallem nie jest dobrze. Nie wiemy, co mamy robić. Jak mu pomóc. – powiedział zrezygnowany
- Co? Z Niallem? Jak to?
- On ją nadal kocha- odparł mój bart.
Więcej nie chciałam wiedzieć. Włożyłam słuchawki do uszu. Zauważyłam, że ostatnio blondyn był nieco przygaszony i jedyne, co robił to snuł się po mieszkaniu Louisa. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Amy musiała go zostawić, skoro jego nastrój jest taki jaki jest. Dokończyłam swoją kawę i postanowiłam udać się do wyjścia. Niestety pech chciał, że w ostatnim momencie Louis spostrzegł, że wychodzę. Jednak udałam, że go nie słyszę i jak gdyby nigdy nic szłam przed siebie dalej. Nie miałam ochoty dzisiaj z nikim rozmawiać. W pewnym stopniu Niall był nadal moim przyjacielem i mimo tego, że połowa mojego serca go nienawidziła, to druga połowa chciała kolejny raz zobaczyć na jego twarzy tak dawno niezauważalny uśmiech radości. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale wybrałam numer blondyna i napisałam:
Miłość nie wybiera, ból po rozstaniu boli, jednak przyjdzie taki czas, kiedy znajdziemy osobę za którą będziemy gotowi oddać życie. Chcę, żebyś wiedział, że bez względu na to, co było, możesz na mnie liczyć.
Lottie
Napisałam i wcisnęłam przycisk: Wyślij. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, jednak czułam, że musiałam tak postąpić. Chciałam, żeby wiedział, że ma we mnie wsparcie i w każdej sytuacji może na mnie liczyć. Pragnęłam dać mu wsparcie, którego sama nie otrzymałam, by dostrzegł, że mimo przeszłości jestem w stanie kolejny raz obdarzyć go zaufaniem.

Mijały dni, a ani Niall, ani chłopaki nie dawali znaków życia, mimo tego, że byli w Londynie. Szczerze to pogodziłam się z tym faktem i postanowiłam nie przejmować. Żyłam swoim życiem, w którym wiele się działo. Musiałam napisać 5 zaległych artykułów, do tego uczelnia, no i oczywiście praca w kawiarni. Nie miałam chwili oddechu. Kiedy w końcu przyszła upragniona niedziela, jedyne czego pragnęłam to dawka snu, którego niestety w ostatnich dniach nie miałam za dużo. Rano obudził mnie telefon od Louisa. Na początku myślałam, że źle widzę, ale nie to był naprawdę on. Powiedział tylko, żebym była gotowa na 16, bo ma dla mnie niespodziankę. Szczerzę to olałam ten telefon i poszłam spać dalej. Obudziłam się po 14. Nie wierzyłam sama, że aż tak długo spałam. Zwlokłam się z łóżka i powoli podreptałam do łazienki. Wzięłam kąpiel, wysuszyłam włosy i postanowiłam powoli się przygotowywać do spotkania. Założyłam zwykłe jeansy i beżowy sweterek z wielkim sercem na środku, do tego naszyjnik, lekki makijaż i byłam gotowa, akurat na zegarze wybiła godzina 16. Założyłam płaszczyki i botki, ponieważ zaczynało się robić chłodno. Pierwsze oznaki zimy można było już dostrzec na ulicach Londynu. Louis czekał w samochodzie przed moją kamienicą.
- Hej braciszku!- powiedziałam i cmoknęłam jego policzek
- Hej!- odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
- Co ty taki zadowolony jesteś?- zapytałam
- A tak jakoś- oparł. Nie chciałam dalej ciągnąć tego tematu, więc skierowałam swój wzroku na widoki za oknem. Znałam tą okolicę i byłam bardzo zdziwiona czemu tutaj przyjechaliśmy.
- Lou…- nie pozwolił mi dokończyć
- Zaufaj mi- powiedział i zawiązał mi oczy chustką. Załapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do miejsca, z którym wiązało się tyle wspomnień. Usłyszałam jak otwierają się drzwi. Louis zaprowadził mnie, jak dobrze pamiętałam rozmieszczenie pomieszczeń, do salonu i kazał usiąść na poduszce na podłodze. Potem odwiązał mi oczy. Siedziałam w kole, a wokoło mnie ustawione były świeczki, przerwy między nimi wypełniały płatki róż. W kominku zażył się ogień, po prawo ustawiony był pięknie nakryty stół. Nie mogłam wydusić słowa. Byłam w szoku. Odwróciłam się, żeby zapytać Lou, co się dzieję, jednak zamiast niego w drzwiach stała osoba, której się kompletnie nie spodziewałam. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja poczułam znowu to przyjemne ciepło w środku. Jednak wraz z nim przyszedł ból, który sprawił, ze na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Chłopak przełknął ślinę i zaczął grać na gitarze piosenkę, której słowa całkowicie mnie zszokowały:

Włącz

Falling a thousand feet per second
You still take me by surprise
I just know we can't be over
I can see it in your eyes
Making every kind of silence
Takes a lot to realize
It's worse to finish than to start all over
And never let it lie
And as long as I can feel you holding on
I won't fall
Even if you said I was wrong

I'm not perfect
But I keep trying
Cause that's what I said
I would do from the start
I'm not alive if I'm lonely
So please don't leave
Was it something I said
Or just my personality

Making every kind of silence
It takes a lot to realize
It's worse to finish than to start all over
And never let it lie
And as long as I can feel you holding on
I won't fall
Even if you said I was wrong

I know that I'm not perfect
But I keep trying
Cause that's what I said
I would do from the start
I'm not alive if I'm lonely
So please don't leave
Was it something I said
Or just my personality

When you're caught in a lie
And you've got nothing to hide
When you've got nowhere to run
And you've got nothing inside
It tears right through me
You thought that you knew me
You thought that you knew

I'm not perfect
But I keep trying
Cause that's what I said
I would do from the start
I'm not alive if I'm lonely
So please don't leave
Was it something I said
Or just my personality

I'm not perfect
But I keep trying
Cause that's what I said
I would do from the start
I'm not alive if I'm lonely
So please don't leave
Was it something I said
Or just my, just my
Self, just myself
Myself, just myself

I'm not perfect
But I keep trying
Skończył, a nasze twarze dzieliły milimetry. Poczułam się tak jak trzy lata temu, jakby ktoś cofnął czas.
- Lottie ja nadal cię kocham- szepnął do mojego ucha, a mnie przeszły dreszcze. Odsunął się kawałek ode mnie i patrzył głęboko w mojej oczy. Czekał aż coś powiem.
Jednak ja nie potrafiłam. W głowie miałam paskudny mętlik, a w sercu burzę. Wszystkie uczucia do niego mieszały się ze sobą. Musiałam podjąć decyzję. Po chwili wiedziałam, że jedyną rzeczą, którą mogę zrobić w tej sytuacji jest...

piątek, 30 listopada 2012

Kocham Was!!!!

Hejka Miśki!

Nie przybywam do was niestety z nowym rozdziałem, ale z podziękowaniami :)
Matko ponad 9000 ♥__♥ Nie myślałam nigdy, że będzie więcej niż 1000 a tu 9 razy tyle jpd xD
A tak na poważnie to nie mogę wyjść z podziwu i chciałabym teraz was wszystkie przytulić i ucałować. Nawet nie wiecie, ile dla mnie znaczy to, że wchodzicie i czytacie, że nie zapomniałyście o mnie i nadal trwacie, a wsparcie jakie od was otrzymuje daje potężnego kopa :) Więcej BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ♥♥♥ 

Pozostawiam was z opowiadaniem, które napisałam do szkolnej gazetki oraz z jedną z moich ulubionych świątecznych piosenek. O tak czuję już święta ;) A teraz trochę o prezentach, osobiście chciałabym w końcu dostać bilety na koncert chłopaków, zobaczymy czy Mikołaj w tym roku mnie wysłucha ^^ A wy co chciałybyście lub chcielibyście dostać pod choinkę?
 Kadi♥





INNA
[…] Mimo wszystko teraz jest wyjątkowy. Jeden jedyny wśród tłumu, sam dla siebie. Chce żebyś ty też tak się poczuła, bo jesteś inna. Pamiętaj. […]

Była jedną z wielu. Przeciętna, na pozór niewyróżniająca się z tłumu. Nie na leżała do osób przepadających za towarzystwem. Zamknięta w swoim własnym świecie, według niej idealnym. W szkole samotnie siedziała pod klasą, nie odnajdywała wspólnych tematów z rówieśnikami, nie potrafiła przystosować się do panujących norm i zasad. Urodzona buntowniczka. Dziewczyna dobrze kryła się w tłumie. Potrafiła udawać, jednak z czasem przyjmowanie, co rano tej samej maski zaczęło ją męczyć, a codzienność nigdy nie sprawiała jej takiej radości jak pozostałym. Żyła, bo musiała, nie dlatego, że chciała. W ostatni piątek miesiąca wracała jak każdego popołudnia do domu, znała pokonywaną przez siebie drogę na pamięć. Jednak tego dnia coś wydało jej się inne, sprawiło, że postanowiła wydłużyć trasę i iść przez park. Szła alejkami, a masa myśli kłębiła się w jej umyślę. Chciała przestać udawać, jednak rutyna jaka ją prześladowała, nie pozwalała jej porzucić dawnych przyzwyczajeń. Pogoda jak na tę porę roku była przyzwoita, jak nigdy dotąd słońce wyjrzało zza chmur i dodawało uroku liściom leżącym pod już gołymi konarami drzew. Złotowłosa uśmiechnęła się i skierowała swoją twarz w stronę słońca, by uchwycić ostatnie promienie. Szła tak patrząc w górę, nie bacząc na nic. Zatopiła się we wspomnieniach, tych na pozór dobrych, ale one niosły ze sobą te złe. Nie potrafiła wymazać tych gorszych z pamięci, ponieważ uważała, że te lepsze nie byłby takie same i straciłyby na znaczeniu. Nagle potknęła się o gałąź leżącą na ścieżce. Dziewczyna zaczęła śmiać się ze swojej niezdarności. Siedziała tak na ziemi i dopiero po dłuższej chwili zauważyła, że ktoś się jej przygląda. Znowu na jej twarzy pojawił się jak zawsze grymas niezadowolenia. Podniosła się szybko i chciała iść dalej, jednak nieznajomy podbiegł do niej i złapał za nadgarstek.
- Poczekaj! Chciałbym tylko z tobą porozmawiać.- zaczął i przyjaźnie się uśmiechnął.
- Nie znam cię i nie zamierzam z tobą rozmawiać- odparła i chciała iść dalej, jednak brunet nie ustępował. Po długich namowach zgodziła się. Usiadła na jednej z pobliskich ławek.
- Dobrze. Teraz chcę wiedzieć, czego chcesz ode mnie?- zapytała już lekko zniecierpliwiona nastolatka.
- Może wydawać ci się, że się nie znamy, ale chodzimy do tej samej szkoły. Wiem kim jesteś, chociaż jak widzę ty wręcz przeciwnie. Nie masz pojęcia z kim rozmawiasz, ale to nawet lepiej. Wiedziałem, że nie jesteś, tą za którą się podajesz. Poukładaną, sztywną i wredną. Nie potrafisz nawiązać kontaktu z innymi, więc udajesz kogoś kim nie jesteś. Boisz się nieznanego. Nie umiesz dobrze grać, więc widać, że nie jesteś sobą. Nie da się całkowicie ukryć swojej osobowości, bo ona jest częścią nas samych. A jeżeli mam być szczerym tobie się to nie udaje- powiedział chłopak. Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas. Do tej pory nikt nie wytykał jej wad. Dlatego nie lubiła rozmawiać z ludźmi, zawsze według niej, ktoś w grupie czuł się lepszy od innych, od niej samej.
- Tylko to chciałeś mi powiedzieć?!- zapytała poirytowana - Chcesz wytykać mi błędy tak jak pozostali?
- Nie, to nie jest mój zamiar. Chce ci udowodnić, że jesteś wyjątkowa, inna niż wszyscy, taką jaka jesteś. Nie musisz nic udawać, żyć pozorami, które tylko cię ranią.- chłopak wstał z ławki i wskazał na jeden z nielicznych zielonych liści, który pozostał na drzewie.- Zobacz- zwrócił się do złotowłosej. – On wyróżnia się wśród tłumu. Nigdy nie pomyślałabyś, że to właśnie on o tej porze roku pozostanie. Gdy wiosną pojawiały się, każdy z nich był identyczny, ale teraz pozostały tylko te najsilniejsze, jednak on też kiedyś spadnie, bo taka jest kolej rzeczy. Mimo wszystko teraz jest wyjątkowy. Jeden jedyny wśród tłumu, sam dla siebie. Chce żebyś ty też tak się poczuła, bo jesteś inna. Pamiętaj.
Chłopak skończył i szedł w kierunku zachodzącego już słońca. Dziewczyna patrzyła jak odchodzi, a jego sylwetka znika za horyzontem. Słowa nieznajomego bardzo ją zdziwiły, jednak także coś w niej zmieniły. Odwróciła się w stronę wskazanej przez chłopaka gałęzi. Nagle wyrwał się silny wiatr, a wiszący dotąd liść oderwał się od konaru i poszybował wraz z wiatrem. Dziewczyna patrzyła jak powoli spada w dół.
- Jestem wyjątkowa- szepnęła, wstała z ławki, podniosła liść i powolnym krokiem szła przed siebie, zapominając o tym, że musi udawać. 

środa, 21 listopada 2012

Rozdział 3 część II


Dziwnie czułam się przebywając kolejny raz na pokładzie samolotu. Wracam do znienawidzonego przeze mnie miasta, tylko czemu? Teraz wiem, że to ze strachu. Nie potrafię i nie chce być sama. A tak naprawdę po odejściu Adriana nie miałabym przy sobie nikogo kto mógłby mnie wspierać. Bałam się tego i nadal boję jednak czuję, że nie jestem na pewno jeszcze gotowa na to, żeby kolejny raz zaufać tej piątce. Ostatnia rozmowa z Niallem, której się kompletnie nie spodziewałam, była dla mnie wstrząsem. Nie wiem czemu po tak długim czasie zadzwonił do mnie i oczekiwał przebaczenia, przecież do tej pory nie interesował się moim życiem, nie może inaczej nie pozwoliłam mu się nim zainteresować. Najbardziej z nich wszystkich brakuje mi brata. Jestem strasznie skołowana. W głowie mam okropny mętlik, który wywołałam sama.
W końcu po dwóch godzinach lotu byliśmy na miejscu. Jak się okazało Adrian wynajął już mieszkanie. Postarał się chłopak. Jechaliśmy taksówką w ciszy, dziękowałam mu w głębi duszy za to. Nie myślałam, że aż tyle wspomnień wiąże się z tym miastem. Łzy same spływały po moich policzkach. Czułam, że nie będzie łatwo, ale że powrót tutaj sprawi mi tak wielki ból, na to nie byłam gotowa. W końcu taksówka się zatrzymała. Jak się okazało znajdowaliśmy się w części willowej Londynu. Nie kryłam swojego zdziwienia.
- Podoba ci się?- zapytał mój przyjaciel
- Bardzo, tylko ciekawi mnie jedno, skąd masz na to wszystko pieniądze?- zadałam pytanie i czekałam na jego reakcję.
- Eeee no wiesz firma za wszystko płaci- odpowiedział. Nie wierzyłam mu, ale nie chciało mi się dalej drążyć tego tematu. Adrian otworzył drzwi, a moim oczom ukazało się jasne, przytulne wnętrze. Postawiłam walizki w holu i udałam się na przechadzkę. Dom był urządzony w podobnym stylu jak ten w którym mieszkałam z moimi przyjaciółmi. Najgorsze było, że ból jaki te wspomnienia wywoływały był nie do zniesienia. Postanowiłam zająć się rozpakowywaniem i zapomnieć.

Jak się okazało życie w Londynie nie jest wcale takie złe. Przyzwyczajam się kolejny raz do nowego miejsca i ludzi. Od naszej przeprowadzki minęły dwa tygodnie, a ja cały czas czuję, że Adrian nie jest ze mną do końca szczery. Ma przede mną jakąś tajemnice i za wszelką cenę stara się to ukryć. Nie odbiera przy mnie telefonów, stał się skryty i na pewno nie rozmawiamy już tyle ze sobą. Mijamy się. On chodzi do swojej pracy, ja na uczelnię. Dalej także piszę do polskiej gazety, więc wieczory spędzam przy laptopie, a popołudnia zbierając materiały na kolejny reportaż. Nie jest łatwo, jednak jakoś sobie radzę. Jak widać broniłam się przed samotnością, która i tak mnie dopadła.

Tego dnia miałam wolny dzień, zero wykładów, materiały wysłane. Wyszłam w końcu na spacer po okolicy, do tej pory nie miałam czasu, aby się rozejrzeć. Szłam spokojnie chodnikiem, kiedy moje oczy spostrzegły na horyzoncie znajomy dom. Wiedziałam, że tak okolica była mi znana. Ostatni raz widziałam to miejsce trzy lata temu, jednak wiele się tu nie zmieniło. Ogród jak zawsze zadbany. Ale zdziwiło mnie jedno brak samochodów na podjeździe. Jednak po chwili zauważyłam istotną różnicę, która zmieniła wszystko. To nie jest to samo miejsce. Ten budynek jest martwy, nie ma w nim żadnego życia, radości, która z niego płynie. Nie trudno było się domyślić, że chłopcy już w nim nie mieszkają. Co nie powiem, sprawiło mi w pewien sposób przykrość. Jednak nie dziwię im się, ponieważ jak widać ja sama nie dałam sobie rady z mantrą i specyfiką tego miejsca, w którym życie tylko z pozoru było szczęśliwe i beztroskie. Kiedy przyjechałam tutaj po razy pierwszy nie spodziewałam się tego, że ponownie się zakocham i odnajdę swoje miejsce w świecie, jednak to było tylko złudzenie, w które bezgranicznie wierzyłam, bo po prostu tak było łatwiej. Teraz po upływie czasu wiem, że była ta najgorsza rzecz jaką mogłam zrobić, uwierzyć w abstrakcyjny świat, wyciągnięty z mojej wyobraźni. Pragnęłam tylko jednej rzeczy, której nigdy tak naprawdę nie otrzymałam, miłości. Kiedy już zagościła w moim życiu, kontakt z nią okazał się bardzo bolesny.
Usiadłam na jednej z ławek, wyjęłam mój rysownik i zaczęłam szkicować krajobraz tego miejsca. To właśnie w rysowaniu odnajdowałam spokój. Tutaj wszystko, tak samo jak i w opowiadaniach jest takie jakie sobie wymarzę. Mogę upiększać rzeczywistość, w której jest zdecydowanie za dużo zła i nieszczęść. Wszyscy gonią z jednego miejsca w drugie, zapominając o najważniejszej rzeczy, o tym, żeby w końcu zacząć żyć. Nie zdają sobie sprawy, że w taki sposób są tylko kolejnymi osobami, którym życie ucieka w natłoku codziennych obowiązków i zmartwień. Może to głupie, ale tutaj czułam się jak w domu.  Anioł miał rację, że nie mogę w nieskończoność uciekać, a to właśnie zrobiłam wyjeżdżając z Londynu. Ignorując uczucia bliskich mi osób i przyjaciół, ale tak było łatwiej. W tamtym momencie na pewno nie byłam gotowa na to, żeby stanąć twarzą w twarz z problemem. Teraz jestem o wiele dojrzalsza, a przede wszystkim ten ostatni rok dał mi czas na to, żebym mogła sobie wszystko przemyśleć i zrozumieć. Najgorsze jest to, że trudno jest mi przyznać się do błędów, które sama, także popełniłam. Nikt z nas nie jest nieomylny, jednak tylko nieliczni zdają sobie z tego sprawę. Potrzebowałam roku, żeby uświadomić sobie to wszystko. Nie sądzę, jednak że zmienia to cokolwiek w moim życiu. Nadal nie chce wracać do przeszłości. Pragnę żyć teraźniejszością, cieszyć się chwilą.  

Po niecałej godzinie rysunek był gotowy. Wstałam i ruszyłam przed siebie. Wewnętrzny spokój jaki udało mi się zbudować został zburzony, kiedy wkroczyłam na główną ulicę Londynu. Mimo tego uśmiechałam się pod nosem i szłam dalej. Może zachowywałam się dziecinnie, ale świadomość tego, że ludzie postępują jak marionetki sprawiała, że na mojej twarzy gościł  wyraz zadowolenia. Rozejrzałam się w około. Nie zmieniło się tu wiele. Jedna i najważniejsza rzeczy pozostała taka sama- powietrze. Napawałam się każdym kolejnym wdechem i przypominałam chwile tu spędzone. Nie wiedziałam czemu podążałam szlakiem wspomnień, ale z jednej rzeczy zdałam sobie sprawę. W tym momencie nie kieruję się rozumiem, lecz sercem, które chyba dopiero w tym momencie ponownie zaczęło bić. Do tej pory było uśpione, ponieważ bałam się okazać swoje uczucia i dać oznakę słabości. Tak naprawdę na każdym kroku doskwiera mi samotność Staram się, ale nie potrafię odnaleźć swojego miejsca w tym zatłoczonym świecie. Jestem skołowana i potrzebuję osoby, która rozrysuje mi mapę i wskaże kierunek dalszej egzystencji, będzie przewodnikiem wśród ścieżek życia, które dla mnie okazały się zbyt rudne do przebycia. Coraz częściej dławię się oddechem, który sprawia mi ból. Nie potrafię znaleźć złotego środka i w większym stopniu upodabniam się do tych wszystkich ludzi. Chciałabym ponownie być dzieckiem. Poczuć smak beztroskiego życia, kiedy patrzyło się na świat tylko pod kątem dobrej zabawy i przygód. Dziecko widzi tylko to, co jest złe lub dobre. A najczęściej postrzega świat w kolorowych barwach. Jego marzenia w niczym nie przypominają rzeczywistości. I właśnie tego mi brakuje baśniowego podejścia do życia i tego cholernego happy-endu. Czuję, że spoczywa nade mną jakieś fatum, które chce wyssać ze mnie wszelkie oznaki pozytywnych uczuć. A na koniec sprawić, że jedyne czego będę pragnęła to śmierć. Jest to mroczne postrzeganie sytuacji, w której jestem, jednak boję się, że jest ono jak najbardziej realne.

To miasto wzbudza we mnie tak różne od siebie uczucia, że sama już nie wiem, co tak naprawdę czuję. Chce poczuć smak miłości, spojrzeć w lustro i być pewną, że dobrze robię, że mam obok siebie osobę, która mimo tego, że moje wybory będą złe powie, że liczy się to kim jestem, a nie to, co czynie. Nie będzie mnie oceniać tylko pokaże, że zależy jej na mnie. Do tej pory myślałam, że jest nią Adrian, jednak teraz nie jestem tego pewna. Te ciągłe wątpliwości są nie do zniesienia. Jak widać moje wybory nigdy nie niosą pozytywnych skutków. Zawsze jest ta nutka wątpliwości, która sprawia, że zaczynam się gubić. Nie jest łatwo być samą, ale jakoś staram sobie radzić. Chociaż czasem wychodzi mi to lepiej lub gorzej czuję, że poddanie się byłoby okazaniem bezsilności. A tego nie chce. Nie chce, żeby ludzie pamiętali tylko to, że zabiła się, bo nie dała rady. Pragnę pokazać im, że przeżyła i żyje, bo jest silna i nic ani nikt nie potrafi mnie załamać. Moje serce już dawno wyrzuciło ze swojego wnętrza miłość i jestem pewna, że się to nie zmieni przez dłuższy czas. Szłam powoli uliczkami miasta i próbowałam odnaleźć drogą powrotną do mojego domu. Z każdym krokiem zdawałam sobie sprawę jak bardzo kocham to miejsce. Spojrzałam mimowolnie w niebo, nagle na moje czoło spadła kropla, a zaraz za nią całe setki kolejnych. Ludzie w popłochu zaczęli uciekać, jakby to było coś strasznego, a to był tylko deszcz. Zwyczajna dla tego miejsca pogoda, która nie powinna dziwić. Mimo tego ja nadal szłam swoim tempem. Do naszego mieszkania nie było daleko. Jednak zdążyłam przez ten czas zmoknąć. Kiedy znalazłam się na miejscu, zauważyłam na podjeździe jakieś nieznajome auto. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, ponieważ od pewnego czasu do Adriana przejeżdżają coraz to nowi ludzie. Przekroczyłam powoli próg mieszkania. Z salonu słyszałam rozmowę kilku mężczyzn. Nie chciałam im przeszkadzać, więc niezauważona wkradłam się na górę i przebrałam. Potem wysuszyłam włosy i poprawiłam makijaż. Trochę zgłodniałam, ponieważ wyszłam z domu bez śniadania, więc czy chciałam, czy nie byłam zmuszona zejść na dół. Kiedy znalazłam się w holu usłyszałam znajomy śmiech. Po cichu podeszłam do drzwi i zajrzałam do środka. Na widok całej piątki w salonie serce podeszło mi do gardła. A najgorsze było to, że rozmawiali z Adrianem jak grupka bardzo dobrych przyjaciół. Teraz wszystko zaczęło mi się układać. Poczułam się okropnie zraniona i oszukana. Otworzyłam szerzej drzwi, które lekko skrzypnęły. W tym momencie spojrzenia wszystkich skupione były na mnie. To co wtedy czułam - ból, rozpacz, gniew, skrucha- to było nie do opisania. W głowie panował mętlik, ale jedno wiedziałam, że nie mogę dać się kolejny raz zranić. Nie zwracając uwagi na mojego brata i jego przyjaciół, podeszłam do Adriana.
- Ufałam ci, a ty to wszystko zepsułeś. Teraz wiem, że nie mogę nikomu wierzyć. Udowodniłeś to. Powiem ci tylko jedno: Żegnaj kochanie!- wypowiedziałam i chciałam jak najszybciej iść na górę po swoje rzeczy. Nie wiedziałam dokąd pójdę, ale nie chciałam sobie w tym momencie zawracać takim szczegółem głowy.
- Lottie to nie tak!- zaprzeczył.
- A jak?! Dobrze się bawiłeś?! Teraz mam w dupie twoje uczucia. Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem sama i uwierz mi nic do ciebie nigdy nie czułam. Próbowałam, ale ona nauczył mnie jak być zimną suką- powiedziałam i spojrzałam na Nialla. Ten tylko spuścił głowę. Nawet po tak długim czasie nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy.
- Tak myślałam- odparłam- Jak zwykle to samo. Przyzwyczaiłam się do tego. Powiedz mi tylko po jaką cholerę dzwoniłeś do mnie?! Co tamta cię zostawiła?- nic nie odpowiedział. Skierowałam wzrok na pozostałych, widać było, że zachowanie blondyna ich irytuje. Prychnęłam pod nosem.
- Zmieniłaś się- skomentował mój brat.
- Owszem. A tak poza tym to witaj braciszku!- powiedziałam z pogardą. W głębi duszy czułam, że nie mogę ulec, chociaż tak bardzo mi go brakuje, a ból w jego spojrzeniu sprawiał, że chciałam rzucić się w jego ramiona i zapomnieć o wszystkim, co miało miejsce do tej pory.
- Lottie proszę cię przestań. Myślisz, że mi jest łatwo. Przez ten cały czas chciałem być przy tobie, przecież jesteś moją siostrzyczką. Chciałem się z tobą spotkać, ale ty nie dałaś mi szansy. Dlatego dałem ci wyjechać. Wiedziałem, że potrzebujesz czasu, ale nie sądzisz chyba, że pozwoliłbym ci być samą w obcym kraju. Uruchomiłem swoje kontakty i tak znalazłem Adriana. Dzięki niemu wiedziałem, co się z tobą dzieje. Uwierz mi nam wszystkim na tobie zależy.- powiedział, a ja doznałam szoku. On mnie obserwował i kontrolował przez cały ten czas.
- Chyba żartujesz?!- zapytałam zdziwiona
- Nie. Kocham cię i nie darowałbym sobie, gdyby coś ci się stało. Nie wiem czemu tak bardzo mnie nienawidzisz, ale wiedz, że cię przepraszam, naprawdę cię przepraszam.
Miał rację. Odcięłam się od niech wszystkich, a zawinił tylko Niall. Wzięłam głęboki wdech.
- Posłuchajcie mnie teraz wszyscy bardzo uważnie. Nie było dnia, żebym o was nie myślała. Ten wyjazd dużo mi dał i wiem, że drugi raz postąpiłabym tak samo. Niall- zwróciłam się do blondyna- rozumiem twoje zachowanie. Nie mogłeś czekać, mogłam się nigdy nie obudzić. Zdaje sobie z tego sprawę, ale potrzebowałam czasu, żeby wyleczyć się z miłości do ciebie i jedyne, co teraz czuję do twojej osoby to… - tu się zatrzymałam- szczerze to sama nie wiem jak to określić, ale cieszę się twoim szczęściem, które mam nadzieję nadal trwa. Nie liczcie jednak, że to cokolwiek zmienia. Skoro Louis mnie kontrolowałeś to wiesz, że zmieniłam wizerunek i nazwisko nie bez powodu. Nie chciałam być kojarzona ze sławnym na cały świat zespołem One Direction, bo to utrudniłoby mi jeszcze bardziej życie. Wiem, że wasza kariera się rozwinęła, ale w moim życiu, także zaszły pewne zmiany. Mam już 19 lat wy, także nie jesteście już nastolatkami. Mamy inne perspektywy patrzenia na świat, reprezentujemy różne systemy wartości, ale mimo tego każdy z was jest mi bardzo bliski. I nie chce was stracić- powiedziałam i czekałam na reakcję, któregoś z nich. Czułam w pewnym stopniu ulgę, ponieważ w końcu to wszystko z siebie wyrzuciłam. A tym samym znalazłam wyrzucony wcześniej klucz i ponownie otworzyłam drzwi do przeszłości. Czy będę tego żałować? Czas pokaże, jednak jednego jestem pewna. Nic i nikt nie jest już taki sam jak rok temu. Przede wszystkim ja się zmieniłam w znacznym stopniu, co nie raz pewnie skomplikuje życie nie tylko mi, ale i moim najbliższym.


Od autorki:
No i jest 3!!! Jee party hard hahaha :) Dłuższy od poprzedniego i to o wiele ^^ Chora jestem i siedzę w domu to postanowiłam jakoś wykorzystać ten czas. Hmmmm nie zawieszam bloga przez jeden dawny komentarz, który dzisiaj przeczytałam, a co na wspomnienia mi się zebrało :) Jego autorka  wie, że to jej ^^ Tak więc do następnego!

Kadi ♥

 Ps. A to fragment komentarza: 

[...] Za to, że poświęcałaś swój wolny czas, aby pisać kolejne rozdziały, mimo tego, ze nie pod każdym rozdziałem było tyle komentarzy, ile chciałaś, aby się pojawiło. 
Masz sporo czytelniczek i można było zauważyć, ze ktoś dodawał komentarze z anonima, tylko po to, abyś dodała kolejny rozdział historii! 
Wszystkim nam tak bardzo na tym zależało! ♥
Za to, że gdy miałaś chwilę zwątpienia nie zawiesiłaś tego bloga i co najważniejsze nie zostawiłaś nas! To byłby ogromny cios dla wszystkich.[...]

czwartek, 15 listopada 2012

...

Hej miśki!

Chcę was z góry przeprosić za dodanie takiego schrzanionego rozdziału, ale nie miałam nic innego, a nie chciałam, żebyście czekały dłużej. Zasmuca mnie fakt, że jest coraz mnie komentarzy, wiem, że nie chce się wam komentować, ale właśnie po to wstawiłam reakcję na dole. Jeżeli należycie do leniuchów to po prostu kliknijcie wybraną, będzie to dla mnie znak, że jeszcze tu zaglądacie i jest powód żeby pisać dalej, bo jak na razie poważnie zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga, bo jak widzę ciągniecie tego dalej nie ma sensu. Jeżeli chcecie, żeby blog był kontynuowany pokażcie mi to :) To zależy od was, ja i tak nie zakończę jeszcze tej historii po prostu dalsze losy Lottie pozostaną moją słodką tajemnicą, którą może kiedyś poznają tylko nieliczni :) No to zaczynamy. Czekam tydzień zobaczymy, ile osób się zainteresuje! :(

Kadi ♥

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 2 część II


Rozdział z dedykacją dla Pauli i Natki kochana wracaj szybko do zdrowia :*:*:*



Nerwowo spoglądałam na zegarek i niecierpliwie wyczekiwałam końca ostatniego w dniu dzisiejszym wykładu. Byłam wykończona, nie miałam na nic siły. Źle się czułam, a do tego dowiedziałam się, że babcia jest chora. Chciałam do niej pojechać, jednak coś mnie powstrzymywało. Ponownie musiałabym przekroczyć granice kraju, tak bardzo znienawidzonego przeze mnie. Nie potrafiłam wewnętrznie się zdobyć na taką decyzję.  Do tego nie miałam kontaktu z Adrianem od prawie tygodnia. Nie dawał znaku życia, a ja coraz bardziej zaczynałam się martwić. Do tej pory nigdy nie zachowywał się w taki sposób. W końcu profesor ogłosił koniec zajęć i mogłam spokojnie wrócić do swojego małego mieszkanka. Po godzinie 20 byłam w końcu na miejscu. Dzisiaj piątek, więc w będę mogła odpocząć i znaleźć trochę czasu dla siebie. Szybko zdjęłam płaszcz i wciągnęłam na nogi moje puchate kapcie. Nogi same zaprowadziły mnie do lodówki, byłam cholernie głodna i potrzebowałam dawki kalorii. Zrobiłam sobie szybko kanapki i zasiadłam na kanapie w salonie. Jak zwykle mnóstwo kanałów i nic ciekawego do oglądania. W końcu przełączyłam na jakiś program muzyczny. Nawet się nie spostrzegłam, a kanapek już nie było. Następnym celem była łazienka. Nalałam pełną wannę wody i zapaliłam trochę kadzidełek i świeczek. W pomieszczeniu panował bardzo romantyczny i tajemniczy klimat. Ciepła woda zawsze działała na mnie kojąco i uspokajająco. Czułam się tak jakby każda kropla zabierała z mojego umysłu problemy nurtujące mnie w danej chwili. Tak to zdecydowanie coś czego potrzebowałam. Nie wiem jak długo byłam w łazience, ale chwilę relaksu przerwał dzwonek dzwoniącego telefonu. Założyłam szlafrok i skierowałam się w stronę mojego iphona. W końcu znalazłam go w torebce. Na wyświetlaczu pojawił się numer mi nie znany. Niepewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Lottie proszę cię nie rozłączaj się. Daj mi szanse wyjaśnić…- nie wierzyłam w to, co słyszę. Przecież to nie możliwe.
- Czego chcesz?! Rok temu wyraźnie dałeś mi do zrozumienia, że już mnie nie kochasz i masz głęboko w dupie. Więc po co znowu pokujesz się do mojego życia?- zapytałam poirytowana.
- To nie tak, wiem popełniłem błąd. W tamtym momencie… To wszystko działo się tak szybko, to nie tak, że przestałem cię kochać. Po prostu bałem się tego wszystkiego. Zachowałem się jak gówniasz.- powiedział
- Niall, po co do jasnej cholery do mnie dzwonisz?! Nie mamy ze sobą nic wspólnego, rozumiesz nic. Jeżeli masz wyrzuty sumienia, to uwierz niepotrzebnie. Bardzo dobrze mi bez ciebie. Możesz powiedzieć Louisowi, że nic mi nie jest i dobrze sobie radzę bez was. Teraz po czasie mogę powiedzieć, że cholernie żałuję czasu jaki z wami spędziłam, było mi się źle z matką, ale jestem pewna, że życie z nią na pewno nie przewróciłoby mi wszystkiego do góry nogami, więc daruj sobie te wszystkie usprawiedliwienia. Potrzebujesz przebaczenia, otrzymujesz je. Każdemu się zdarza odkochać, ale wiedz, że strasznie mnie zraniłeś i nic absolutnie nic nie opisze tego, co w tym okresie przeżyłam.- wydusiłam w końcu z siebie i się rozłączyłam. Nie wierzyłam w to, że zadzwonił. Stałam tak z słuchawką w ręku przez jakiś czas. Żadne bodźce z zewnątrz nie miały dla mnie znaczenia. Po co zadzwonił? Nie mogę teraz się tym przejmować. Kolejny niemiły incydent w moim życiu, który na pewno już się nie powtórzy. Postanowiłam zapomnieć. Poszłam do swojej sypialni przebrałam się w piżamę. Rozsiadłam się na kanapie otulona kocem z kubkiem ciepłego mleka i włączyłam jakiś horror. W połowie filmu naprawdę się przestraszyłam. Bałam się ruszyć z miejsca, ale byłam bardzo ciekawa tego, co się dalej wydarzy. Film skończył się około godziny jedenastej. Znużona natłokiem dzisiejszych wrażeń, postanowiłam położyć się spać.

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Zaspana, nie do końca świadoma tego, co się wokół mnie dzieje, poszłam otworzyć. W drzwiach stał Adrian.  Jego obecność o 7 rano bardzo mnie zdziwiła, ale zarazem ucieszyła.
- Hej- powiedział, jak gdyby nigdy nic i wszedł do środka.
- Hi!? Nie odzywasz się od tygodnia i chodzisz sobie tutaj od tak. Może chociaż jakieś przepraszam. No słucham, czekam na wyjaśnienia- uniosłam się
- Wiem, przepraszam- powiedział skruszony- Ale tyle działo się przez ten tydzień. Dostałem możliwość stażu i musiałem wszystkiego formalności załatwiać od razu. Nie miałem kiedy do ciebie zadzwonić. To życiowa szansa i nie mogłem z niej zrezygnować. Nie myśl, że zapomniałem o tobie. Właśnie dlatego, że jesteś dla mnie ważna nie chciałem ci tego mówić od razu. Lottie dostałem możliwość stażu w jednej z najlepszych kancelarii prawniczych w Londynie, nie mogłem odmówić…- dalej go nie słuchałam. Adrian wyjeżdża do Londynu. Poczułam się cholernie zraniona i oszukana. Jak mógł mi nie powiedzieć?! Przecież wie, że zależy mi na nim na tym wszystkim, co nas łączy. Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie jest mi do końca obojętny, jednak nie potrafię go jeszcze pokochać. Łzy mimowolnie spłynęły mi po policzku.
- Ej mała nie płacz. Zobaczysz będzie dobrze.- powiedział
- Nie będzie – odparłam
- Będzie. Nie zostawię cię samej. Nie ma takiej możliwości. Chcę, żebyś jechała ze mną. Znaczysz dla mnie wiele, proszę cię leć ze mną- wypowiedział te słowa, na których dźwięk zrobiło mi się nie dobrze. Jak to możliwe? Czemu los się na mnie uwziął? Jednak wiedziałam, że muszę podjąć decyzję tu i teraz.
- Adrian polecę z tobą do UK. – wypowiedziałam z bólem serca, jednak świadomość straty kogoś tak mi drogiego, nie pozwalała postąpić inaczej. Wiedziałam, że on zdawał sobie sprawę, że dla mnie to duże poświęcenie, że dużo ryzykuję.
- Dziękuję- wyszeptał i musnął mój policzek. Nic więcej nie chciałam. On był osobą, którą potrzebowałam, dopiero teraz po przeszło roku dotarło do mnie, że zastępował mi brata. Zastępował mi Louisa…


Od autorki:
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że tak późno, ale w końcu jest. Nie będę się rozpisywać rozdział jaki jest, taki jest. Zresztą same ocenicie, no co nie ukrywam liczę :P
Do napisania!

Kadi ♥

wtorek, 6 listopada 2012

Info

Kochane przepraszam za taką długą nieobecność, ale mam taki zapierdziel w szkole, że nie wyrabiam z podstawowymi zadaniami, a co dopiero z opowiadaniem, co mnie bardzo zasmuca. Uwierzcie 1000 razy wolałabym pisać dla was niż ślęczeć nad książkami, no ale cóż życie. Następnego rozdziału wyczekujcie w weekend postaram się tutaj coś dodać. Jeszcze raz przepraszam :(
Kadi♥

poniedziałek, 22 października 2012

^^

Hejka robaczki!
Co tam u was? Czyta to opowiadanie, ktoś jeszcze? Zastanawiam się czy jest sens prowadzić to dalej, więc jak jesteście dajcie znać pod tym postem. Jak będzie 15 komentarzy to dodam w weekend kolejny rozdział :) Przekonał się w ten sposób, ile was jest. A tak po za tym Wasza Kadi kandyduje na stanowisko redaktora naczelnego gazetki szkolnej ^^  So trzymajcie kciuki :) 

Lots of love ♥
Kadi♥

niedziela, 7 października 2012

Od autorki :)

Chcę się odnieść do jednego z komentarzy pod ostatnim postem. Wszystkie rady przyjmuję, tak samo jak i uzasadnioną, popartą dobrymi argumentami krytykę. Jednak jest jedno "ale" ^^ Jakby nie było to ja jestem autorką tej historii i wiem, że niektórym z was nie musi ona się podobać i nie zmuszam was do jej czytania. Piszę, bo lubię pisać i sprawia mi to frajdę. Sądząc po komentarzach nie wychodzi mi to tak bardzo źle. 
Chcę wam wytłumaczyć moją wizję, bo jak zauważyłam niektóre z was nie rozumieją rozwoju wydarzeń w opowiadaniu. Założyłam sobie w ostatnich rozdziałach pierwszej części, że stworzę dwa równoległe do siebie światy, w których życie bohaterów będzie płynęło każde według swojej historii. Tak miało być od początku i tak pozostanie. Jednak kończąc to wszystko stwierdziła, że czas wrócić do rzeczywistości, bo nie jest i nigdy nie będzie to opowiadanie w całości fantastyczne, choć w niektórych momentach takie wątki się pojawiają i nie mogę temu zaprzeczyć. Sama jestem realistką i miłośniczką literatury realistycznej, więc nie potrafiłabym pisać o czymś w co tak naprawdę  nie wierzę. 
Wydarzenia, które miały miejsce od napadu Lottie w parku i jej gwałtu, nigdy nie miały miejsca, w świecie, w którym byli chłopcy, więc oni nie mają o niczym pojęcia. To był wytwór wyobraźni głównej bohaterki, która jak zauważyliście, w końcu wróciła do rzeczywistości. Widzę, że nie odpowiada wam ten fakt, ale proszę was poczekajcie i zrozumcie, że to dopiero początek. Akcja będzie toczyła się dalej i wypłynie jeszcze wiele niespodziewanych i zaskakujących wątków. Spróbujcie proszę wymazać z pamięci zakończenie, bo inaczej to nie ma sensu. Jak już piszę do serca, to chce wam zdradzić, że Lottie miała umrzeć i już nie wrócić i to miał być już koniec, jednak jej postać jest mi bardzo bliska i jak widać, nie potrafiłam jej uśmiercić. 
Kiedy bierzecie do ręki książkę i zaczynacie czytać, jestem pewna, że czytacie ją do końca, przynajmniej powinniście. Nie jestem na pewno pisarką, więc mój sposób tworzenia nie równa się z żadnym tworem stworzonym pod znanym nazwiskiem, jednak uważam, że mnie także się coś takiego należy. Jak wiele razy już pisałam, założyłam tego bloga pod wpływem chwili z założeniem, że nikt go nie będzie czytał, a jeśli już to będą to tylko moi znajomi i przyjaciele. 
Nie chce tu tylko pisać żalów, więc teraz skieruję te kilka słów do moich czytelniczek. Dziękuję za to, że jesteście ze mną i mimo tego, że nie wszystko się wam podoba, trwacie i czytacie :) To naprawdę wiele dla mnie znaczy i daje dużego kopa. 
Trochę się rozpisałam, więc kończę już ten jakże długi wywód myśli i napiszę tylko do następnego miśki!

Kadi ♥

Ps. Co myślicie o nowym wyglądzie bloga? :P

piątek, 5 października 2012

Rozdział 1 część II


Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego jak jeden gest, jedno wydarzenie, a przede wszystkie jedno zdanie mogą zranić i odmienić życie w krótkiej chwili. Całe moje wyobrażenie o świecie, o bliskich i przyjaciołach zmieniło się przez niego.  Pamiętam ten dzień, jakby to się wydarzyło dzisiaj. Czekałam wtedy w sali na jego przyjście, na pojawienie się ich wszystkich. Tak bardzo cieszyłam się z tego, że z powrotem mogę być przy nich. Czuć ich dotyk i bliskość, jednak moja radość była pozorna i tak naprawdę chwilowa. Wypowiedziane w tym dniu przez niego słowa, poraniły każdy skrawek mojej duszy. I zostawiły na niej wieczne blizny, których nie da się usunąć żadną operacją plastyczną. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że rany fizyczne kiedyś się zagoją, a bolesne wydarzenia z naszego życia zostawiają ślad na duszy do końca naszego istnienia. Najgorsze było to, że nie mogłam zrozumieć tego jak on mógł tak postąpić. Przecież obiecywał kochać mnie mimo wszystko. Teraz wiem, że były to tylko złudne, zaślepiające mnie słowa, a on okazał się fałszywym i bezuczuciowym chłopakiem, tak ja zresztą większość mężczyzn, których znałam. Nawet teraz w mojej głowie rozbrzmiewają słowa: Lottie, przykro mi, ale ja nie mogłem czekać. Już cię nie kocham i nie mogę cię oszukiwać.

Jednak to było rok temu, całe 12 miesięcy minęło tak szybko. Nawet nie zauważyłam tego upływu czasu. Jednak wniosły one wiele nowego do mojego życia. Zmiany, na które nawet ja nie byłam gotowa. Zaraz po wyjściu ze szpitala podjęłam decyzję, która bolała nie tylko mnie, ale i moich bliskich. Nie mieli oni jednak wpływu na to, co zrobię. Byłam pełnoletnia. Miałam 18 lat i mogłam postąpić według zachcianek. Tak naprawdę to była egoistyczna decyzja. Jednak wiedziałam, że nie potrafię dalej żyć w tym miejscu, a tak naprawdę pod jednym dachem z tym chłopakiem. Teraz pierwszy raz  wracam do tego dnia wspomnieniami i nie bolą mnie one tak bardzo. Czuję, że udało mi się w końcu dorosnąć. Dojrzałam do pewnych spraw, a tak naprawdę ósmego września zamknęłam przeszłość i wyrzuciłam klucz do drzwi, którymi można się do niej dostać. Dało mi to dużo. Naprawdę wiele wniosło do mojego nędznego istnienia. Wróciłam do Polski. Tak postanowiłam zacząć wszystko od nowa w starym miejscu. Zmieniłam image, ścięłam i przefarbowałam włosy i zaczęłam uczyć się od nowa polskiego. Rozpoczęłam kreślenie mojej historii na nowej białej kartce, tylko ja i czarne litery na gładkiej teksturze mojego życia.
Wiele osób mówiło mi, że ucieczką niczego nie załatwię. Jest to tchórzostwo z mojej strony. Jednak w swoim życiu wiele razy podejmowałam walkę, która nic nie dawała, a ból który ze sobą niosła zamiast mnie uodparniać, osłabiał coraz bardziej. Więc ten, jakże nieodpowiedzialny i niedojrzały czyn z mojej strony, okazał się dla mnie czymś w rodzaju psychicznego wstrząsu, który w pozytywny sposób wpłyną na moje samopoczucie i własną samoocenę. Zmieniłam nazwisko. Czemu? Tak wiele razy zadaje sobie to pytanie. Postąpiłam pod wpływem chwili. Jednak wiedziałam, że jest to jedyne wyjście. Nie chciałam być kojarzona już z rodziną Tomlinsonów. Teraz nazywam się Lottie Jonson i studiuję dziennikarstwo na jednym z wydziałów Uniwersytetu Łódzkiego. Wróciłam do korzeni. Do miasta mojego dzieciństwa. Staram się nie utrzymywać kontaktów z żadnym z chłopaków. Dowiaduję się o tym, co u nich z prasy i telewizji. Raz na pół roku wysyłam mamie sms, że żyję i mam się dobrze. Znalazłam pracę w małym wydawnictwie i zajmuje się korektą tekstów i tłumaczeniem ich z języka angielskiego na polski. Zaczęłam pisać nawet własną powieść na podstawie moich doświadczeń i przeżyć. Nie jest to autobiografia. Raczej coś w rodzaju pamiętnika, jednak nie ujawniam się w nim. Bohaterka jest tajemniczą osobą, zagubioną, żyjącą  w swoim własnym świecie. To właśnie w pisaniu odnajduję ucieczkę od natłoku codziennych spraw i obowiązków. Nie powiem, że nie tęsknie, bo skłamałabym. Jednak nauczyłam się żyć z tym uczuciem. Teraz jestem tu gdzie jestem, w miejscu, które od zawsze było moim domem.

Siedziałam w salonie w moim mieszkaniu w centrum i przeglądałam strony internetowe. Na jednej z nich natrafiłam na artykuł dotyczący nie kogo innego jak członków nie jakiej grupy One Direction. Zespół nadal dobrze prosperuję. Chłopaki są w trakcie trasy koncertowej, promującej ich czwarty album. Jedna informacja mnie zdziwiła. Na liście krajów znalazła się Polska. Wiem, że był to moment wyczekiwany przez wiele fanów i fanki. Jednak jest to już trzeci raz, kiedy chłopcy zawitają do tego kraju. Czasem się zastanawiam czy los nie daje mi znaku, że powinnam się z nimi spotkać i przynajmniej im wszystko wyjaśnić. Codziennie dostaje mnóstwo e-mali z zapytaniem: Co u mnie?- od Lou. Jednak na żaden nie odpisuje. Tak jest mi po prostu łatwiej. Czy słusznie postępuje? Nie mnie to oceniać.  Zamknęłam pośpiesznie zakładkę strony i wyłączyłam laptopa. Materiały już wcześniej przesłałam szefowej. Dostawałam ponad trzy tysiące wypłaty. Wystarcza mi to spokojnie na zaspokojenie potrzeb. Pieniądze na studia otrzymałam od dziadków. No właśnie, babcia i dziadek byli jedynymi osobami, z którymi utrzymywałam kontakt. Wiedziałam, że skoro są oni rodzicami mojego ojca prędko nie powiedzą matce o tym, co się ze mną dzieje, a nawet byłam pewna, że tego nie zrobią. Dzisiaj tak jak zawsze popołudniową porą szłam na wykład dotyczący pracy w mediach publicznych. Nie była to rzecz, która mnie zbytnio ciekawiła, ale w ten sposób nie nudzę się tak bardzo. Owszem mam znajomych, ale oni albo są o tej porze w pracy albo tak jak ja na popołudniowych wykładach. Przechodziłam właśnie obok domu mojego jedynego w tym kraju przyjaciela- Adriana. Zastępował mi rodzinę i był kimś komu ufałam. Tylko on znał tajemnice mojej przeszłości. Był moim przeciwieństwem. Zawsze pozytywnie nastawiony do życia, pogodny, żyjący z dania na dzień, nie przejmujący się przyszłością, kochający życie. Robił specjalizację w prawie angielskim i przez to m.in. wiele czasu spędzaliśmy razem. Prześladował mnie swoimi pytaniami dotyczącymi życia w UK, jednak mnie to nie nudziło. Nie wracałam tylko myślami do moich relacji z bliskimi i uczuć jakimi ich darzyłam. Jesień była w tym roku szczególnie zimna. Jak tutaj przyjechałam prawie cały czas świeciło słońce, co dodawało uroku uliczką miasta. To prawda Polska ma swój urok, który potrafią docenić przyjezdni. Rzadko zdarza się Polak, który dostrzega magie kryjącą się w zakątkach tego urokliwego kraju, skoro tylko wystarcz nauczyć się patrzeć. Nie postrzegać wszystkiego takim jakim jest, doszukiwać się piękna, które niestety jest rzeczą, która dla każdej jednostki jest czymś zupełnie innym. Kiedy wkraczałam do budynku uczelni, nie zdawałam sobie jeszcze do końca sprawy, jak ten dzień wstrząśnie moim życiem i jak wiele się w nim zmieni. To był dopiero początek huraganu, który dopiero wkraczał w moje istnienie ze zdwojoną siłą.



Od autorki;
W końcu napisałam rozdział pierwszy. Jestem ciekawa czy wam się spodoba. Nawet nie wiecie jak dużo przyjemności dało mi nakreślenie początków drugiej części tej historii. Dopiero nie dawno zdałam sobie sprawę z tego, że pisanie to coś, co kocham i trudno mi będzie z tego zrezygnować :) No i oczywiście zorientowałam się, że wybrałam niewłaściwy profil w liceum. No, ale cóż ten rok muszę przetrwać. A potem się pomyśli, co dalej. Czekam na wasze opinie i komentarze. 
Całuję i do następnego!
Kadi ♥

poniedziałek, 1 października 2012

Informacja!

Nowy rozdział pojawi się dopiero w sobotę bądź niedzielę. Miał być w ten weekend, ale mam taki nawał sprawdzianów i kartkówek, że niestety nie dałam rady. Przepraszam was za to z całego serca :) A teraz ważna sprawa. Jeżeli chcecie, abym zajrzała na wasze blogi, nie piszcie o tym w komentarzach pod postami, tylko napiszcie na mojego tt: @Kadi1504 lub na gg: 43174091. Postaram się w wolnym czasie wpaść i zostawić po sobie komentarz. Jeżeli opowiadanie mi się spodoba, umieszczę do niego link na moim blogu. No i jeszcze jedna mała uwaga, jeżeli od tego wpisu pojawi się jakaś reklama nie zawierająca w sobie opinii dotyczącej rozdziału bądź notki będzie od razu usuwana. Do napisania dzióbki!
Kadi♥

poniedziałek, 17 września 2012

Prolog część II


Perspektywa Michała:

Wieść o wypadku Lottie nie dawała mi spokoju. W każdej gazecie, na każdym portalu informacja o brutalnym napadzie i śpiączce mojej Mileny, przepraszam Lottie. Ona teraz była siostrą Louisa, a ja jednym z wielu chłopaków na świecie, nikim wyjątkowym. Tak bardzo chciałem złapać ją za rękę i po prostu przy niej być. Minęły dwa długie lata. To szmat czasu, jednak ona nadal jest w mojej głowie. Teraz jest już dorosła. Chyba jestem jedną z niewielu osób, która wierzy w to, że ona w końcu się obudzi. Niall zwątpił, poddał się za, co mam ochotę mu przyłożyć. Znalazł sobie dziewczynę i cieszy się życiem. Więcej czasu spędza przy jej łóżku Harry. Dziwi mnie to bardzo, jednak cieszę się, że ma chociaż takiego przyjaciela. Niestety mi nie jest to dane. Udało mi się ułożyć życie na nowo. Mam dziewczynę, studiuje. Gdzie? Na Akademii Artystycznej w Londynie. Jednak staram się nie mieszać w jej prywatne życie. Wiem, że Milena cieszyłaby się z takiego obrotu sprawy. Nigdy nie uda mi się o niej zapomnieć i wymazać z pamięci tych lat wspólnie spędzonych. Mimo tego wszystkiego ona nadal pozostanie dla mnie kimś ważnym i wyjątkowym. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Teraz nauczyłem się żyć z tą świadomością, że jej nigdy nie odzyskam. Postanowiłem przed powrotem do kraju na święta Bożego Narodzenia, odwiedzić szpital i złożyć Lottie życzenia. Szczerze miałem głęboką nadzieję, że będzie słyszała to, co do nie mówię. Szedłem ośnieżonymi uliczkami Londynu i wspominałem nasze ostatnie święta. Po przekroczeniu progu szpitala, udałem się w kierunku sali, w której leżała moja przyjaciółką. Cieszyłem się, że nikogo w niej nie było. Leżała na łóżku taka blada i bezbronna. Wyglądała jak anioł. Usiadłem na jednym z krzeseł.

- Lena wiem, że mnie słyszysz. Nawet nie wiesz, ile czasu zbierałem się, żeby to przyjść i cię zobaczysz. Wydaje mi się, że jesteś ze mnie dumna. Znalazłem dziewczynę. Klara jest naprawdę bardzo ciepłą i kochaną osobą. Nie myśl, że zapomniałem o tobie. Nie to nigdy się nie stanie. Jesteś już dorosła. Jak ten czas szybko leci. Minęły dwa długie lata. Zostały cztery dni do świąt. Jak widać Louis z Harrym już tu byli. Cieszę się, że masz takich ludzi przy sobie. Na początku byłem zazdrosny, jednak teraz wiem, że oni cię kochają tak mocno jak ja i na pewno nadal wierzą w to, że wrócisz do nas. W Polsce po starem. Twoi rodzice dobrze sobie radzą. Nawet nie wiesz, jak w tym wielkim domu jest pusto. Twoja mama dopiero teraz zrozumiała, ile znaczyłaś dla niej. Jednak jak sama wiesz, czasu cofnąć się nie da.

Zakończyłem swojej przemówienie i ścisnąłem mocniej dłoń dziewczyny. Na pożegnanie ostatni raz musnąłem jej usta. Niespodziewanie jej powieki zadrżały. Zastygłem. To nie możliwe?! Otworzyła powoli oczy. Zdziwienie na jej twarzy było ogromne, jednak zaraz jej usta ułożyły się w szczery uśmiech. Ulżyło mi. Wybiegłem pośpiesznie z pomieszczeniu po lekarza. Ten od razu zareagował. Zauważyłem, że do pokoju Lottie zmierza Louis i chłopaki z 1D. Jej brat był wyraźnie zdziwiony całą sytuacją. Opuściłem budynek. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem do świecie. Moja Lena się obudziła to najlepszy prezent gwiazdkowy w moim życiu.

Narrator:
Lottie po dwóch latach obudziła się ze śpiączki. Sama była zaskoczona, że anioł chciał ją sprawdzić. Jednak jedno było pewne dziewczyna nie spodziewa się, że aż takie zmiany zaszły w życiu chłopaków i że nic nie będzie takie jak przed napadem. Mimo tego wszystkiego czas dalej płyną. Dziewczyna będzie musiała się zmierzyć z kolejnymi problemami i uleczyć zranione serce, które rozpadło się na miliony części w dniu jej powrotu na ziemię. W tym momencie zapragnęła z powrotem zasnąć. Czy uda jej się pokonać przeciwności? I czy w końcu w jej życiu zagości szczęście? Czas pokarze.



Od autorki:
Witam moje kochane czytelniczki! Nawet nie wiecie jak się stęskniłam za pisaniem tej historii dla was. Już sobie wszystko powoli układam i postanowiłam do was wrócić. Wiem, że ten prolog jest beznadziejny. Przepraszam, ale muszę z powrotem wpaść w mój rytm. Nie pisałam już nic od dobrego miesiąca, więc wybaczcie proszę błędy. Teraz czuję, że jednak pisanie to jest rzecz, która sprawa, że czuję  się szczęśliwa. Mam nadzieję, że wam spodoba się dalszy ciąg losów Lottie. 

Rozdział postaram się dodawać w miarę możliwości i pisać w wolnym czasie od nauki. Nie gniewajcie się jak będę miała drobne poślizgi same wiecie jak to w szkole bywa ;/ W ciągu dwóch tygodni powinien pojawić się to pierwszy rozdział.

Do napisania!

Kadi♥

wtorek, 4 września 2012

Ogłoszenie :P

Kochane moje :P Postanowiłam zacząć pisać drugą część tej opowieści i wyjaśnić wam to całe zamieszanie w epilogu :) Mam nadzieję, że się cieszycie ^^ Z całym opowiadaniem powrócę w połowie września, daje sobie czas na zaaklimatyzowanie w liceum. A jak u was początek roku? Są tu jacyś licealiści? Jakie macie wrażenie i odczucia? :) Ja osobiście nie wiem, co mam myśleć. Ten pierwszy dzień pozostawię bez komentarza. Nowi ludzie, nowe miasto, nowa szkoła. :) 
 Mam pytanie, czy w drugiej części chcecie zobaczyć Michała? 
Zdradzę wam tylko, że życie Lottie nie co się skomplikuje. :D
Do napisania!
Kadi ♥