niedziela, 26 sierpnia 2012

epilog




Od śmierci Lottie minęło pół roku. Niall dobrze radzi sobie w roli ojca. Mała Julie rośnie jak na drożdżach. Przyjaciele nie opuścili blondyna, wspierają go we wszystkim. Jego córeczka jest oczkiem w głowie całego zespołu, a przede wszystkim Louisa, który nadal nie pogodził się ze śmiercią siostry. Lottie zostawiła dla swoich bliskich film, w którym wyjaśniła całą sytuację. Niall musiał być silny. Wziął się w garść i żyje tylko dla przyjaciół i swojej córeczki. Ale w głębi serca czuje ogromny ból, pustkę po stracie osoby, którą kochał nad życie. Zespół nadal koncertuje, ale to nie są ci sami chłopcy, już nie. W dniu pierwszych urodzin Julie, Louis w końcu postanowił obejrzeć dvd. Wszyscy usiedli przed telewizorem. Na ekranie pojawiła się roześmiana twarz blondynki i padły pierwsze słowa z głośników telewizora:

Jeśli oglądacie ten film to znaczy, że mnie już nie ma przy was. Na wstępie chciałam was serdecznie przeprosić, bo was oszukiwałam. Tak, kłamałam. Byłam chora, miałam raka. Lekarz postawił mnie przed wyborem, moje życie albo życie naszej córeczki Niall. Nie mogłam wybrać inaczej i nie mogłam wam powiedzieć, bo przekonywalibyście mnie do zmiany decyzji. Ale ta mała istotka, która jest teraz we mnie za dużo dla mnie znaczy, żeby ją pozbawić życia. Nie miej mi za złe tego, że was zostawiłam Niall. Gdybym nie wiedziała, że sobie poradzisz nie zrobiłabym tego. Jesteś i mam nadzieję pozostaniesz dla Julie najlepszym ojcem na świecie i bądź zawsze przy niej, bo teraz ma tylko ciebie. Proszę cię, kiedy będzie więcej rozumiała opowiedz jej o mnie. Chce żeby zapamiętała mnie uśmiechniętą, kochającą ją ponad wszystko. A ty proszę nie zadręczaj się po moim odejściu, znajdź kobietę, która pokocha cię równie mocno jak ja i obdarzy nieskończoną miłością naszą córeczkę.
Louis zawsze będziesz moim ukochanym braciszkiem, którego nigdy nie zapomnę i ty też o mnie pamiętaj. Nie zmarnuj szansy na miłość. Eleonor jest świetną dziewczyną i wiem, że nadaje się na żonę dla ciebie. Proszę pomóż Niallowi w opiece nad Julie. Wiem, że będziesz świetnym wujkiem. Żałuję szczerze żałuje, że nie będzie mnie na twoim ślubie, ale wiedz, że w tym szczególnym dniu, tak jak zawsze będę przy tobie.
Chłopaki pamiętajcie, gdzieś w świecie czeka na was miłość i kiedyś ją znajdziecie. Harry proszę cię przekaż Julie twój talent do gotowania, Zayn tu twój talent do dobierania ubrań, a ty Liam proszę cię pilnuj jej i naucz odpowiedzialności.
Teraz kochane maleństwo chciałabym się zwrócić do ciebie. Pamiętaj, że mamusia cię kocha i zawsze przy tobie będzie. Wystarczy, że kiedy będzie ci smutno spojrzysz w niebo, ja tam będę. Przykro jest mi z tego powodu, że nie zobaczę jak dorastasz, jak stawiasz pierwszy krok. Ale pamiętaj we wszystkim, co zrobisz będę cię wspierać i nie pozwolę ci popełnić głupstw. Rośnij, rozwijaj się i wpieraj tatusia, bo on nie da rady bez ciebie kruszynko.
Mój czas właśnie się kończy, ale to nie jest koniec dla was. Proszę was grajcie dalej i nie porzucajcie przeze mnie tego, co kochacie. Tak bardzo kochałam oglądać was na scenie i wiem, że Julie też będzie to sprawiać wielką frajdę. Nie odchodzę na zawsze, pamiętajcie kiedyś się znowu spotkamy. Mam nadzieję, że to szybko nie nastąpi. Kocham Was i do zobaczenia!
Wasza Lottie!

Obraz zniknął. Twarz Lottie do końca była roześmiana. Nie bała się tego, co przed nią. Wręcz przeciwnie była szczęśliwa, że dzięki niej na świat przyszła istotka, która zawsze będzie częścią jej samej i będzie kochana przez jej bliskich. Po policzkach wszystkich spłynęły słone łzy żalu i rozgoryczenia. 
- Julie to była twoja mamusia. Słoneczko pamiętaj ona zawsze będzie przy nas- powiedział Niall do swojej córki
- Mama- powiedziała dziewczynka, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
Niall przytulił Julie.
- Jesteśmy rodziną i nic tego nie zmieni. Lottie wiem, że teraz jesteś przy nas. Kocham cię, słyszysz i przyrzekam, że postaram się spełnić twoje prośby. Nigdy cię nie zapomnimy, kochanie. Zawsze będziesz w naszych sercach. 
Wszystko, co było minęło. Wspomnienia pozostaną, lecz życie toczy się dalej. Czas iść na przód, choć tak trudno to zrobić. Zamknąć przeszłość, nie roniąc łez. 


Trzy lata później oczami Lottie:


Chciałabym żebyś sobie wszystko ułożył, ale nie wiem czy byś potrafił. Będziesz czekać jesteś taki jak ja. Nie chce szukać kogoś kto wypełni twój świat. Żyjesz wspomnieniami, żyjesz tym co było, żyjesz tym co niestety się już zakończyło. Choć mieliśmy czasem gorsze dni, mam nadzieje, że wierzyłeś w moją miłość. Powiedz mi, ile siły trzeba w sobie mieć, żeby takie sytuacje można było znieść. Całe życie w jednej chwili traci smak, a nadzieja upada jak płonący wrak. Chciałabym by to wszystko było snem, żebyś mógł się obudzić i zobaczyć mnie. Może i dobrze, że życie nie jest wieczne, bo wiem, że przyjdziesz do mnie jeszcze.

Nuciłam słowa jednej z polskich piosenek, która została w mojej pamięci. Tak bardzo pasuje do sytuacji, w której się znalazłam. Nie jestem w stanie iść dalej i zostawić ich samych. Obiecywałam czuwać i słowa dotrzymam. Zastanawiam się po co Bóg chciał, żebym wróciła, jeżeli po tak krótkim czasie zabrał mnie do siebie z powrotem. Wyrządziło to więcej bólu i cierpienia moim najbliższym, a teraz także mnie. Za pierwszym razem tak nie cierpiałam, bo tak naprawdę miałam tylko jedną osobę za którą mogłam tęsknić. Teraz jest zupełnie inaczej. Miałam rodzinę, która bezgranicznie mnie kochała i córkę, którą tak krótko widziałam. To bardzo boli. Chciałabym móc ją trzymać teraz w ramionach i uronić przed całym złem tego świata. Widzę jak Niall się męczy i nie potrafi iść dalej. Cholernie się męczy życiem i nie słucha jak mu mówię, że czas iść na przód, chociaż ja sama nie potrafię zrobić kolejnego kroku.

Dzisiaj mijają trzy lata od mojej śmierci. Tutaj trochę inaczej mija czas. Jestem z Lottie w tym miejscu dopiero 3 miesiące. Ten czas tak mi się strasznie duży. Nie chciałam i nigdy nie będę chciała ich opuścić. Wiem teraz, że nie wykorzystałam w pełni swojej szansy. Ale drugi raz postąpiłabym tak samo. 
Siedziałam teraz na brzegu jeziora i czekałam. Na co? Nie mam pojęcia. Po prostu czekałam. Czy to naprawdę jest koniec? Czy moja historia się już kończy? Czy nigdy już nie zobaczę moich najbliższych? Poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się.
-Wiem, co teraz przeżywasz i to mnie utwierdziło w przekonaniu, że miałem rację. Udało ci się, przeszłaś próbę.
- Co?- zapytałam zdezorientowana.
- Zobaczysz.- dopowiedział z tajemniczą miną, a ja poczułam, że się unoszę i przed oczami zawirowało mi całe życie od dnia napadu w parku. Poczułam mocne ukłucie w klatce piersiowej. Słyszałam pisk aparatury. Byłam… w szpitalu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przy szpitalnym łóżku siedział Niall. W jego oczach było tyle bólu i cierpienia. Mocno ściskał dłoń dziewczyny. Przyjrzałam się jej i doznałam szoku, przecież to niemożliwe, to nie może być…


Narrator:
Czy to jest naprawdę koniec historii Mileny? Dziewczyny, która dostała drugą szanse od losu i nie bała się zaryzykować. Na czym polegała próba i kogo zobaczyła dziewczyna? To wie tylko jedna osoba- ja. Co będzie dalej? Czy jest w ogóle dalszy ciąg tej historii? Czy jednak kończy się ona teraz. W tym miejscu i czasie. O tej godzinie, w ten wyjątkowy dzień. Od którego wszystko się zaczęło i się skończy. Ale czy akurat w taki sposób, czy może wydarzy się coś jeszcze, co wszystko odmieni. Czas pokaże, bo jak się okazało mnie ma rzeczy niemożliwych.

Koniec

_____________________________________________________________________

Od autorki:

Teraz spokojnie mogę napisać, że to KONIEC. Podsumowując na tę chwilę miałam:
- 5011 wyświetleń *__*
- W sumie zamieściłam na tym blogu 34 posty w tym 27 rozdziałów opowiadania
- Największym zainteresowaniem cieszył się prolog, 250 wyświetleń
- Najwięcej komentarzy zostawiliście pod 22 rozdziałem- 24

Moje opowiadanie odwiedziły osoby z:
Polski, Rosji, USA, UK, Łotwy, Niemiec, Węgier, Korei Południowej, Bułgarii oraz Szwecji.

Obserwatorzy: 24 osoby

Z całego serca chciałabym podziękować:

Na początku moim znajomym:

Paulinie - Mojej przyjaciółce bez, której ten blog, by nie powstał
Lucy - za twoje komentarze i za to, że czytałaś
Gosi - za to, że mimo wszystko pozostała moją stałą czytelniczką. 
Krysi i Asi - Kochane jesteś niezastąpione :P
Pauli O oraz Ilonce- miśki, to, że przeczytałyście znaczy dla mnie bardzo wiele :* ♥

Teraz osobą, które napisały do mnie na gg bądź tt:

Darii, Natalii P, Anicie, Pati ♥ oraz Karolinie( @legokaro) - miałam i mam nadal w was ogromne wsparcie. Mam nadzieję, że będziemy miały okazję się spotkać. 

Julce, Klaudii Pipczyńskiej, Wice Powierży, Sandrze, Marcie, Natalce( Hariett), @karLIa136, Eli, @patriciaa480 - dziewczyny nawet nie wiecie, ile znaczy dla mnie to, że napisałyście do mnie i mogłyśmy się bliżej poznać. Wasze komentarze naprawdę dodawały skrzydeł. 

Teraz pozostali:
Niebieskooka, Nina, @DanielleLiamPL, Killer smile, zuzix, Patrycja, kasiuchnna15, Hazzie. ♥, Tyśka, Wiktoria., patrysia, Natalies, Twinkleineye, Spreitler, Blogerka ♥, puzel ;))))), Weronika ;*, See No More, Mrs. Styles ♥, JustynaandWika, Triada, puzel oraz Księżniczka Morku.
Dziewczyny dziękuję za to, że poświęcałyście te chwile czasu, czytałyście i komentowaliście moje bazgroły ♥♥♥


No i na koniec moje kochane anonimki Wam, także z całego serca dziękuję!

No to tyle, ode mnie. Mam nadzieję, że historia Lottie dostarczyła Wam dużo wrażeń i emocji. Liczę na to, że nie zanudziłam was swoim pisaniem. Nie wiem, co jeszcze mogę Wam napisać. Kocham Was i nam nadzieję, że do napisania, kiedyś tam ♥♥♥

Kadi ♥




sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 25 ostatni


Rozdział z dedykacją dla Wszystkich Czytelniczek tego bloga ♥♥♥


Ważne!
Ze względu na to, że jest to ostatni rozdział  na tym blogu, mam do was jedną prośbę. Chciałabym was prosić o to, żeby każda osoba, która czytała tego bloga pod tym postem zostawiła komentarz lub jakikolwiek znak obecności jej na tym blogu. Zobaczę w ten sposób ile Was tak naprawdę było i czy liczba 60 czytających ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Na podziękowania przyjdzie czas w epilogu, więc na razie wstrzymam się z tym jak i także z pożegnaniem. Płaczę, pisząc te słowa, bo jest mi bardzo ciężko kończyć to w ten sposób. Wiem, że wiele z was liczyło na inne zakończenie tej opowieści. Rozdział dodaj mimo tego, że pod poprzednią notką jest tak mało komentarzy. Trudno. A teraz zapraszam was na ostatni rozdział opowiadania 
life can't be reproduced ♥

Kadi♥



6 miesięcy później:

Ze snu obudził mnie okropny ból w dole brzucha. Myślałam, że to przejdzie. Jednak z każdą minutą stawał się coraz silniejszy.
- Niall proszę cię obudź się- powiedziałam i lekko potrząsnęłam mojego narzeczonego.
-  Co się dzieje?- zapytał zaspanym głosem. Nie dziwię mu się była 3 w nocy. Jednak ból nie ustępował, poczułam ja stróżka potu spływa po moim czole. Popatrzyłam w oczy blondynowi. Widziałam w nich strach.
- Niall proszę cię pomóż mi- błagałam. Bolało mnie jak cholera, do tego zaczęło kręcić mi się w głowie. Rak był w zaawansowanym stadium. Wiedziałam, że mogę tego nie przeżyć. Ale nie miałam wyboru, a moim bliskim nie mogłam powiedzieć prawdy. Bałam się, po raz kolejny bałam się końca. 
- Louis!- wydarł się Niall- Louis do jasnej cholery chodź tutaj!
Byłam pewna, że krzyk blondyna obudził wszystkich domowników. 
- Lottie oddychaj, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – bardziej przekonywał siebie niż mnie
Do naszego pokoju wpadł wystraszony Lou i El.
- Lottie co się dzieje?- dopytywała się dziewczyna mojego brata
- Chyba się zaczęło- odpowiedziałam niepewnie i krzyknęłam z bólu. 
- Dzwoń po karetkę- nakazała Louisowi brunetka
- Lottie musisz być silna, dasz radę- powiedziała 
- Wiem, ale to tak bardzo boli- żaliłam się. Ale wiedziałam, że dam radę. Muszę dać radę dla tego maleństwa.
Ambulans przyjechała po 5 minutach.
- Niall proszę cię nie zostawiaj mnie- błagałam
Blondyn wsiadł ze mną do karetki. Ten czas dłużył mi się niemiłosiernie. Byłam pewna, że to już koniec. Mój koniec. Przez cały ten czas wiedziałam, że to kiedyś nadejdzie. Nie chciałam ich zostawiać. Jednak dokonałam wyboru. Przewieźli mnie na wózku do sali porodowej. Niall przez cały czas nie puszczał mojej ręki. 


-1,2,3 przyj!!!- słyszałam po raz kolejny wypowiadane przez lekarza słowa. Powoli opadałam z sił. Miałam mroczki przed oczami i okropnie kręciło mi się w głowie. W końcu usłyszałam płacz mojej córeczki i dostrzegłam łzy w oczach Niall. 
- Chce pan przeciąć pępowinę?- zapytał blondyna lekarz. Mój chłopak tylko pokiwał głową. 
Teraz byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Nie potrzebowałam nic więcej. To był dla mnie dowód, że Niall da sobie radę jako ojciec. Pielęgniarka wręczyła mi dziecko. To był ten moment, moment pożegnania. Powoli uchodziło ze mnie życie, a tętno spadało.
- Witaj kruszynko!- powiedział, a na mojej twarzy zagościł uśmiech.- Obiecaj, że zajmiesz się tatusiem. Kocham was- powiedziałam i czułam jak moje powieki stają się coraz cięższe. Nie bałam się tego, co przede mną. Wiedziałam, że Niall nie pozwoli skrzywdzić Julie i będzie ją kochał całym sercem. Dla mnie to był koniec, który powinien już dawno nastąpić. Wiem, że wróciłam na ziemię po to, aby zaznać miłości i poznać prawdziwe rodzinne więzi. Jednak nie odchodziłam bez owocnie. Dzięki mnie na świat przyszła istotka, która będzie kochana przez całą moją rodzinę. Patrzyłam na uśmiechniętą buźkę mojego maleństwa i całym sercem pragnęłam, żeby ta chwila nie nastąpiła. Tak bardzo chciałabym być przy niej cały czas i czuć jej dotyk. Cieszyć się jej obecnością razem z Niallem. Stanąć na ślubnym kobiercu. Spojrzeć Niallowi w oczy i powiedzieć „tak”. Jak w przysiędze słowa- „Dopóki śmierć nas nie rozłączy. Szkoda, że ta tak szybko nadeszła. Twarz mojego skarba i jego ojca stawała się coraz bardziej niewyraźna. Chciałam jak najdłużej przedłużyć ten moment. Mój uścisk na dłoni Niall rozluźniał się. Wiedziałam jedno, ta chwila pozostanie w moim sercu na wieczność. Nie pozwolę ich skrzywdzić, będę przy nich i będę ich wspierać. Mój duch nigdy stąd nie odejdzie. Nie chciałam nikogo ranić, a tym bardziej tracić najbliższych. Najbardziej bałam się o Louisa. On był taki kruchy i delikatny. Zawsze mi powtarzał, że jestem jego małą siostrzyczką i wpierał mnie we wszystkim. Nie osądzał jak zaszłam w ciążę z Niallem. Cieszył się moim szczęściem. Kocham tego wariata całym sercem. Przed sobą widziałam uśmiechniętą twarz Lottie, która wyciągała w moją stronę rękę. Teraz wszystko przeminęło. Wiedziałam, że będzie dobrze. Nie pozwolimy ich skrzywdzić. I kiedyś się spotkamy. Chwyciłam jej rękę i podążyłam w stronę światła, w którym będzie lepiej, ale wiem jedno nigdy ich nie zostawię.


Oczami Nialla:

Usłyszałam pisk maszyny, który oznaczał, że serce Lottie przestało bić. 
- Nie zostawiaj mnie, proszę- błagałem
Pielęgniarka zabrała jej dziecko, nasze dziecko i kazała mi opuścić salę. Resztę pamiętam jak przez mgłę. Lekarze przystąpili do reanimacji. A w pamięci utkwiło mi jedno zdanie, które rozniosło się po moim umyślę.
- Godzina zgonu 6:12
Nie mogłem w to uwierzyć. Wpadłem do sali i podbiegłem do niej. Jej dłoń była jeszcze ciepła.
- Lottie, kochanie słyszysz mnie? Nie możesz mnie opuścić. Wróć do nas. My się potrzebujemy. Ja cię potrzebuję. Nie dam rady bez ciebie. To nie może się tu skończyć. Błagam cię nie zostawiaj mnie. Proszę- przejechałem dłonią po jej policzku. Wyglądała jak anioł. Mój anioł. Ona nie mogła odejść, nie mogła mnie zostawić. To się nie dzieje naprawdę. Dlaczego do jasnej cholery ja? -  pytałem siebie w myślach. Co ona takiego zrobiła? Dlaczego mi ją odebrałeś? Zabierz mnie, ona musi żyć. Nie może umrzeć. Jeszcze nie teraz.
- Lottie skarbie pamiętasz jak mi mówiłaś, że zestarzejemy się razem. Że będę grał na gitarze naszym wnukom. Że mnie nie opuścisz. Proszę cię powiedz, że to pamiętasz?! Mówiłaś, że będziemy razem. Jak cieszyłaś się na nasz ślub. Nie możesz, błagam cię wróć. Nie zostawiaj mnie. – wypowiadałem słowa, których ona i tak już nie słyszała. Ale myślałem, że jak je usłyszy, to wróci do mnie i powie, że to jest jeden z tych cholernych nocnych koszmarów. Znowu będę czuć jej dotyk, zobaczę jak się uśmiecha i powie, że wszystko będzie dobrze i damy radę, że razem wszystko przetrwamy.
Z amoku wyrwały mnie słowa pielęgniarki.
- Przykro mi, ale musi pan opuścić salę- powiedziała. W tej chwili nie miałam na nic siły. Wiedziałem, że jeżeli nie ma jej, to nie ma też mnie. Byliśmy jednością. Patrzyłem przez szybę jak wywożą ciało Lottie z sali. Nie potrafiłem opanować łez. Widziałem zszokowany wyraz twarzy Louisa. Pewnie już wiedział, co się stało. Podbiegł do mnie Liam i mocno przytulił. Potrzebowałem tego, potrzebowałem wsparcia. Wtuliłem się w bluzę blondyna i płakałem, najzwyczajniej w świecie płakałem. Godziny mijały, a ja nadal siedziałem w tym samym miejscy i roniłem łzy w ramie przyjaciela. Zauważyłem, że ktoś nad nami stoi. Podniosłem głowę. 
- Przykro mi z powodu śmierci pana dziewczyny. Ale chce pan zobaczyć córeczkę?- zapytała kobieta z żalem w głosie.
Przytaknąłem i udałem się za nią. Wszyscy moim przyjaciele podążyli za mną. Wszedłem do pomieszczenia ubrany w fartuch. Pielęgniarka podała mi moją córkę. Była tak podobna do Lottie.
- Julie tatuś jest przy tobie. Zobaczysz razem damy radę. Lottie wiem, że teraz jesteś przy nas. Obiecuję nie zawiodę cię. Kocham cię.- powiedziałem i przytuliłem małą, była częścią Lottie, która jako jedyna pozostała teraz przy mnie. Czułem w sercu niewyobrażalny ból, nic już nie będzie tak jak wcześniej.
- We were made for each other
Out here forever
I know we were
All I ever wanted was for you to know
Everything I do I give my heart and soul
I can hardly breathe, I need to feel you here with me – powiedziałem, a po moim policzku spłynęła kolejna łza smutku i rozgoryczenia. Te uczucia pozostaną ze mną już do końca. Bo nasza miłość była wieczna i nic nie jest w stanie zniszczyć tego uczucia. Nawet śmierć. 



czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 24

Z dedykacją dla Darii i Natalki P 
Dziękuję Wam słoneczka za wsparcie



Ten tydzień z Niallem zdecydowanie za szybko dobiegł końca. Jednak przez ten czas udało mi się go jeszcze lepiej poznać i zrozumieć, a tak naprawdę przekonałam się, ile on dla mnie znaczy i jak wielkie jest nasze uczucie. Martwi mnie jedna rzecz, o której już rozmawiałam z moim chłopakiem. Podczas jednego ze stosunków pękła nam gumka. Już się umówiłam na wizytę do ginekologa, ale wiem jedno, jeżeli los chciał, żebym w takim momencie zaszła w ciążę, to mogę się jedynie cieszyć. Może i to jest egoistyczna postawa, ale wiem jedno. Kiedy mnie nie będzie, na świecie, zostanie ktoś podobny do mnie, a przede wszystkim będzie owocem miłości mojej i Nialla. W końcu dotarliśmy pod willę chłopaków. W taksówce cały czas siedziałam wtulona w mojego skarba, który tak samo bał się tego, co przed nami, ale mimo wszystko obiecał mi, że nie zostawi mnie samej. Nawet widziałam w jego oczach radość, ale to chyba było tylko złudzenie. Wyszliśmy z samochodu, a starszy mężczyzna wyjął nasze bagaże. Udałam się w kierunku domu. Już w drzwiach czwórka wariatów rzuciła się na mnie i zaczęła ściskać. Najdłużej tkwiłam w ramionach Louisa. Tak mi go brakowało. Mimo wszystko kocham go mocno i nie wyobrażam sobie, że już mogę nie poczuć jego zapachu, nie usłyszeć głosu. Mimowolnie pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. 
-Tęskniłam- wyszeptałam
- Brakowało mi ciebie skarbie- powiedział i mocniej mnie objął
Staliśmy tak i cieszyliśmy się sobą. 
- Dobra koniec młoda- zaczął mój braciszek
- No jak możesz. Było tak przyjemnie- odpowiedziałam naburmuszona i udałam się w kierunku salonu, gdzie znajdowali się już wszyscy domownicy. Zajęłam miejsce na kolanach mojego chłopaka.
- No to opowiadajcie- zachęcił nas Liam- Jak było w Paryżu?
- Wspaniale. Zakochałam się w tym mieście. Jest takie magiczne, naprawdę potrafi wpłynąć pozytywnie na człowieka.
- Czyli wyjazd się udał- podsumował Zayn
- W stu procentach- odparłam z uśmiechem- A teraz was przepraszam, ale idę się odświeżyć po podróży.
Zostawiłam mojego chłopaka i przyjaciół i udałam w kierunku swojego pokoju. Wzięłam długą relaksującą kąpiel i przebrałam w świeże ubrania. Wyszłam z pomieszczenie i położyłam się na swoim łóżku. Jutro mam wizytę, jeśli okaże się, że jednak jestem w ciąży, będę miała świadomość, że zawiodłam wszystkich wokoło. Przede wszystkim Louisa i rodziców. Jednak oni nie wiedzą, że dla mnie to dziecko byłoby darem. Świadectwem, że nie odchodzę bezowocnie, że jednak coś potrafię i że mimo wszystko nie boję się końca. Znałam realia. Jeśli spodziewam się dziecka, śmierć jest nieunikniona. Lekarz powiedział, że moje serce nie jest przygotowane na takie obciążenie, a przede wszystkim nie będę mogła przyjmować lekarstw. Same minusy, a jednak mino wszytko to byłoby spełnienie moich marzeń. Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam w krainę snów. 
Obudziłam się rano przekryta kocem. Od razu ogarnęła mnie obawa przed dzisiejszym badaniem. Szybko odświeżyłam się w łazience, przebrałam i zeszłam na dół. W kuchni już urzędował Liam, który parzył świeżą kawę. Posłałam mu uśmiech i zabrałam za przyrządzanie śniadania. Zrobiłam jajecznicę i nakryłam do stołu. Blondyn natomiast poszedł obudzić chłopaków. Po niecałych 20 minutach, co mnie bardzo zdziwiło, cała piątka siedziała przy stole. 
- Co wam się stało?- zapytałam lekko zszokowana
- Ale w jakim sensie?- odpowiedział pytanie na pytanie Hazza.
- No w takim, że udało się wam ogarnąć w 20 minut. Cud jakiś czy coś?- wyjaśniłam
- Aaa nie. Po prostu przez ten czas jak cię nie było jedliśmy posiłki z restauracji, co nam się trochę znudziło, dlatego żaden z nas nie pogardził przygotowanym przez ciebie śniadaniem- odparł Harry
- O matko Harruś jaki ty miły jesteś- powiedziałam z uśmiechem na twarzy i cmoknęłam lokatego w polik. Zajęłam moje stałe miejsce przy stole i także przystąpiłam do konsumowania śniadania. Kiedy wszyscy zjedli, ja wzięłam się za sprzątanie pomieszczenia. Umieściłam naczynia w zmywarce i wyczyściłam szafki. Kiedy wszystko było już czyste opuściłam kuchnię i ruszyłam na górę po torebkę. Byłam umówiona na godzinę 11, a dochodziła 10. Powoli wyszłam z domu i zmierzałam w kierunku przychodni. Jak na tę porę roku, pogoda była znośna. Weszłam niepewnie do budynku. Już przy wejściu przywitała mnie uśmiechem starsza pani, która oznajmiła, że doktor już na mnie czeka. Przekroczyłam próg gabinetu i usiadłam na jednym z foteli. Wyjaśniłam lekarzowi cel wizyty. Stwierdził, że najlepiej będzie w takiej sytuacji wykonać badanie USG, które rozwieje wszelkie wątpliwości. Położyłam się wygodnie na lekarskim łóżku, a doktor przystąpił do badania. Przez chwilę w pomieszczeniu panowała strasznie denerwująca mnie cisza. 
- Gratuluję- w końcu się odezwał- Jest pani w ciąży. To jest dopiero sam początek, ale już widać zarodek. Chce pani wydruk z badania?- zapytał
- Oczywiście- odparłam z radością
- W takim razie już go drukuję. Może się pani ubrać.- zakomunikował
Wytarłam żel z brzucha i z powrotem zajęłam miejsce przy biurku. Lekarz wręczył mi wynik i zaczął czytać moją kartę. Na jego twarzy zauważyłam zdziwienie, a zarazem strach.
- Dlaczego nie powiedziała mi pani, że ma raka? To zmienia całkowicie postać rzeczy. W takiej sytuacji może pani nie donosić ciąży. A prawdopodobieństwo, że nie przeżyje pani porodu jest jak 1/50. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest aborcja.
- Nie zgadzam się na żadną aborcję. Wiem jakie jest ryzyko i jestem gotowa je podjąć. 
- Jest pani pewna?! To wyrok śmierci
- Wyrok śmierci zapadł już dawno temu. Teraz chcę się cieszyć tym, że będę miała dziecko z chłopakiem, którego kocham. 
- Dobrze w takim razie przepiszę pani witaminy, skontaktuję się z onkologiem i ustalimy szczegóły. Na pewno terapia zostanie przerwana na czas trwania ciąży. Zapraszam na kolejną wizytę za dwa tygodnie.- powiedział i wręczył mi receptę. 
Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do pobliskiej apteki. Wykupiłam zalecone lekarstwa i powoli zmierzałam w kierunku domu.
Zastałam całą 5 w salonie. Każdy zajęty był czymś innym. Podeszłam do swojego chłopaka i powiedziałam, że musimy porozmawiać. Widziałam po jego minie, że boi się tego, co mam mu do przekazania. Weszliśmy do pokoju blondyna. Usiadłam na kanapie przy oknie i patrzyłam się głęboko w oczy mojego chłopaka.
- Niall ja nie wiem jak ci to powiedzieć. Ja... jestem w ciąży- wyszeptałam niepewnie
Jego reakcja mnie zdziwiła. Podszedł do mnie i wziął na ręcę. Zaczął kręci we koło. W końcu postawił mnie na ziemię.
- Lottie, kochanie będę ojcem. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Nie obchodzi mnie opinia innych. Kocham Ciebie i dziecko i nigdy was nie zostawię. Zaopiekuję się wami najlepiej jak potrafię.- wyznał i wpił się w moje usta. Wiedziałam, że teraz będzie tylko lepiej. Nic nas nie rozdzieli. Przed nami tylko rozmowa z Louisem i rodzicami. Zdaje sobie sprawę z tego, że będzie ciężko, ale uda nam się, wytrwamy.



Trzy miesiące później

Mam już widoczny brzyszek. Wszystko tak szybko się zmienia. Moje życie po tylu tragediach w końcu nabiera kolorów. Siedzę teraz w salonie i czekam. Niall zadeklarował, że przygoduje dla nas  kolecje. Chłopcy gdzieś się rozeszli. Jednak ja nadal mam w panięci radość na twarzy Louisa, która wywyołana była informacją o mojej ciąży. Oczywiście najpierw nakrzyczał na nas, ale w sercu ogromnie się cieszył i to mi wyznał. Wszyscy obchodzą się ze mną jak z jakiem. Nie moge nic zrobić sama. Najbardziej w rolę wujka wczuł się Harry, który  zakupił nam całą wyprawkę. Wiemy już jaką płeć będzie miało nasze maleństwo. Na świat przyjdzie Julie, moja córeczka. Z rodzicami nie było tak łatwo. Przeboleli to i widzę, że teraz nawet cieszą się z faktu, że zostaną dziadkami. Fani, także zaakceptowali ten fakt, nie obyło się bez hejtów, ale True Directioners pozostaną przy chłopcach mimo wszystko. Całe życie domowników toczy się teraz wokół mojej osoby. Co mnie irytuję. Troszczą się o mnie jak o małe dziecko, którym na pewno nie jestem. Moje rozmyślania przerwał Niall, który oznajmił, że skończył już przygotowywać kolacje. Dość niepewnie przekroczyłam próg kuchni. Stół był ładnie nakryty. Mój chłopak odsunął mi krzesło. Przypomniała mi się pierwsza noc w Paryżu. Zajęłam wskazane miejsce i rozpoczęliśmy konsumpcję posiłku. Po skończonej kolacji wyszliśmy na taras. Byłam piękna bezchmurna noc. Gwiazdy układały się w przeróżne konstelację, w które wpatrywałam sie z zachwytem. Odwróciłam się w stronę blondyna. Niall spojrzał mi głęboko w oczy, przykląkł na jedno kolano i wyjął z tylnej kieszeni spodni małe czerwone pudełeczko.
- Lottie nawet nie wiesz jak długo zbierałem się na tę chwilę. Spodziewasz się dziecka, naszego dziecka. Więc chce żebyś wiedziała, że kocham cię ponad wszystko i chcę spędzieć z tobą resztę życia. A więc Charllote Tomlinson wyjdziesz za mnie?- zapytał, a moje serce stanęło w miejscu. Wpatrywałam się w pierścionek i nie mogłam wydusić słowa. W końcu zebrałam się w sobie.
- Tak- tyle zdołałam wydusić. Blondyn wsunął pierścionek na mój palec. Teraz wiedziałam, że wszystko, co mogłam otrzymać od życia, dostałam w tej chwili. Nic więcej nie potrzebuję. Mogę powiedzieć tylko, że mój powrót na ziemię nie był bezowocny. A dzisiejsze realia mimo wyroku, dają nadzieję na lepsze jutro.


Od autorki

No to mamy 24 przedostatni rozdział opowieści o Lottie i Niallu. Na podsumowanie i podziękowania przyjdzie jeszcze czas, ale jak za każdym razem teraz, także dziękuję wam za to, że byliście ze mną nawet w tych momentach, kiedy moje rozdziały nie były zbyt dobre. 
Ostatni  planuję dodać w ten weekend, ale to zależy tylko od was.

Ostatni rozdział pojawi się w sobotę, jeśli pod tym postem zobaczę 25 komentarzy :) Dacie radę, wierzę w was.

Teraz pozostaje mi tylko napisać do ostatniego. 
Kocham Was!

Kadi ♥

sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział 23

Od autorki:
Piszę tym razem na początku, ponieważ chciałam was serdecznie przeprosić. Potrzebowałam trochę czasu dla siebie, aby przemyśleć kilka spraw, a przede wszystkim odpocząć. Wiem obiecywałam co innego, a wyszło jak zwykle. Jeszcze jest jeden powód komputer mi trochę szwankował i miałam resetowany twardy dysk, przez co nie mam jeszcze wszystkich programów. Ten rozdział pisany był w notatniku, więc przepraszam za wszelkie literówki i błędy. Mam nadzieję, że wam się spodoba i wybaczycie mi tą nieobecność. Nie wyznaczam  terminu kolejnej notki, ale mogę wam obiecać, że całą historię chcę zamknąć na początku września. Do napisania i jeszcze raz przepraszam!
Kadi ♥


Ps. Proszę komentujcie to dla mnie ważne!





Oczami Lottie:

Do wyjazdu do Paryża zostały dwa dni. Teraz dopiero zastanawiam się, czy dobrze robię, starając się ułożyć sobie życie od nowa. Mimo całej tej sytuacji nigdy nie zapomniałam o przeszłości, o tym kim byłam i co mnie łączyło z Michałem. Cały czas jest w moich myślach. Nie zapomniałam o nim i nigdy nie zapomnę. On jako jedyny zna tą smutną prawdę i jakby przyszło mi drugi stanąć z nim twarzą w twarz i wyrzec się miłości do niego, to nie wiem czy dałabym radę. Niall znam niecałe trzy miesiące, ale wewnętrznie coś mi podpowiada, że to jest chłopak dla mnie, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Pod nieobecność One Direction w domu postanowiłam spakować swoje rzeczy na wyjazd. Wyjęłam największą z walizek i po kolei zaczęłam układać w niej potrzebne ubrania.  Po czasie ekscytacji naszły mnie pewne wątpliwość. Nie wiem czy Niall mnie nie odrzuci. To byłoby  dla mnie bardzo bolesne, ale nie mogę o tym myśleć. Chce przeżyć ten wyjazd całą sobą i na pewno wykorzystam go na poprawę naszych relacji. 
Ostatnią rzeczą na mojej liście było wykonanie kontrolnych badań, którą miałam nadzieję uda mi się zrealizować jeszcze dzisiaj. Odłożyłam spakowaną walizkę obok drzwi i udałam się do kuchni przygotować kolację dla chłopaków. Naszykowałam wszystkie składniki do przyrządzenia spagettie i wzięłam się do roboty. Zostawiłam ciepły posiłek na kuchence i poszłam się przebrać. Zmieniłam dres na jeansy i chabrowy sweterek, do tego buty na koturnie i skórzana kurtka. Niestety mamy już początek września i typową londyńską pogodę. Na blacie zostawiłam jeszcze mały liści, na którym napisałam, że idę do lekarza i wrócę ok. 20. Szłam wolno mokrymi uliczkami Londynu. Tak bardzo cieszyłam się na to, że spędzę te kilka dni razem z moim chłopakiem. Jednak cały czas towarzyszyła mi świadomość, że jest za dobrze, że to jeszcze nie wszystko. Po półgodzinie drogi dotarłam do budynku, w którym znajdował się gabinet lekarski. Nie czekałam długo. Doktor zbadał mnie, a jego mina nie wskazywała na to, że jest dobrze. Ubrałam się i usiadłam na fotelu przed biurkiem lekarza.
- Nie mam dla pani dobrych wiadomości. Przyniosła mi pani wynik badania USG, morfologie krwi i rezonans. Z tego, co widzę będziemy musieli wykonać dokładne badania, aby stwierdzić czy moje przypuszczenia są prawdziwe.
- Ale jakie przypuszczenia? Co mi jest?
Lekarz podszedł do mnie i usiadł na fotelu obok.
- To jest wynik badania wykonanego maszyną do rezonansu magnetycznego i wszystko wskazuje na to, że ma pani guza w obrębie móżdżka. Przykro mi.
Mam raka. To nie możliwe. Łzy momentalnie same wypłynęły z moich oczu, a serce na chwilę przestało bić. Wiedziałam, że za długo było dobrze. Dlaczego teraz kiedy miałam dla kogo żyć, kiedy wszystko zaczęło się układać? Czemu to życie jest takie niesprawiedliwe?
- Raka? Ale jak to? To niemożliwe.- protestowałam 
- Mnie też to dziwi, że lekarze w szpitalu przeoczyli tą zmianę.- odpowiedział przejęty
- Panie doktorze, ale to nie jest wyrok, mogę jeszcze walczyć, tak? Leczyć się?- zapytałam z nadzieją
- Guz jest duży i jedynie operacja mogłaby przynieść nadzieję, jednak nie daje ona 100% nadziei na to, że będzie pani zdrowa. Jest ona bardzo ryzykowna. Może pani jej nie przeżyć. Statystycznie tylko 40% pacjentów budzi się z narkozy po tym zabiegu. 
- Znaczy, że ja umrę?- zapytałam cała roztrzęsiona.
- Niestety, ale może mi pani wierzyć, że zrobię wszystko, żeby wydłużyć pani życie. Jednak daje pani najwięcej dwa lata i to jest najszczęśliwszy scenariusz. Przykro mi- powiedział

Wyszłam załamana z gabinetu. Teraz wiedziałam, że mój powrót na ziemie był tylko tymczasowy. A ja głupia myślałam, że uda mi się ułożyć wszystko od nowa. Usiadłam na ławce w parku. Jedno wiedziałam, nie mogę się poddać. Przeżyję te ostatnie miesiące tak, jakby tej rozmowy nie było. Nie pozwolę, aby moi bliscy się o tym dowiedzieli. Chce żeby zapamiętali mnie taką jaka jestem, a nie podłączoną do różnorakich urządzeń potrzymujących moje życie. Od teraz staram się o tym wydarzeniu zapomnieć. 

Weszłam do domu jakby nigdy nic. Chłopcy siedzieli przy stole i zajadali przyrządzony przeze mnie posiłek. Przywitałam się ze wszystkim buziakiem w policzek.
- Jak było u lekarza?- zaczął rozmowę Lou. Jak zwykle przejmował się moim losem.
- W porządku. Nie mam się czym martwić. Badania są w normie i wszystko wskazuje na to, że najgorsze już za nami.
- A podekscytowana wyjazdem?- zapytał Liam
- Jeszcze się pytasz? Jasne, to będzie najlepszy tydzień w moim życiu.- odpowiedziałam z radością.
- Haha - Harry zaczął się niepohamowanie śmiać. Oczy wszystkich skierowały się w jego kierunku.
- Yyy Haziątko kochanie, odbija?- zapytał Louis
- Haha bo ja teraz skojarzyłem hahaha- wydukiwał między kolejnymi nadapami 
- Hazza powiesz nam w końcu, co ci?- zapytałam. Loczek uspokoił się i spojrzał z bananem na twarzy na Nialla.
- Jakby co to ja chce, żeby to była dziewczynka- odparł i puścił mi oczko. Mina Louisa była komiczna, najpierw rozdziawił usta, a później na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. 
- Lottie jest odpowiedzialna i wiem, że nic takiego nie będzie miało miejsca- zaczął mój brat
- Cicha woda... Z tego co wiem Niall nie ma takich zahamowań- odpowiedział Harry
- Rozmawiałem z nim. Uwierz mi, wiem na czym stoję.
- Tylko ci się tak wydaje. Każdy facet ma swoje potrzeby, a nasz Irlandczyk już od bardzo dawna nie miał dziewczyny- kontynuował Hazza
- Tylko ty jesteś tak niewyżyty seksualnie- ogryzł się mój brat
- Wiesz nie sądzę, żeby twoje nocne wypady z El nie miały swojego końca w łóżku.
- No widzisz, jednak jesteś w błędzie.
- Tak?! A jakiś tydzień temu mówiłeś coś innego - odparł już nieco poirytowanych Harry. Cała nasza czwórka przyglądała się im z lekkim rozbawieniem. Postanowiłam przerwać tą bez podstawą kłótnie.
- Po pierwsze to nie wasz sprawa, co będziemy z Niallem robić w Paryżu. Nie wtrącam się w wasze życie osobiste, wam też radzę nie wchodzić z buciorami do mojego. Zrozumcie nie jestem smarkulą i dam sobie radę. I jeżeli nawet prześpię się z Niallem, to wam nic do tego. Zrozumiano?!- uniosłam się. Pokiwali głowami na znak zrozumienia.- To teraz przepraszam szanownych panów, ale ja idę spać, ponieważ jutro rano wylatujemy. Niall idziesz ze mną?- zapytałam nie co zszokowanego chłopaka.
- Tak, tak już idę- powiedział i szybko znalazł się przy mnie. Wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do mojego pokoju.
- Przepraszam za to, że tak wybuchłam, ale wkurzyli mnie. To nie jest ich życie i nie powinni się mieszać. Jeżeli uważasz inaczej. Rozumiem- odparłam skwaszona
- Jak możesz nawet tak myśleć?! Kocham cię rozumiesz i seks z tobą to jest jedna z rzeczy, o której marzę. Ale pamiętaj nie zmuszam cię do niczego i nigdy nie zrobię niczego przeciwko tobie. Poczekam aż będziesz gotowa.- rzekł i wpił się w moje usta. Nie opierałam się. Kochałam sposób w jaki mnie całował.  Jego usta były takie delikatne i miękkie. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie i cieszyliśmy się swoją obecnością. Cisza nam nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie rozumieliśmy się bez słów. Po chwili słyszałam już pochrapywanie. Spojrzałam na mojego chłopaka, tak jak myślałam zasnął. Wysunęłam się z jego objęć i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam w piżamę. Spakowałam kosmetyczkę do torby i położyłam się spać obok blondyna.
Rano obudziły mnie pocałunki Nialla. Delikatnie muskał moją szyję.
- Taką pobudkę to ja mogę mieć codziennie- odparłam - Od dawna nie śpisz?- zapytałam
- No gdzieś tak z godzinę. Zdążyłem wziąć prysznic i znieść nasze walizki. Na stole czeka też na ciebie śniadanie, ja już jadłem. Więc teraz zostawiam cię samą, bo zostało półtorej godziny do wylotu i idę obudzić Louisa, który uparł się, że odwiezie nas na lotnisko. 
Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam w stronę łazienki. Ubrałam się w uszykowany zestaw i zeszłam w pośpiechu na dół. Tam na mnie czekał mój brat wraz z chłopakiem. Szybko zjadłam przyrządzoną przez Nialla jajecznicę i udaliśmy się do samochodu. Droga na lotnisko nie zajęła nam dużo czasu, potem odprawa i w końcu znaleźliśmy się na pokładzie samolotu, który wiózł nas do raju. 
Lot minął nam spokojnie. Niall cały czas coś jadł, a ja wsłuchana byłam w dzięki wydobywające się z słuchawek podłączonych do mojego i-poda i opierałam głowę o ramię mojego chłopaka. Po niecałych trzech godzinach koła maszyny dotknęły ziemi. Blondyn poszedł odebrać nasze bagaże, a ja czekałam przy wejściu. Taksówką podjechaliśmy pod jakiś bardzo luksusowy hotel. Niall zapłacił kierowcy i udaliśmy się w kierunku recepcji. Usiadłam na jednej z kanap i czekałam aż załatwianie wszelkich formalności dobiegnie końca. Po upływie kilkunastu minut stałam już w naszym apartamencie i nie mogłam się nadziwić. 
- I jak podoba ci się?- zapytał
- Jeszcze się pytasz?! Jest przepiękny. Dziękuję- powiedziałam i pocałowałam blondynka.- To co teraz ja idę się odświeżyć po podróży, a potem ruszamy na podbój miasta- zaproponowałam
- Jak sobie życzysz.- zgodził się

W późnych godzinach popołudniowych Paryż wygląda przepięknie. Zachodzące słońce dodawało mu uroków. Jednak nie mogłam skupić się na niczym. Moją głowę cały czas zaprzątała wizja wieczoru, który zbliżał się wielkimi krokami. Kiedy po raz drugi znalazłam się w naszym apartamencie, nie przypominał on już tego samego pokoju, co przedtem. Wszędzie porozrzucane były płatki róż, a na środku stał stół nakryty dla dwóch osób, a na nim różnorakie smakołyki. Niall jak na dżentelmena przystało, odsunął mi krzesło. Usiadłam i dalej nie mogłam się nadziwić, kiedy on to wszystko zorganizował. Zaskakiwał mnie z dania na dzień coraz bardziej. Po skonsumowaniu posiłku udałam się w kierunku łazienki. Wzięłam z torby specjalnie kupiony na tą noc zestaw. Po dość długiej kąpieli, założyłam bieliznę. Wyszłam z pomieszczenia. Mój chłopak siedział skrępowany na łóżku. Kiedy jego wzroku spoczął na mnie, dostrzegłam w jego oczach iskierki szczęścia. Podszedł do mnie i wziął na ręce. Położył na łóżku  i zaczął powoli całować. W tym momencie wiedziałam, że pragnę go jak nikogo innego. On jest tym jedynym i ta noc będzie magiczna.

Oczami Michała:

Minęło już sporo czasu od wyjazdu Lottie z Polski. Cały czas wierzę w to, że któregoś ranka stanie na progu mojego domu i powie, że wróciła. Najbardziej dobija mnie świadomość, że  Milena dalej żyje. Część mojego serca jest w posiadaniu kogoś innego. To sprawia większy ból niż perspektywa tego, że jej już ze mną nie ma, że odeszła na zawsze. Odwiedzam codziennie jej grób i udaje, że ta cała sytuacja nie miała miejsca. Czy kiedykolwiek uda mi się od nowa kogoś równie mocno pokochać jak ją? Zawsze przekonywałem się, że ona jest tą jedyną. Mimo tego teraz wiem, że los tak chciał, a ja jedynie mogą obserwować jej życie przez internet. Jedna wiadomość sprawiła, że moje serce rozpadło się na miliony części. Napad i jej śpiączka. Jednak mimo wszystko to ona dała mi nadzieję, na to, że mogę dalej walczyć i muszę udać się do Londynu i z nią porozmawiać. Choćby miałaby to być ostatnia rzecz w moim życiu.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Rozdział 22


Rozdział z dedykacją dla Wiktorii P :* <3


Trzy tygodnie później

Czy ten wypadek zmienił coś w moim życiu? To pytanie zadawałam sobie co wieczór, każdego poranka. Straciłam zaufanie do ludzi. Nie chce, żeby Niall albo ktokolwiek oglądał mnie w bieliźnie, bikini lub skąpych ubraniach. Zaczęłam zakrywać swoje ciało. Widzę, że to nie najlepiej działa na nasz zawiązek. Jedyną osobą, której teraz ufam jest Louis. Odbudowaliśmy swoje relację i zacisnęliśmy więzi. Nikt w domu nie porusza tematu wypadku, ale widzę, że chłopacy zachowują pewien dystans. Jak to określił Lou nie chcą mnie zranić ani w jakikolwiek sposób urazić. Działa mi to cholernie na nerwy, bo na pewno nie ułatwia powrotu do normalnego życia. Chciałabym być z powrotem otwarta na ludzi i świat, ale ciężko mi to przychodzi. Widzę, że Nialla to męczy. Mimo tego nie naciska i mnie wspiera. Przez, co czuję się jeszcze bardziej winna. Siedziałam teraz w swoim pokoju. Prawie cały czas spędzam w tym pomieszczeniu. Jest moim bunkrem i azylem własnych myśli. Nie śpię, nie jem, nie spotykam się ze znajomymi. Chłopacy teraz zajęli się nagrywaniem drugiego albumu i całe dnie spędzają w studio. Wracają dopiero wieczorem i wtedy przywdziewam maskę radosnej dziewczyny. Udaję, że wszystko jest w porządku. Uśmiecham się, rozmawiam z nimi i staram się stwarzać pozory. Jednym słowem gram kogoś kim w tym momencie na pewno nie jestem. Co mi to daje? To dobre pytanie. Dzięki temu Louis nie przejmuje się tak bardzo moim życiem i tym, co się ze mną dzieje. Zajął się sobą. Więcej czasu spędza z Eleonor i odbudowuje z nią relację, które nie powiem, popsułam właśnie ja. Dziewczyna mojego brata nie ma mi tego za złe. Wręcz przeciwnie. Dzięki rozmowie z nią uzmysłowiłam sobie pewne rzeczy. Nie mogę tak się zachowywać, bo w ten sposób szkodzę tylko samej siebie. A najbardziej na tym wszystkim cierpi mój chłopak, który chciałby, aby nasze relacje były takie jak przed napadem. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo ja tego pragnę. Chcę, aby jego bliskość nie sprawiała mi bólu, abym mogła na nowo cieszyć się ciepłem jego warg. By uśmiech an jego twarzy po razy kolejny dobudowywał spokój w moim wnętrzu. Powoli zaczynam zapominać o tej całej sytuacji i staram się ruszyć w miejsca. Zburzyć mur, który wokół siebie zbudowałam. Przekonałam się o tym, że nie mogę liczyć na to, że ktoś pokieruje moim życiem. Muszę wziąć byka za rogi i ruszyć dalej. Pełna obaw o lepsze jutro, odpłynęłam do krainy snów.


Obudziłam się pierwszy raz z myślą, że będzie lepiej. Spojrzałam na  zegarek. Wskazywał 5 rano. Nie zaskoczyła mnie ta wczesna pora. Wzięłam z garderoby dawno nie zakładane przeze mnie kolorowe ubrania. Potem poranna toaleta, która zajęła mi trochę czasu. Przemyłam twarz zimną wodą i przyjrzałam się swojemu odbiciu.
- Musisz być silna, dasz sobie radę- szepnęłam sama do siebie.
Nie nakładałam zbyt mocnego makijażu. Na koniec popryskałam się perfumami i po cichu, żeby nikogo nie obudzić, zeszłam na dół. Byłam w świetnym nastroju, co było widać na pierwszy rzut oka. Udałam się do kuchni. Postanowiłam zrobić dla chłopaków śniadanie. Po ok. 30 minutach na stole stał cały półmisek placków. Wyłożyłam różnego rodzaju konfitury, postawiłam jeszcze bitą śmietanę i nutellę. Przystroiłam stół świerzymi kwiatami z ogrodu. Kiedy na zegarze wybiła 6, postanowiłam udać się na górę i obudzić tych wariatów, ponieważ o 7 mają być w studio. Weszłam po cichu do pokoju mojego brata. Był owinięty szczelnie kołdrą, a jego włosy sterczały we wszystkie strony. Podeszłam do niego i zaczęłam lekko potrząsać.
- Daj mi spać- wyszeptał
- Louis wstawaj!- krzyknęłam i zaczęłam skakać obok niego po łóżku. Mój braciszek nagle poderwał się do góry w wyniku czego ja spadłam na podłogę.
- Ała!- powiedziałam
- Masz za swoje. A czym sobie zasłużyłem na tak miłą pobudkę?- zadrwił, ziewając
- A niczym. Zrobiłam to z czystej miłości do ciebie- odpowiedziałam i przesłałam mu całusa.
Przyglądał mi się z przenikliwym spojrzeniem. Poklepał miejsce obok siebie, dając mi tym samym znak, że mam tam usiąść. Wykonałam nieme polecenie.
- Lottie posłuchaj, jeżeli myślisz, że dałem się oszukać tymi twoimi gierkami to grubo się mylisz. Doskonale wiedziałam, że przez cały ten czas udawałaś. Chciałaś stwarzać pozory, ale ja wiem, że ta sytuacja strasznie odbiła się na twojej psychice. Znam cię całe życie i teraz dopiero widzę, że na twojej twarzy zagościł szczery uśmiech. Czułem, że potrzebujesz czasu i ja ci go dałem. I teraz mogę powiedzieć, że odzyskałem siostrę- wygłosił monolog, który strasznie poruszył moje wnętrze. 
Na nowo zaczyna odkrywać smak szczęścia. Czerpię radość z drobnych, symbolicznych gestów moich bliskich. One sprawiają, że czuję się potrzebna i zapominam o tym, co było. To prawda, że życie przeszłością nic nie daje. Tylko zamknięcie za sobą drzwi i próba odnalezienia na nowo samej siebie w przyszłości może sprawić, że odnajdę prawdziwą i jedną drogę do szczęścia. Tym bardziej, że nie będę pokonywać jej sama. Moimi towarzyszami będzie na pewno dwoje mężczyzn, których kocham ponad swoje życie i dla nich mogłabym zrobić wszystko. Na własnym przykładzie przekonałam się, że miłość uskrzydla. W moim wypadku jest najlepszym lekiem na depresje, która w coraz szybszym tempie odchodzi w niepamięć.
- No dobra to po co tu przyszłaś?- zaczął
- Zrobiłam dla was śniadanie. Dlatego teraz ty idziesz obudzić Harrego, a ja pójdę do Liama.- rozdzieliłam zadania i podniosłam się z miejsca. Lou z powrotem położył się i przymkną powieki.
- Louis! Jeżeli chcesz, żeby Niall zjadł ci wszystkie naleśniki, to proszę cie bardzo, śpij dalej- zakomunikowałam i wyszłam. Udałam się do pokoju Li. Jednak ten stał już przed lustrem i zapinał guziki od koszuli. Posłałam mu uśmiech.
- Chyba muszę namówić Nialla, żeby zaczął chodzić na siłownię- Liam się zarumienił, a ja wybuchłam śmiechem.- Zrobiłam śniadanie- powiedziałam
- O to coś nowego. Już schodzę, mała- odrzekł i cmoknął mnie w policzek.
- Cieszę się, że wróciłeś- szepnął do mojego ucha. Przytuliłam go mocna, ale nic nie odpowiedziałam.
- Dobra koniec, bo naleśniki wystygną- powiedziałam i oderwałam sie od chłopaka.
- Zrobiłaś naleśniki?- zapytał zdziwiony- Do tej pory musieliśmy zadowolić się kanapkami, bo Harremu się wstać nie chciało. A on jako jedyny z naszej paczki potrafi jako tako gotować- odrzekł z grymasem
- Li kochanie- zaśmiałam się – Postaram się dla was gotować. Nie pozwolę wam umrzeć z głodu . Ale ty teraz pójdziesz obudzić Zayna,, bo i tak już jesteście spóźnieni.
- Ok. Zrobię to dla ciebie. A ty leć już do swojego skarba- zażartował
- Nie no Liam nie ma, co żart ci się wyostrzył- syknęłam
- A gdzie idziesz, jeśli mogę wiedzieć?
- Do Niall- powiedziałam cicho i wyszłam. Za drzwiami słyszałam jeszcze śmiech blondyna. Udałam się do pokoju mojego chłopaka. Niall leżał na podłodze zawinięty w kołdrę. Wyglądał tak niewinnie. Postanowiłam to przełamać. Podeszłam do niego i pociągnęłam za wystający koniec pościeli. Niall wyślizgnął się z niej i uderzył o podłogę. Momentalnie poderwał się do góry i zmierzył mnie zaspanym spojrzeniem.
- Dzień dobry kochanie- powiedziałam z uśmiechem- Śniadanie czeka na stole, Wstawaj!- zakomunikowałam i chciałam opuścić pomieszczenie.
- O nie, nie tak szybko- odpowiedział. Załapał mnie w pasie i rzucił na łóżko. Usiadł na mnie okrakiem.
- Tak się bawisz?- zapytał z chytrym uśmieszkiem
- Nie boję się ciebie- odparłam przez śmiech
- A powinnaś skarbie- pogroził i zaczął mnie łaskotać.
- Niall proszę cię, przestań. Haha przepraszam haha- mówiłam, dławiąc się śmiechem.
- Przepraszam to za mało- odpowiedział, pocałował mnie w szyje i zszedł ze mnie.
- A co byś chciał?- zapytałam leżąc
- Nie wiem. Buziaka?
- Nie za duże wymagania? Na dobra niech ci będzie- powiedziałam i musnęłam jego usta. Jednak on przysunął mnie do siebie i nasz pocałunek przerodził się w bardziej namiętny. Ten jakże miły gest, przerwał nie kto inny jak mój brat, który z impetem wpadł do pokoju blondyna.
- Chciałem tylko powiedzieć, że dzwonił Paul i w studio mamy być dopiero o 14- powiedział i wyszedł. Zaczęłam się śmiać. On jednak ma wyczucie, nie ma co. Zeszliśmy z Niallem na śniadanie. Moje naleśniki z prędkością światła zniknęły z półmiska
- Lottie to było pyszne. Liczę codziennie na takie śniadanie- zażartował Harry
- Pomyślę- odrzekłam, także z uśmiechem- Dobra to teraz ja idę odpocząć, a wy sprzątacie kuchnię- powiedziałam i opuściłam w pośpiechu pomieszczenie. Rozsiadłam się na kanapie w salonie i oglądałam jakąś głupią komedię romantyczną. Nawet nie zauważyłam kiedy Lou opuścił kuchnię i zajął miejsce obok mnie. Zaraz za nim weszła pozostała część ferajny.
- Lottie mam dla ciebie niespodziankę- zaczął mój chłopak. Nie powiem byłam zaskoczona.
- yyy, a jaką?
- Bo tak sobie pomyślałem, że jeżeli oczywiście się zgodzisz… - tu się zatrzymał. Popatrzył na twarze chłopaków, którzy przysłuchiwali się naszej rozmowie- Rozmawiałem z Lou i mam jego pozwolenie.
- No, ale na co?- zapytałam zniecierpliwiona
- Lottie zabieram cię na tydzień do Paryża- w końcu wydusił z siebie.
- Niall, ale ja bym wolała do Hiszpanii- powiedziałam poważnie, ale w duchu cieszyłam się jak dziecko, które dosłało upragnioną zabawkę.
- Ale, ale jak to?- powiedział wystraszony blondyn
- Normalnie.- odpowiedziałam
- Przecież Louis zarzekał się, że  ty kochasz Francję- odparł zrezygnowany
- Niall jaki ty głupi jesteś- powiedziałam- Oczywiście, ze chce z tobą jechać.- i pocałowałam blondyna.
- Uff nawet nie wiesz jak się cieszę. Wkręciłaś mnie!- zbulwersował się
- No cóż kochany, życie. Mi też należy się trochę rozrywki.
- Młoda ma rację- włączył się do rozmowy Harry- Jakbyś widział swoją minę- powiedział i zaczął rechotać. W całej tej sytuacji tylko Louis zachował powagę, co mnie bardzo zdziwiło. Popatrzyłam na niego. On posłał mi tylko wymuszony uśmiech.
- Lottie możemy porozmawiać?- szepnął.
Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Wzięłam bruneta za rękę i wyszłam wraz z nim do ogrodu. Usiedliśmy na drewnianej huśtawce.
- No to o czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zaczęłam
- No bo wiesz. Ty wyjeżdżasz z Niallem tam sama, na tydzień. Na pewno będziecie mięli wspólny pokój… No wiesz Lottie, o co mi chodzi?- zapytał skrępowany
- Zaskoczę cię Louis i powiem, że nie mam pojęcia , co ci chodzi po głowie.
- No jak dwoje ludzi się kocha i są ze sobą to…- tu zorientowałam się, o co mu chodzi i wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Z wrażenia aż położyłam się na trawie.
- Lottie to wcale nie jest śmieszne- zarzekał się mój braciszek
- Owszem jest- powiedziałam, podnosząc się z ziemi- Louis nie mogę ci obiecać, że nie prześpię się z Niallem. Kocham go i to z nim chciałabym przeżyć swój prawdziwy pierwszy raz. I pamiętaj nie jestem już dzieckiem
- W świetle prawa jesteś.
- Oj tam. Ale jeśli myślisz, że ja nie wiem, co to seks to się mylisz. I nie mów mi, że ty i El tego nie robicie. Bo jak byliśmy w ubiegłe wakacje pod namiotem, to co innego można było pomyśleć. Cicho to na pewno nie byliście. A my miałyśmy niezły ubaw.- powiedziałam ze śmiechem, a Lou się zaczerwienił.
- Proszę cię o to, żebyście uważali, bo chciałbym zostać wujkiem, ale jeszcze nie teraz.- odrzekł bardziej rozluźniony
- Kocham cię braciszku- wyznałam i przytuliłam bruneta.
- Ja ciebie też siostrzyczko.
Teraz wiedziałam, że będzie lepiej. Nie wiem czy jestem gotowa na zbliżenie z Niallem, ale ten wyjazd na pewno dużo da naszemu związkowi. Będziemy tylko my dwoje. Bez prasy, bez chłopaków. Tylko my, razem w Paryżu i przez całą wieczność.

Od autorki:

Jestem pozytywnie zaskoczona ilością komentarzy. Kocham Was! <3 
Nie podoba mi się ten rozdział. No, ale cóż. Nie wiem kiedy następny. Na pewno już niebawem. Chciałam was przeprosić. Staram się zajrzeć na każdego bloga, do którego zostawiliście link. Jednak trochę ich jest. W najbliższym czasie postaram się wpaść na wszystkie i zostawić komentarz. Teraz prośba do was, żebyście zostawiły mi linki do blogów, których jeszcze nie odwiedziłam. Tak będzie mi po prostu łatwiej. Ale błagam was bez spamu. Bo w tym przypadku komentarz będzie odrazy usuwany. Chyba, że zawiera opinie dotyczącą rozdziału. 

Następny dodam jak będzie 20 komentarzy

Do napisania! 

Kadi 


poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział 21


Oczami Louisa:

Błąkałem się bez celu po okolicy i zastanawiałem się czemu zareagowałem w ten sposób. Przecież chciałem, żeby Lottie była z Niallem. Wiedziałem, że on z całej czwórki jest najlepszym kandydatem na jej chłopaka, ale mimo wszystko to cholernie zabolało. Tak byłem o nią zazdrosny. Lottie zawsze będzie dla mnie najważniejsza. Jestem z nią bardzo emocjonalnie związany. Czułem się w tym momencie winny. Tak dręczyło mnie poczucie winny. Postanowiłem wrócić i ich przeprosić. Spojrzałem na zegarek, wskazywał godzinę 22. Zmierzałem spokojnie w kierunku domu. Wybrałem krótszą drogę przez park. Szedłem nieoświetloną uliczką, kiedy usłyszałem stłumione wołanie o pomoc. Zdecydowałem znaleźć jego źródło. Kiedy udałem się do miejsca, z którego dobiegał dźwięk doznałem szoku. Na trawię leżała Lottie. Moja kochana siostrzyczka. Była cała we krwi. Podbiegłem do niej i sprawdziłem czy oddycha. Miała ledwo wyczuwalny puls. Nie wiedziałem, co mam robić. Moim ciałem kierowała adrenalina. Zadzwoniłem na pogotowie i wytłumaczyłem, gdzie się znajdujemy. Potem podszedłem do siostry i kolejny raz zmierzyłem jej tętno. Nie wyczułem go. Zacząłem panikować i przystąpiłem do reanimacji. Wiedziałem, że za wszelką cenę muszę ją uratować. Trzydzieści uciśnięć i dwa wdechy i tak w kółko.
- Dawaj mała. Nie zostawiaj mnie proszę- mówiłem i kolejne dwa wdechy. – Musisz, musisz do nas wrócić- błagałem, a z moich oczy poleciały łzy. Nie panowałem nad sobą. Nie miałem już siły, a karetki dalej nie było. Sprawdziłem kolejny raz puls i oddech dziewczyny. Nie to nie możliwe. W tej chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Tym razem po moim policzku spłynęły łzy szczęścia. Przyłożyłem ucho do jej klatki piersiowej i słyszałem nierównomierne odgłosy bicia jej serca. Chwyciłem ją za rękę i trzymałem do momentu, aż nie przyszli sanitariusze. Wszedłem z nimi do karetki. Teraz dopiero zauważyłem napis na ręku mojej siostry. Wyryte litery, a z nich wyraz: Dziwka. Nie daruje temu sukinsynowi. Nie wiedziałem, co tam się wydarzyło. Jednak zdawałem sobie sprawę z tego, że cierpiała, cholernie cierpiała. W końcu karetka się zatrzymała, a Lottie zabrano na blok operacyjny. Dowiedziałem się tylko tyle, że ma krwotok wewnętrzny i dzięki mnie żyje. Czekałem pod salą na jakikolwiek wiadomości. Mój telefon cały czas dzwonił. Postanowiłem go w końcu odebrać. Nie wiedziałem z kim rozmawiam.
- Louis gdzie wy się do jasnej cholery tyle czasu podziewacie?!- wydarł się do słuchawki Liam- Niall tu od zmysłów odchodzi- kontynuował
- Jestem w szpitalu. Lottie ona… ona została napadnięta. Liam ja nie wiem czy ona przeżyje- powiedziałem załamany i wyłączyłem telefon.  W tej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że to dopiero jest początek koszmaru, a najgorsze jeszcze przede mną.



Oczami Lottie:

Myślałam, że to już koniec, jednak kolejny raz się pomyliłam. Słyszałam stłumione głosy grupki osób wokoło. Pamiętałam doskonale, co się wydarzyło. Na samo wspomnienie łzy napełniały moje oczy. Tak bardzo chciałam wszystko wymazać, jednak na to było za wcześnie. Nie miałam dość wewnętrznej siły, żeby podnieść powieki do góry i zorientować się, gdzie jestem. Jedno wiedziałam nie umarłam, a po zapachu wnioskuję, że kolejny raz jestem w szpitalu. Kto mnie uratował? To pytanie zaprzątało moją głowę przez cały czas. Wiedziałam tylko, że to był mężczyzna. Poczułam jak ktoś ściska moją dłoń. Tak bardzo chciałam móc uczynić to samo, jednak nie potrafiłam. Ciemność naciskała na mnie jeszcze zbyt mocno, a ja byłam za słaba. Nagle poczułam jak spadam w dół z dużą prędkością. Zaczęłam krzyczeć. Bałam się, cholernie się bałam. Gwałtownie moje oczy poraziło jasne światło lampy. Teraz zdałam sobie sprawę do kogo należały głosy. Przy moim łóżku stali chłopcy. Przymknęłam na chwilę powieki. Byłam zdezorientowana całą sytuacją i zdawałam sobie sprawę z tego, że teraz dopiero zaczną się pytania. Tak bardzo nie chciałam do tego z powrotem wracać. Brzydziłam się sobą. Na całym ciele czułam cały czas dotyk ich rąk i ten obrzydliwy zapach. Odrzucało mnie na samą myśl.
- Lottie, mała słyszysz mnie?- zapytał Lou i mocniej ścisnął moją dłoń.
Nic nie odpowiedziałam, tylko odwzajemniłam gest. Byłam tak potwornie słaba. Jednak zmusiłam się do podniesienia powiek. Na widok całej piątki wokół mojego łóżka zrobiło mi się cieplej na sercu. Skierowałam swoją twarz w kierunku Lou. W jego oczach można było dostrzec strach i przejęcie. Uśmiechnęłam się do niego.
- Harry idź po lekarza- wydał polecenie loczkowi.- Lottie, kochanie powiedz coś- zwrócił się do mnie.
- Hej.- powiedziałam prawie nie słyszalnym tonem- Jak długo byłam nieprzytomna?- zapytałam.
- Trzy miesiące- odpowiedział. A ja doznałam szoku. Jak to możliwe, przecież nie czułam takiego upływu czasu. Jak oni dali sobie radę beze mnie. W tej chwili mój wzrok napotkał spojrzenie Niall. Podszedł do łóżka i chwycił moja drugą dłoń. Byłam pewna, że nasz kilku godziny związek nie przetrwał próby czasu. Kto by tak długo czekał. Jednak ja nadal go kochałam. Moje wątpliwości rozwiał Niall. Który wypowiedział bez głośne kocham cię i musnął moje usta. Był to delikatny, tak przeze mnie wyczekiwany pocałunek.
- Witaj śpiąca królewno- na dźwięk jego głosu dostałam gęsiej skórki. Teraz dopiero przypomniałam sobie sytuację z przed napadu. Spojrzałam zdenerwowana na Louisa. Ten posłał mi tylko pełen zrozumienia uśmiech.
- Lottie, przepraszam cię. Nie powinienem tak zareagować, ale chce żebyś wiedziała, że nie mam nic przeciwko waszemu związkowi. Wspieram was całym sercem i pragnę jedynie, żebyś była szczęśliwa. A jeśli Niall ma cię uszczęśliwić, to nie mogę stanąć na drodze waszemu uczuciu. – powiedział, a ja poczułam wielką ulgę. Naprawdę kamień spadł mi z serca. Mój brat zaakceptował Nialla. Moje kochanie ścisnęło mocniej moją dłoń. Wiedziałam, że tym samym dał mi znak, że jest ze mną i cieszy się tak samo jak ja. Po chwili do sali wszedł lekarz i wyprosił wszystkich z pomieszczenia. Zbadał mnie i powiedział, że muszę się przygotować na wizytę funkcjonariuszy policji. Na dźwięk tych słów przeszły mnie ciarki. Będę musiała to wszystko przeżywać po raz kolejny. Czy aby na pewno mam na tyle siły, by im to wszystko opowiedzieć? Jednak jedno wiem. Chce, żeby oni ponieśli konsekwencję tego co mi zrobili. Chce żeby cierpieli, tak jak ja cierpiałam. Żeby czuli to, co ja wtedy czułam. Moje rozmyślanie przerwali chłopcy. Nie było tylko z nimi Louisa. Pewnie rozmawiał z lekarzem. Usiedli na kanapie przy oknie i widać było, że coś ich męczy.
- Możecie nie traktować mnie jak jakieś ułomnej?!- zapytałam lekko poirytowana- Dobrze rozumiem opuściłam was na trzy miesiące, ale wróciłam do żywych jak widać, więc proszę was zachowujcie się tak, jakby tej sytuacji nie miało miejsca, bo ja inaczej zwariuje.- poprosiłam
- Masz to jak w banku mała- powiedział uśmiechnięty Harry. A reszta mu przytaknęła. W końcu do sali wszedł mój braciszek.
- I co powiedział lekarz?- zapytałam
- Że twój stan jest stabilny i jak wszystko dobrze pójdzie to za tydzień opuścisz szpital.- odpowiedział
- Że co?! Lou proszę cię, ja nie wytrzymam tutaj tak długo. – odparłam z grymasem
- No właśnie widać, że wracasz do formy. Nie dawno się obudziłaś, a już fochy strzelasz. Lottie zrozum oni cię tu trzymają dla twojego dobra, więc nie masz nic do gadania. Zostaniesz tutaj do czasu, aż lekarz zdecyduję, że możesz opuścić szpital.- popatrzyłam się tylko na niego lekko poirytowana i odwróciłam wzrok w stronę okna. Nie zniosę tej samotności. Wiem jak wyglądają noce w szpitalu. Zwariuję tu, bo zdaję sobie sprawę z tego, co będzie zaprzątało moje myśli w godzinach wieczornych i że każda kolejna nieprzespana z powodu koszmarów noc, będzie pogłębiała moje załamanie, które i tak zyskało na sile. Nie daje rady. Kiedy przymknę powieki widzę ten uśmiech na twarzy tego faceta. Ta radość, kiedy kończył swoje dzieło na moim przedramieniu. To jest nie do opisania. Ten wstręt i nienawiść, a przede wszystkim myśl, że to wszystko jest moja winna, jest nie do zniesienia. Moje rozmyślanie przerwał trzask zamykanych drzwi. Skierowałam wzrok w tamtym kierunku. W wejściu stało dwóch funkcjonariuszy. Przełknęłam głośno ślinę.
- Pani Lottie Tomlinson?- zapytał jeden z nich
- Tak, to ja- odpowiedziałam
- Musimy zadać pani kilka pytań. – powiedział. Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi, że będę musiała przeżywać po raz kolejny ten zarazem najszczęśliwszy jak i najgorszy dzień w moim życiu.
- Dobrze. Proszę pytać, ale mam jeden warunek oni zostają- wskazałam na chłopaków.
- To niestety nie jest możliwe. W pokoju jedynie może pozostać ktoś z pani bliskich.- zakomunikował
- Oni wszyscy są mi bliscy, więc albo oni zostają, albo ja nie mam nic do powiedzenia- odrzekłam
- Lottie…- zaczął Niall
- Nie, powiedziałam już jaki jest mój warunek. Jeśli mam przeżywać to wszystko od początku, to wy musicie zostać. Nie zamierzam już nigdy do tego wracać- powiedziałam
- A więc dobrze. Niech tak będzie.- odpowiedział jeden z policjantów.
Louis podszedł do mnie i ścisnął moją dłoń. Niall uczynił to samo. Uśmiechnęłam się do nich. Wiedziałam tym samym, że mnie wspierają.
- Wiec może opowie nam pani, co zdarzyło się po tym jak wybiegła pani za bratem z domu?- zapytałam. Po tym pytaniu zdałam sobie sprawę, że chłopcy byli już przesłuchiwani. Nie mam, co się dziwić, w końcu byłam w śpiączce przez trzy miesiące. To szmat czasu. Przymknęłam powieki i zaczęłam mówić.
- Wybiegłam wtedy za Louisem. Szczerze to był to beznadziejny pomysł, bo w ogóle nie znam Londynu. Postanowiłam wracać, kiedy zaczęło się ściemniać. Wtedy zorientowałam się, że nie mam pojęcia dokąd iść. W końcu spostrzegłam jak mi się wydawało znajomy park. Chciałam iść skrótami i jak zwykle wpakowałam się w tarapaty. Szłam nieoświetloną uliczką. Wtedy zauważyłam jak w moją stronę idzie trzech mężczyzn. Chciałam ich wyminąć, ale mi się nie udało. Jeden z nich zatrzymał mnie. Wyrwałam się mu i zaczęłam uciekać. Wtedy on rzucił się na mnie, usiadł okrakiem i uderzył w twarz. Zakręciło mi się w głowię . Potem jeden z nich kopnął mnie w brzuch. To była moja wina sprowokowałam go do tego. Zaczęłam się cofać do tyłu, ale rana w nodze za bardzo bolała, żebym mogła się podnieść. To ich bawiło. Później zaciągnęli mnie w krzaki. Jeden z nich brunet zaczął ściągać ze mnie ubranie. Spoliczkowałam go, oddał mi tylko kilka razy mocniej… – Głos mi się załamał, a z oczy popłynęły gorzkie łzy bólu i rozgoryczenia. Louis mocno mnie przytulił. Potrzebowałam tego.
- Czy może pani mówić dalej?- zapytał jeden z nich. Czyli jednak mają uczucia.
- Naprawdę pan jest taki głupi, czy tylko udaje? Przecież wie pan, co się potem wydarzyło- uniósł się Niall
- Proszę się uspokoić- upomniał go
- Niall proszę- zwróciłam się do blondyna. – Później każdy z nich po kolei mnie zgwałcił. To chciał pan usłyszeć?! Ja nie miałam już siły wyrywać się i krzyczeć. To i tak by to nic nie dało. A i tak najgorsze było przede mną. Wskazałam na bandaż na ręce. Zostanie mi ślad do końca życia. Do samego pieprzonego końca będę pamiętała ten dzień, bo ten skurwiel chciał mi zostawić pamiątkę po sobie. – uniosłam się
- Proszę nie podnosić głosu- zareagował
- A jakby pan się czuł w takiej sytuacji do cholery?! Nawet dobrze nie wiem jak wyglądali. Swój pierwszy stosunek przeżyłam pod przymusem, w jakich krzakach, a nie z chłopakiem, którego kocham. Pan nie okazuję żadnego współczucia. Macie tylko jakieś pieprzone procedury. Nie mam pan sumienia? To niech go pan poszuka. Nic więcej nie mam do powiedzenia. Proszę opuścić salę!- rozkazałam
- Wydaje mi się, że tak będzie najlepiej.- wtrącił się drugi. I po chwili ich nie było. Louis i reszta wyszli za nimi. Zostałam sama z Niallem.
- Lottie?- zapytał z troską
- Niall proszę cię nie traktuj mnie w taki sposób. Wiem, że się o mnie martwisz i w ogóle. Cieszę się z tego powodu, ale błagam ja chce zapomnieć o tym. I ty też powinieneś to zrobić. Nie wiem czy nasz związek to przetrwa i czy nasze uczucie jest na tyle silne, ale mogę ci zagwarantować, że ja nadal cię kocham i nigdy nie przestanę.- powiedziałam
-Jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że mogłem przestać cię kochać? Przez te trzy miesiące każdą wolną chwilę spędzałem przy twoim łóżku i czekałem na chociaż jedną drobną reakcję, która dałaby mi nadzieję, że jest szansa na to, że się obudzisz. Nawet jeśliby takiej nie było, ja czekałbym dalej, bo cię kocham i nie pozwolę, aby ktokolwiek kolejny raz cię skrzywdził- odparł i mnie pocałował. Pierwszy raz nasz pocałunek był taki namiętny. Nie wiedziałam, że Niall może być taki natarczywy. Jeździł ręką po moich plecach a ja wplotłam palce w jego włosy.  Dopiero po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Czułam się jak w transie, jakby ktoś mnie zahipnotyzował. Z tego stanu wybudził mnie głos pielęgniarki, która zakomunikował, że czas odwiedzin dobiegł końca. Niechętnie pożegnałam się z moim chłopakiem. Teraz zostałam sama. Znowu wróciły myśli związane z dniem napadu. Próbowałam zasnąć, ale nie potrafiłam. Przed oczami wciąż miałam twarz tego mężczyzny i jego słowa: Ten napis do końca będzie ci przypominał kim jesteś, suko. To tak cholernie bolało. Nie czułam się winna. Byłam wściekła, kierowała mną nienawiść do tego człowieka. Chciałam, żeby odpowiedział za to, co zrobił. Nie chodziło tu tylko o mnie. Wiedziałam, że jeśli raz już tak postąpił, inne dziewczyny też są narażone na niebezpieczeństwo. W końcu zmęczona bitwą z własnymi myślami zasnęłam. Jednak zdawałam sobie sprawę z tego, że ta noc będzie jedną z najcięższych w moim życiu.


Od autorki:

Widzę, że jak chcecie to wam się udaję. Więcej chęci proszę. Udało mi się skleić trochę dłuższy. Nie wiem czy wam przypadnie do gusty, czy to właśnie takiej kontynuacji się spodziewaliście? Nie wiem, co siedzi w waszych główkach podczas czytania kolejnych notek. 
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że wzrasta liczba osób zainteresowanych historią Lottie. Muszę was poinformować, że małymi kroczkami zbliżamy się do końca opowiadania. Nie wiem czy ta wiadomość was cieszy czy bardziej zasmuca. Co by to nie było, mi osobiście jest przykro z tego powodu, ale kiedyś trzeba się rozstać. :) Kolejny postaram się dodać jak najszybciej, żeby nie przeciągać końca. 

Proszę was komentujcie. To dla mnie ważne i cholernie motywuję do dalszego pisania!
Jestem ciekawa czy uda wam się dobić do więcej niż 16 komentarzy :P Dlatego kolejny dodam jak będzie powyżej 17. Kocham Was i do napisania!

Kadi