Do tej pory nie zdawałam
sobie sprawy z tego jak jeden gest, jedno wydarzenie, a przede wszystkie jedno
zdanie mogą zranić i odmienić życie w krótkiej chwili. Całe moje wyobrażenie o
świecie, o bliskich i przyjaciołach zmieniło się przez niego. Pamiętam ten dzień, jakby to się wydarzyło
dzisiaj. Czekałam wtedy w sali na jego przyjście, na pojawienie się ich
wszystkich. Tak bardzo cieszyłam się z tego, że z powrotem mogę być przy nich.
Czuć ich dotyk i bliskość, jednak moja radość była pozorna i tak naprawdę
chwilowa. Wypowiedziane w tym dniu przez niego słowa, poraniły każdy skrawek
mojej duszy. I zostawiły na niej wieczne blizny, których nie da się usunąć
żadną operacją plastyczną. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że rany fizyczne
kiedyś się zagoją, a bolesne wydarzenia z naszego życia zostawiają ślad na
duszy do końca naszego istnienia. Najgorsze było to, że nie mogłam zrozumieć
tego jak on mógł tak postąpić. Przecież obiecywał kochać mnie mimo wszystko.
Teraz wiem, że były to tylko złudne, zaślepiające mnie słowa, a on okazał się
fałszywym i bezuczuciowym chłopakiem, tak ja zresztą większość mężczyzn,
których znałam. Nawet teraz w mojej głowie rozbrzmiewają słowa: Lottie, przykro mi, ale ja nie mogłem
czekać. Już cię nie kocham i nie mogę cię oszukiwać.
Jednak to było rok
temu, całe 12 miesięcy minęło tak szybko. Nawet nie zauważyłam tego upływu
czasu. Jednak wniosły one wiele nowego do mojego życia. Zmiany, na które nawet
ja nie byłam gotowa. Zaraz po wyjściu ze szpitala podjęłam decyzję, która
bolała nie tylko mnie, ale i moich bliskich. Nie mieli oni jednak wpływu na to,
co zrobię. Byłam pełnoletnia. Miałam 18 lat i mogłam postąpić według
zachcianek. Tak naprawdę to była egoistyczna decyzja. Jednak wiedziałam, że nie
potrafię dalej żyć w tym miejscu, a tak naprawdę pod jednym dachem z tym
chłopakiem. Teraz pierwszy raz wracam do
tego dnia wspomnieniami i nie bolą mnie one tak bardzo. Czuję, że udało mi się
w końcu dorosnąć. Dojrzałam do pewnych spraw, a tak naprawdę ósmego września
zamknęłam przeszłość i wyrzuciłam klucz do drzwi, którymi można się do niej
dostać. Dało mi to dużo. Naprawdę wiele wniosło do mojego nędznego istnienia.
Wróciłam do Polski. Tak postanowiłam zacząć wszystko od nowa w starym miejscu.
Zmieniłam image, ścięłam i przefarbowałam włosy i zaczęłam uczyć się od nowa
polskiego. Rozpoczęłam kreślenie mojej historii na nowej białej kartce, tylko
ja i czarne litery na gładkiej teksturze mojego życia.
Wiele osób mówiło mi,
że ucieczką niczego nie załatwię. Jest to tchórzostwo z mojej strony. Jednak w
swoim życiu wiele razy podejmowałam walkę, która nic nie dawała, a ból który ze
sobą niosła zamiast mnie uodparniać, osłabiał coraz bardziej. Więc ten, jakże
nieodpowiedzialny i niedojrzały czyn z mojej strony, okazał się dla mnie czymś
w rodzaju psychicznego wstrząsu, który w pozytywny sposób wpłyną na moje
samopoczucie i własną samoocenę. Zmieniłam nazwisko. Czemu? Tak wiele razy
zadaje sobie to pytanie. Postąpiłam pod wpływem chwili. Jednak wiedziałam, że
jest to jedyne wyjście. Nie chciałam być kojarzona już z rodziną Tomlinsonów.
Teraz nazywam się Lottie Jonson i studiuję dziennikarstwo na jednym z wydziałów
Uniwersytetu Łódzkiego. Wróciłam do korzeni. Do miasta mojego dzieciństwa.
Staram się nie utrzymywać kontaktów z żadnym z chłopaków. Dowiaduję się o tym,
co u nich z prasy i telewizji. Raz na pół roku wysyłam mamie sms, że żyję i mam
się dobrze. Znalazłam pracę w małym wydawnictwie i zajmuje się korektą tekstów
i tłumaczeniem ich z języka angielskiego na polski. Zaczęłam pisać nawet własną
powieść na podstawie moich doświadczeń i przeżyć. Nie jest to autobiografia.
Raczej coś w rodzaju pamiętnika, jednak nie ujawniam się w nim. Bohaterka jest
tajemniczą osobą, zagubioną, żyjącą w
swoim własnym świecie. To właśnie w pisaniu odnajduję ucieczkę od natłoku
codziennych spraw i obowiązków. Nie powiem, że nie tęsknie, bo skłamałabym.
Jednak nauczyłam się żyć z tym uczuciem. Teraz jestem tu gdzie jestem, w
miejscu, które od zawsze było moim domem.
Siedziałam w salonie w
moim mieszkaniu w centrum i przeglądałam strony internetowe. Na jednej z nich
natrafiłam na artykuł dotyczący nie kogo innego jak członków nie jakiej grupy
One Direction. Zespół nadal dobrze prosperuję. Chłopaki są w trakcie trasy
koncertowej, promującej ich czwarty album. Jedna informacja mnie zdziwiła. Na
liście krajów znalazła się Polska. Wiem, że był to moment wyczekiwany przez
wiele fanów i fanki. Jednak jest to już trzeci raz, kiedy chłopcy zawitają do
tego kraju. Czasem się zastanawiam czy los nie daje mi znaku, że powinnam się z
nimi spotkać i przynajmniej im wszystko wyjaśnić. Codziennie dostaje mnóstwo
e-mali z zapytaniem: Co u mnie?- od Lou. Jednak na żaden nie odpisuje. Tak jest
mi po prostu łatwiej. Czy słusznie postępuje? Nie mnie to oceniać. Zamknęłam pośpiesznie zakładkę strony i
wyłączyłam laptopa. Materiały już wcześniej przesłałam szefowej. Dostawałam ponad
trzy tysiące wypłaty. Wystarcza mi to spokojnie na zaspokojenie potrzeb.
Pieniądze na studia otrzymałam od dziadków. No właśnie, babcia i dziadek byli
jedynymi osobami, z którymi utrzymywałam kontakt. Wiedziałam, że skoro są oni rodzicami
mojego ojca prędko nie powiedzą matce o tym, co się ze mną dzieje, a nawet byłam
pewna, że tego nie zrobią. Dzisiaj tak jak zawsze popołudniową porą szłam na
wykład dotyczący pracy w mediach publicznych. Nie była to rzecz, która mnie
zbytnio ciekawiła, ale w ten sposób nie nudzę się tak bardzo. Owszem mam
znajomych, ale oni albo są o tej porze w pracy albo tak jak ja na
popołudniowych wykładach. Przechodziłam właśnie obok domu mojego jedynego w tym
kraju przyjaciela- Adriana. Zastępował mi rodzinę i był kimś komu ufałam. Tylko
on znał tajemnice mojej przeszłości. Był moim przeciwieństwem. Zawsze
pozytywnie nastawiony do życia, pogodny, żyjący z dania na dzień, nie
przejmujący się przyszłością, kochający życie. Robił specjalizację w prawie
angielskim i przez to m.in. wiele czasu spędzaliśmy razem. Prześladował mnie
swoimi pytaniami dotyczącymi życia w UK, jednak mnie to nie nudziło. Nie
wracałam tylko myślami do moich relacji z bliskimi i uczuć jakimi ich darzyłam.
Jesień była w tym roku szczególnie zimna. Jak tutaj przyjechałam prawie cały
czas świeciło słońce, co dodawało uroku uliczką miasta. To prawda Polska ma
swój urok, który potrafią docenić przyjezdni. Rzadko zdarza się Polak, który
dostrzega magie kryjącą się w zakątkach tego urokliwego kraju, skoro tylko wystarcz nauczyć
się patrzeć. Nie postrzegać wszystkiego takim jakim jest, doszukiwać się
piękna, które niestety jest rzeczą, która dla każdej jednostki jest czymś
zupełnie innym. Kiedy wkraczałam do budynku uczelni, nie zdawałam sobie jeszcze
do końca sprawy, jak ten dzień wstrząśnie moim życiem i jak wiele się w nim
zmieni. To był dopiero początek huraganu, który dopiero wkraczał w moje istnienie
ze zdwojoną siłą.
Od autorki;
W końcu napisałam rozdział pierwszy. Jestem ciekawa czy wam się spodoba. Nawet nie wiecie jak dużo przyjemności dało mi nakreślenie początków drugiej części tej historii. Dopiero nie dawno zdałam sobie sprawę z tego, że pisanie to coś, co kocham i trudno mi będzie z tego zrezygnować :) No i oczywiście zorientowałam się, że wybrałam niewłaściwy profil w liceum. No, ale cóż ten rok muszę przetrwać. A potem się pomyśli, co dalej. Czekam na wasze opinie i komentarze.
Całuję i do następnego!
Kadi ♥