piątek, 30 listopada 2012

Kocham Was!!!!

Hejka Miśki!

Nie przybywam do was niestety z nowym rozdziałem, ale z podziękowaniami :)
Matko ponad 9000 ♥__♥ Nie myślałam nigdy, że będzie więcej niż 1000 a tu 9 razy tyle jpd xD
A tak na poważnie to nie mogę wyjść z podziwu i chciałabym teraz was wszystkie przytulić i ucałować. Nawet nie wiecie, ile dla mnie znaczy to, że wchodzicie i czytacie, że nie zapomniałyście o mnie i nadal trwacie, a wsparcie jakie od was otrzymuje daje potężnego kopa :) Więcej BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ♥♥♥ 

Pozostawiam was z opowiadaniem, które napisałam do szkolnej gazetki oraz z jedną z moich ulubionych świątecznych piosenek. O tak czuję już święta ;) A teraz trochę o prezentach, osobiście chciałabym w końcu dostać bilety na koncert chłopaków, zobaczymy czy Mikołaj w tym roku mnie wysłucha ^^ A wy co chciałybyście lub chcielibyście dostać pod choinkę?
 Kadi♥





INNA
[…] Mimo wszystko teraz jest wyjątkowy. Jeden jedyny wśród tłumu, sam dla siebie. Chce żebyś ty też tak się poczuła, bo jesteś inna. Pamiętaj. […]

Była jedną z wielu. Przeciętna, na pozór niewyróżniająca się z tłumu. Nie na leżała do osób przepadających za towarzystwem. Zamknięta w swoim własnym świecie, według niej idealnym. W szkole samotnie siedziała pod klasą, nie odnajdywała wspólnych tematów z rówieśnikami, nie potrafiła przystosować się do panujących norm i zasad. Urodzona buntowniczka. Dziewczyna dobrze kryła się w tłumie. Potrafiła udawać, jednak z czasem przyjmowanie, co rano tej samej maski zaczęło ją męczyć, a codzienność nigdy nie sprawiała jej takiej radości jak pozostałym. Żyła, bo musiała, nie dlatego, że chciała. W ostatni piątek miesiąca wracała jak każdego popołudnia do domu, znała pokonywaną przez siebie drogę na pamięć. Jednak tego dnia coś wydało jej się inne, sprawiło, że postanowiła wydłużyć trasę i iść przez park. Szła alejkami, a masa myśli kłębiła się w jej umyślę. Chciała przestać udawać, jednak rutyna jaka ją prześladowała, nie pozwalała jej porzucić dawnych przyzwyczajeń. Pogoda jak na tę porę roku była przyzwoita, jak nigdy dotąd słońce wyjrzało zza chmur i dodawało uroku liściom leżącym pod już gołymi konarami drzew. Złotowłosa uśmiechnęła się i skierowała swoją twarz w stronę słońca, by uchwycić ostatnie promienie. Szła tak patrząc w górę, nie bacząc na nic. Zatopiła się we wspomnieniach, tych na pozór dobrych, ale one niosły ze sobą te złe. Nie potrafiła wymazać tych gorszych z pamięci, ponieważ uważała, że te lepsze nie byłby takie same i straciłyby na znaczeniu. Nagle potknęła się o gałąź leżącą na ścieżce. Dziewczyna zaczęła śmiać się ze swojej niezdarności. Siedziała tak na ziemi i dopiero po dłuższej chwili zauważyła, że ktoś się jej przygląda. Znowu na jej twarzy pojawił się jak zawsze grymas niezadowolenia. Podniosła się szybko i chciała iść dalej, jednak nieznajomy podbiegł do niej i złapał za nadgarstek.
- Poczekaj! Chciałbym tylko z tobą porozmawiać.- zaczął i przyjaźnie się uśmiechnął.
- Nie znam cię i nie zamierzam z tobą rozmawiać- odparła i chciała iść dalej, jednak brunet nie ustępował. Po długich namowach zgodziła się. Usiadła na jednej z pobliskich ławek.
- Dobrze. Teraz chcę wiedzieć, czego chcesz ode mnie?- zapytała już lekko zniecierpliwiona nastolatka.
- Może wydawać ci się, że się nie znamy, ale chodzimy do tej samej szkoły. Wiem kim jesteś, chociaż jak widzę ty wręcz przeciwnie. Nie masz pojęcia z kim rozmawiasz, ale to nawet lepiej. Wiedziałem, że nie jesteś, tą za którą się podajesz. Poukładaną, sztywną i wredną. Nie potrafisz nawiązać kontaktu z innymi, więc udajesz kogoś kim nie jesteś. Boisz się nieznanego. Nie umiesz dobrze grać, więc widać, że nie jesteś sobą. Nie da się całkowicie ukryć swojej osobowości, bo ona jest częścią nas samych. A jeżeli mam być szczerym tobie się to nie udaje- powiedział chłopak. Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas. Do tej pory nikt nie wytykał jej wad. Dlatego nie lubiła rozmawiać z ludźmi, zawsze według niej, ktoś w grupie czuł się lepszy od innych, od niej samej.
- Tylko to chciałeś mi powiedzieć?!- zapytała poirytowana - Chcesz wytykać mi błędy tak jak pozostali?
- Nie, to nie jest mój zamiar. Chce ci udowodnić, że jesteś wyjątkowa, inna niż wszyscy, taką jaka jesteś. Nie musisz nic udawać, żyć pozorami, które tylko cię ranią.- chłopak wstał z ławki i wskazał na jeden z nielicznych zielonych liści, który pozostał na drzewie.- Zobacz- zwrócił się do złotowłosej. – On wyróżnia się wśród tłumu. Nigdy nie pomyślałabyś, że to właśnie on o tej porze roku pozostanie. Gdy wiosną pojawiały się, każdy z nich był identyczny, ale teraz pozostały tylko te najsilniejsze, jednak on też kiedyś spadnie, bo taka jest kolej rzeczy. Mimo wszystko teraz jest wyjątkowy. Jeden jedyny wśród tłumu, sam dla siebie. Chce żebyś ty też tak się poczuła, bo jesteś inna. Pamiętaj.
Chłopak skończył i szedł w kierunku zachodzącego już słońca. Dziewczyna patrzyła jak odchodzi, a jego sylwetka znika za horyzontem. Słowa nieznajomego bardzo ją zdziwiły, jednak także coś w niej zmieniły. Odwróciła się w stronę wskazanej przez chłopaka gałęzi. Nagle wyrwał się silny wiatr, a wiszący dotąd liść oderwał się od konaru i poszybował wraz z wiatrem. Dziewczyna patrzyła jak powoli spada w dół.
- Jestem wyjątkowa- szepnęła, wstała z ławki, podniosła liść i powolnym krokiem szła przed siebie, zapominając o tym, że musi udawać. 

środa, 21 listopada 2012

Rozdział 3 część II


Dziwnie czułam się przebywając kolejny raz na pokładzie samolotu. Wracam do znienawidzonego przeze mnie miasta, tylko czemu? Teraz wiem, że to ze strachu. Nie potrafię i nie chce być sama. A tak naprawdę po odejściu Adriana nie miałabym przy sobie nikogo kto mógłby mnie wspierać. Bałam się tego i nadal boję jednak czuję, że nie jestem na pewno jeszcze gotowa na to, żeby kolejny raz zaufać tej piątce. Ostatnia rozmowa z Niallem, której się kompletnie nie spodziewałam, była dla mnie wstrząsem. Nie wiem czemu po tak długim czasie zadzwonił do mnie i oczekiwał przebaczenia, przecież do tej pory nie interesował się moim życiem, nie może inaczej nie pozwoliłam mu się nim zainteresować. Najbardziej z nich wszystkich brakuje mi brata. Jestem strasznie skołowana. W głowie mam okropny mętlik, który wywołałam sama.
W końcu po dwóch godzinach lotu byliśmy na miejscu. Jak się okazało Adrian wynajął już mieszkanie. Postarał się chłopak. Jechaliśmy taksówką w ciszy, dziękowałam mu w głębi duszy za to. Nie myślałam, że aż tyle wspomnień wiąże się z tym miastem. Łzy same spływały po moich policzkach. Czułam, że nie będzie łatwo, ale że powrót tutaj sprawi mi tak wielki ból, na to nie byłam gotowa. W końcu taksówka się zatrzymała. Jak się okazało znajdowaliśmy się w części willowej Londynu. Nie kryłam swojego zdziwienia.
- Podoba ci się?- zapytał mój przyjaciel
- Bardzo, tylko ciekawi mnie jedno, skąd masz na to wszystko pieniądze?- zadałam pytanie i czekałam na jego reakcję.
- Eeee no wiesz firma za wszystko płaci- odpowiedział. Nie wierzyłam mu, ale nie chciało mi się dalej drążyć tego tematu. Adrian otworzył drzwi, a moim oczom ukazało się jasne, przytulne wnętrze. Postawiłam walizki w holu i udałam się na przechadzkę. Dom był urządzony w podobnym stylu jak ten w którym mieszkałam z moimi przyjaciółmi. Najgorsze było, że ból jaki te wspomnienia wywoływały był nie do zniesienia. Postanowiłam zająć się rozpakowywaniem i zapomnieć.

Jak się okazało życie w Londynie nie jest wcale takie złe. Przyzwyczajam się kolejny raz do nowego miejsca i ludzi. Od naszej przeprowadzki minęły dwa tygodnie, a ja cały czas czuję, że Adrian nie jest ze mną do końca szczery. Ma przede mną jakąś tajemnice i za wszelką cenę stara się to ukryć. Nie odbiera przy mnie telefonów, stał się skryty i na pewno nie rozmawiamy już tyle ze sobą. Mijamy się. On chodzi do swojej pracy, ja na uczelnię. Dalej także piszę do polskiej gazety, więc wieczory spędzam przy laptopie, a popołudnia zbierając materiały na kolejny reportaż. Nie jest łatwo, jednak jakoś sobie radzę. Jak widać broniłam się przed samotnością, która i tak mnie dopadła.

Tego dnia miałam wolny dzień, zero wykładów, materiały wysłane. Wyszłam w końcu na spacer po okolicy, do tej pory nie miałam czasu, aby się rozejrzeć. Szłam spokojnie chodnikiem, kiedy moje oczy spostrzegły na horyzoncie znajomy dom. Wiedziałam, że tak okolica była mi znana. Ostatni raz widziałam to miejsce trzy lata temu, jednak wiele się tu nie zmieniło. Ogród jak zawsze zadbany. Ale zdziwiło mnie jedno brak samochodów na podjeździe. Jednak po chwili zauważyłam istotną różnicę, która zmieniła wszystko. To nie jest to samo miejsce. Ten budynek jest martwy, nie ma w nim żadnego życia, radości, która z niego płynie. Nie trudno było się domyślić, że chłopcy już w nim nie mieszkają. Co nie powiem, sprawiło mi w pewien sposób przykrość. Jednak nie dziwię im się, ponieważ jak widać ja sama nie dałam sobie rady z mantrą i specyfiką tego miejsca, w którym życie tylko z pozoru było szczęśliwe i beztroskie. Kiedy przyjechałam tutaj po razy pierwszy nie spodziewałam się tego, że ponownie się zakocham i odnajdę swoje miejsce w świecie, jednak to było tylko złudzenie, w które bezgranicznie wierzyłam, bo po prostu tak było łatwiej. Teraz po upływie czasu wiem, że była ta najgorsza rzecz jaką mogłam zrobić, uwierzyć w abstrakcyjny świat, wyciągnięty z mojej wyobraźni. Pragnęłam tylko jednej rzeczy, której nigdy tak naprawdę nie otrzymałam, miłości. Kiedy już zagościła w moim życiu, kontakt z nią okazał się bardzo bolesny.
Usiadłam na jednej z ławek, wyjęłam mój rysownik i zaczęłam szkicować krajobraz tego miejsca. To właśnie w rysowaniu odnajdowałam spokój. Tutaj wszystko, tak samo jak i w opowiadaniach jest takie jakie sobie wymarzę. Mogę upiększać rzeczywistość, w której jest zdecydowanie za dużo zła i nieszczęść. Wszyscy gonią z jednego miejsca w drugie, zapominając o najważniejszej rzeczy, o tym, żeby w końcu zacząć żyć. Nie zdają sobie sprawy, że w taki sposób są tylko kolejnymi osobami, którym życie ucieka w natłoku codziennych obowiązków i zmartwień. Może to głupie, ale tutaj czułam się jak w domu.  Anioł miał rację, że nie mogę w nieskończoność uciekać, a to właśnie zrobiłam wyjeżdżając z Londynu. Ignorując uczucia bliskich mi osób i przyjaciół, ale tak było łatwiej. W tamtym momencie na pewno nie byłam gotowa na to, żeby stanąć twarzą w twarz z problemem. Teraz jestem o wiele dojrzalsza, a przede wszystkim ten ostatni rok dał mi czas na to, żebym mogła sobie wszystko przemyśleć i zrozumieć. Najgorsze jest to, że trudno jest mi przyznać się do błędów, które sama, także popełniłam. Nikt z nas nie jest nieomylny, jednak tylko nieliczni zdają sobie z tego sprawę. Potrzebowałam roku, żeby uświadomić sobie to wszystko. Nie sądzę, jednak że zmienia to cokolwiek w moim życiu. Nadal nie chce wracać do przeszłości. Pragnę żyć teraźniejszością, cieszyć się chwilą.  

Po niecałej godzinie rysunek był gotowy. Wstałam i ruszyłam przed siebie. Wewnętrzny spokój jaki udało mi się zbudować został zburzony, kiedy wkroczyłam na główną ulicę Londynu. Mimo tego uśmiechałam się pod nosem i szłam dalej. Może zachowywałam się dziecinnie, ale świadomość tego, że ludzie postępują jak marionetki sprawiała, że na mojej twarzy gościł  wyraz zadowolenia. Rozejrzałam się w około. Nie zmieniło się tu wiele. Jedna i najważniejsza rzeczy pozostała taka sama- powietrze. Napawałam się każdym kolejnym wdechem i przypominałam chwile tu spędzone. Nie wiedziałam czemu podążałam szlakiem wspomnień, ale z jednej rzeczy zdałam sobie sprawę. W tym momencie nie kieruję się rozumiem, lecz sercem, które chyba dopiero w tym momencie ponownie zaczęło bić. Do tej pory było uśpione, ponieważ bałam się okazać swoje uczucia i dać oznakę słabości. Tak naprawdę na każdym kroku doskwiera mi samotność Staram się, ale nie potrafię odnaleźć swojego miejsca w tym zatłoczonym świecie. Jestem skołowana i potrzebuję osoby, która rozrysuje mi mapę i wskaże kierunek dalszej egzystencji, będzie przewodnikiem wśród ścieżek życia, które dla mnie okazały się zbyt rudne do przebycia. Coraz częściej dławię się oddechem, który sprawia mi ból. Nie potrafię znaleźć złotego środka i w większym stopniu upodabniam się do tych wszystkich ludzi. Chciałabym ponownie być dzieckiem. Poczuć smak beztroskiego życia, kiedy patrzyło się na świat tylko pod kątem dobrej zabawy i przygód. Dziecko widzi tylko to, co jest złe lub dobre. A najczęściej postrzega świat w kolorowych barwach. Jego marzenia w niczym nie przypominają rzeczywistości. I właśnie tego mi brakuje baśniowego podejścia do życia i tego cholernego happy-endu. Czuję, że spoczywa nade mną jakieś fatum, które chce wyssać ze mnie wszelkie oznaki pozytywnych uczuć. A na koniec sprawić, że jedyne czego będę pragnęła to śmierć. Jest to mroczne postrzeganie sytuacji, w której jestem, jednak boję się, że jest ono jak najbardziej realne.

To miasto wzbudza we mnie tak różne od siebie uczucia, że sama już nie wiem, co tak naprawdę czuję. Chce poczuć smak miłości, spojrzeć w lustro i być pewną, że dobrze robię, że mam obok siebie osobę, która mimo tego, że moje wybory będą złe powie, że liczy się to kim jestem, a nie to, co czynie. Nie będzie mnie oceniać tylko pokaże, że zależy jej na mnie. Do tej pory myślałam, że jest nią Adrian, jednak teraz nie jestem tego pewna. Te ciągłe wątpliwości są nie do zniesienia. Jak widać moje wybory nigdy nie niosą pozytywnych skutków. Zawsze jest ta nutka wątpliwości, która sprawia, że zaczynam się gubić. Nie jest łatwo być samą, ale jakoś staram sobie radzić. Chociaż czasem wychodzi mi to lepiej lub gorzej czuję, że poddanie się byłoby okazaniem bezsilności. A tego nie chce. Nie chce, żeby ludzie pamiętali tylko to, że zabiła się, bo nie dała rady. Pragnę pokazać im, że przeżyła i żyje, bo jest silna i nic ani nikt nie potrafi mnie załamać. Moje serce już dawno wyrzuciło ze swojego wnętrza miłość i jestem pewna, że się to nie zmieni przez dłuższy czas. Szłam powoli uliczkami miasta i próbowałam odnaleźć drogą powrotną do mojego domu. Z każdym krokiem zdawałam sobie sprawę jak bardzo kocham to miejsce. Spojrzałam mimowolnie w niebo, nagle na moje czoło spadła kropla, a zaraz za nią całe setki kolejnych. Ludzie w popłochu zaczęli uciekać, jakby to było coś strasznego, a to był tylko deszcz. Zwyczajna dla tego miejsca pogoda, która nie powinna dziwić. Mimo tego ja nadal szłam swoim tempem. Do naszego mieszkania nie było daleko. Jednak zdążyłam przez ten czas zmoknąć. Kiedy znalazłam się na miejscu, zauważyłam na podjeździe jakieś nieznajome auto. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, ponieważ od pewnego czasu do Adriana przejeżdżają coraz to nowi ludzie. Przekroczyłam powoli próg mieszkania. Z salonu słyszałam rozmowę kilku mężczyzn. Nie chciałam im przeszkadzać, więc niezauważona wkradłam się na górę i przebrałam. Potem wysuszyłam włosy i poprawiłam makijaż. Trochę zgłodniałam, ponieważ wyszłam z domu bez śniadania, więc czy chciałam, czy nie byłam zmuszona zejść na dół. Kiedy znalazłam się w holu usłyszałam znajomy śmiech. Po cichu podeszłam do drzwi i zajrzałam do środka. Na widok całej piątki w salonie serce podeszło mi do gardła. A najgorsze było to, że rozmawiali z Adrianem jak grupka bardzo dobrych przyjaciół. Teraz wszystko zaczęło mi się układać. Poczułam się okropnie zraniona i oszukana. Otworzyłam szerzej drzwi, które lekko skrzypnęły. W tym momencie spojrzenia wszystkich skupione były na mnie. To co wtedy czułam - ból, rozpacz, gniew, skrucha- to było nie do opisania. W głowie panował mętlik, ale jedno wiedziałam, że nie mogę dać się kolejny raz zranić. Nie zwracając uwagi na mojego brata i jego przyjaciół, podeszłam do Adriana.
- Ufałam ci, a ty to wszystko zepsułeś. Teraz wiem, że nie mogę nikomu wierzyć. Udowodniłeś to. Powiem ci tylko jedno: Żegnaj kochanie!- wypowiedziałam i chciałam jak najszybciej iść na górę po swoje rzeczy. Nie wiedziałam dokąd pójdę, ale nie chciałam sobie w tym momencie zawracać takim szczegółem głowy.
- Lottie to nie tak!- zaprzeczył.
- A jak?! Dobrze się bawiłeś?! Teraz mam w dupie twoje uczucia. Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem sama i uwierz mi nic do ciebie nigdy nie czułam. Próbowałam, ale ona nauczył mnie jak być zimną suką- powiedziałam i spojrzałam na Nialla. Ten tylko spuścił głowę. Nawet po tak długim czasie nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy.
- Tak myślałam- odparłam- Jak zwykle to samo. Przyzwyczaiłam się do tego. Powiedz mi tylko po jaką cholerę dzwoniłeś do mnie?! Co tamta cię zostawiła?- nic nie odpowiedział. Skierowałam wzrok na pozostałych, widać było, że zachowanie blondyna ich irytuje. Prychnęłam pod nosem.
- Zmieniłaś się- skomentował mój brat.
- Owszem. A tak poza tym to witaj braciszku!- powiedziałam z pogardą. W głębi duszy czułam, że nie mogę ulec, chociaż tak bardzo mi go brakuje, a ból w jego spojrzeniu sprawiał, że chciałam rzucić się w jego ramiona i zapomnieć o wszystkim, co miało miejsce do tej pory.
- Lottie proszę cię przestań. Myślisz, że mi jest łatwo. Przez ten cały czas chciałem być przy tobie, przecież jesteś moją siostrzyczką. Chciałem się z tobą spotkać, ale ty nie dałaś mi szansy. Dlatego dałem ci wyjechać. Wiedziałem, że potrzebujesz czasu, ale nie sądzisz chyba, że pozwoliłbym ci być samą w obcym kraju. Uruchomiłem swoje kontakty i tak znalazłem Adriana. Dzięki niemu wiedziałem, co się z tobą dzieje. Uwierz mi nam wszystkim na tobie zależy.- powiedział, a ja doznałam szoku. On mnie obserwował i kontrolował przez cały ten czas.
- Chyba żartujesz?!- zapytałam zdziwiona
- Nie. Kocham cię i nie darowałbym sobie, gdyby coś ci się stało. Nie wiem czemu tak bardzo mnie nienawidzisz, ale wiedz, że cię przepraszam, naprawdę cię przepraszam.
Miał rację. Odcięłam się od niech wszystkich, a zawinił tylko Niall. Wzięłam głęboki wdech.
- Posłuchajcie mnie teraz wszyscy bardzo uważnie. Nie było dnia, żebym o was nie myślała. Ten wyjazd dużo mi dał i wiem, że drugi raz postąpiłabym tak samo. Niall- zwróciłam się do blondyna- rozumiem twoje zachowanie. Nie mogłeś czekać, mogłam się nigdy nie obudzić. Zdaje sobie z tego sprawę, ale potrzebowałam czasu, żeby wyleczyć się z miłości do ciebie i jedyne, co teraz czuję do twojej osoby to… - tu się zatrzymałam- szczerze to sama nie wiem jak to określić, ale cieszę się twoim szczęściem, które mam nadzieję nadal trwa. Nie liczcie jednak, że to cokolwiek zmienia. Skoro Louis mnie kontrolowałeś to wiesz, że zmieniłam wizerunek i nazwisko nie bez powodu. Nie chciałam być kojarzona ze sławnym na cały świat zespołem One Direction, bo to utrudniłoby mi jeszcze bardziej życie. Wiem, że wasza kariera się rozwinęła, ale w moim życiu, także zaszły pewne zmiany. Mam już 19 lat wy, także nie jesteście już nastolatkami. Mamy inne perspektywy patrzenia na świat, reprezentujemy różne systemy wartości, ale mimo tego każdy z was jest mi bardzo bliski. I nie chce was stracić- powiedziałam i czekałam na reakcję, któregoś z nich. Czułam w pewnym stopniu ulgę, ponieważ w końcu to wszystko z siebie wyrzuciłam. A tym samym znalazłam wyrzucony wcześniej klucz i ponownie otworzyłam drzwi do przeszłości. Czy będę tego żałować? Czas pokaże, jednak jednego jestem pewna. Nic i nikt nie jest już taki sam jak rok temu. Przede wszystkim ja się zmieniłam w znacznym stopniu, co nie raz pewnie skomplikuje życie nie tylko mi, ale i moim najbliższym.


Od autorki:
No i jest 3!!! Jee party hard hahaha :) Dłuższy od poprzedniego i to o wiele ^^ Chora jestem i siedzę w domu to postanowiłam jakoś wykorzystać ten czas. Hmmmm nie zawieszam bloga przez jeden dawny komentarz, który dzisiaj przeczytałam, a co na wspomnienia mi się zebrało :) Jego autorka  wie, że to jej ^^ Tak więc do następnego!

Kadi ♥

 Ps. A to fragment komentarza: 

[...] Za to, że poświęcałaś swój wolny czas, aby pisać kolejne rozdziały, mimo tego, ze nie pod każdym rozdziałem było tyle komentarzy, ile chciałaś, aby się pojawiło. 
Masz sporo czytelniczek i można było zauważyć, ze ktoś dodawał komentarze z anonima, tylko po to, abyś dodała kolejny rozdział historii! 
Wszystkim nam tak bardzo na tym zależało! ♥
Za to, że gdy miałaś chwilę zwątpienia nie zawiesiłaś tego bloga i co najważniejsze nie zostawiłaś nas! To byłby ogromny cios dla wszystkich.[...]

czwartek, 15 listopada 2012

...

Hej miśki!

Chcę was z góry przeprosić za dodanie takiego schrzanionego rozdziału, ale nie miałam nic innego, a nie chciałam, żebyście czekały dłużej. Zasmuca mnie fakt, że jest coraz mnie komentarzy, wiem, że nie chce się wam komentować, ale właśnie po to wstawiłam reakcję na dole. Jeżeli należycie do leniuchów to po prostu kliknijcie wybraną, będzie to dla mnie znak, że jeszcze tu zaglądacie i jest powód żeby pisać dalej, bo jak na razie poważnie zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga, bo jak widzę ciągniecie tego dalej nie ma sensu. Jeżeli chcecie, żeby blog był kontynuowany pokażcie mi to :) To zależy od was, ja i tak nie zakończę jeszcze tej historii po prostu dalsze losy Lottie pozostaną moją słodką tajemnicą, którą może kiedyś poznają tylko nieliczni :) No to zaczynamy. Czekam tydzień zobaczymy, ile osób się zainteresuje! :(

Kadi ♥

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 2 część II


Rozdział z dedykacją dla Pauli i Natki kochana wracaj szybko do zdrowia :*:*:*



Nerwowo spoglądałam na zegarek i niecierpliwie wyczekiwałam końca ostatniego w dniu dzisiejszym wykładu. Byłam wykończona, nie miałam na nic siły. Źle się czułam, a do tego dowiedziałam się, że babcia jest chora. Chciałam do niej pojechać, jednak coś mnie powstrzymywało. Ponownie musiałabym przekroczyć granice kraju, tak bardzo znienawidzonego przeze mnie. Nie potrafiłam wewnętrznie się zdobyć na taką decyzję.  Do tego nie miałam kontaktu z Adrianem od prawie tygodnia. Nie dawał znaku życia, a ja coraz bardziej zaczynałam się martwić. Do tej pory nigdy nie zachowywał się w taki sposób. W końcu profesor ogłosił koniec zajęć i mogłam spokojnie wrócić do swojego małego mieszkanka. Po godzinie 20 byłam w końcu na miejscu. Dzisiaj piątek, więc w będę mogła odpocząć i znaleźć trochę czasu dla siebie. Szybko zdjęłam płaszcz i wciągnęłam na nogi moje puchate kapcie. Nogi same zaprowadziły mnie do lodówki, byłam cholernie głodna i potrzebowałam dawki kalorii. Zrobiłam sobie szybko kanapki i zasiadłam na kanapie w salonie. Jak zwykle mnóstwo kanałów i nic ciekawego do oglądania. W końcu przełączyłam na jakiś program muzyczny. Nawet się nie spostrzegłam, a kanapek już nie było. Następnym celem była łazienka. Nalałam pełną wannę wody i zapaliłam trochę kadzidełek i świeczek. W pomieszczeniu panował bardzo romantyczny i tajemniczy klimat. Ciepła woda zawsze działała na mnie kojąco i uspokajająco. Czułam się tak jakby każda kropla zabierała z mojego umysłu problemy nurtujące mnie w danej chwili. Tak to zdecydowanie coś czego potrzebowałam. Nie wiem jak długo byłam w łazience, ale chwilę relaksu przerwał dzwonek dzwoniącego telefonu. Założyłam szlafrok i skierowałam się w stronę mojego iphona. W końcu znalazłam go w torebce. Na wyświetlaczu pojawił się numer mi nie znany. Niepewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Lottie proszę cię nie rozłączaj się. Daj mi szanse wyjaśnić…- nie wierzyłam w to, co słyszę. Przecież to nie możliwe.
- Czego chcesz?! Rok temu wyraźnie dałeś mi do zrozumienia, że już mnie nie kochasz i masz głęboko w dupie. Więc po co znowu pokujesz się do mojego życia?- zapytałam poirytowana.
- To nie tak, wiem popełniłem błąd. W tamtym momencie… To wszystko działo się tak szybko, to nie tak, że przestałem cię kochać. Po prostu bałem się tego wszystkiego. Zachowałem się jak gówniasz.- powiedział
- Niall, po co do jasnej cholery do mnie dzwonisz?! Nie mamy ze sobą nic wspólnego, rozumiesz nic. Jeżeli masz wyrzuty sumienia, to uwierz niepotrzebnie. Bardzo dobrze mi bez ciebie. Możesz powiedzieć Louisowi, że nic mi nie jest i dobrze sobie radzę bez was. Teraz po czasie mogę powiedzieć, że cholernie żałuję czasu jaki z wami spędziłam, było mi się źle z matką, ale jestem pewna, że życie z nią na pewno nie przewróciłoby mi wszystkiego do góry nogami, więc daruj sobie te wszystkie usprawiedliwienia. Potrzebujesz przebaczenia, otrzymujesz je. Każdemu się zdarza odkochać, ale wiedz, że strasznie mnie zraniłeś i nic absolutnie nic nie opisze tego, co w tym okresie przeżyłam.- wydusiłam w końcu z siebie i się rozłączyłam. Nie wierzyłam w to, że zadzwonił. Stałam tak z słuchawką w ręku przez jakiś czas. Żadne bodźce z zewnątrz nie miały dla mnie znaczenia. Po co zadzwonił? Nie mogę teraz się tym przejmować. Kolejny niemiły incydent w moim życiu, który na pewno już się nie powtórzy. Postanowiłam zapomnieć. Poszłam do swojej sypialni przebrałam się w piżamę. Rozsiadłam się na kanapie otulona kocem z kubkiem ciepłego mleka i włączyłam jakiś horror. W połowie filmu naprawdę się przestraszyłam. Bałam się ruszyć z miejsca, ale byłam bardzo ciekawa tego, co się dalej wydarzy. Film skończył się około godziny jedenastej. Znużona natłokiem dzisiejszych wrażeń, postanowiłam położyć się spać.

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Zaspana, nie do końca świadoma tego, co się wokół mnie dzieje, poszłam otworzyć. W drzwiach stał Adrian.  Jego obecność o 7 rano bardzo mnie zdziwiła, ale zarazem ucieszyła.
- Hej- powiedział, jak gdyby nigdy nic i wszedł do środka.
- Hi!? Nie odzywasz się od tygodnia i chodzisz sobie tutaj od tak. Może chociaż jakieś przepraszam. No słucham, czekam na wyjaśnienia- uniosłam się
- Wiem, przepraszam- powiedział skruszony- Ale tyle działo się przez ten tydzień. Dostałem możliwość stażu i musiałem wszystkiego formalności załatwiać od razu. Nie miałem kiedy do ciebie zadzwonić. To życiowa szansa i nie mogłem z niej zrezygnować. Nie myśl, że zapomniałem o tobie. Właśnie dlatego, że jesteś dla mnie ważna nie chciałem ci tego mówić od razu. Lottie dostałem możliwość stażu w jednej z najlepszych kancelarii prawniczych w Londynie, nie mogłem odmówić…- dalej go nie słuchałam. Adrian wyjeżdża do Londynu. Poczułam się cholernie zraniona i oszukana. Jak mógł mi nie powiedzieć?! Przecież wie, że zależy mi na nim na tym wszystkim, co nas łączy. Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie jest mi do końca obojętny, jednak nie potrafię go jeszcze pokochać. Łzy mimowolnie spłynęły mi po policzku.
- Ej mała nie płacz. Zobaczysz będzie dobrze.- powiedział
- Nie będzie – odparłam
- Będzie. Nie zostawię cię samej. Nie ma takiej możliwości. Chcę, żebyś jechała ze mną. Znaczysz dla mnie wiele, proszę cię leć ze mną- wypowiedział te słowa, na których dźwięk zrobiło mi się nie dobrze. Jak to możliwe? Czemu los się na mnie uwziął? Jednak wiedziałam, że muszę podjąć decyzję tu i teraz.
- Adrian polecę z tobą do UK. – wypowiedziałam z bólem serca, jednak świadomość straty kogoś tak mi drogiego, nie pozwalała postąpić inaczej. Wiedziałam, że on zdawał sobie sprawę, że dla mnie to duże poświęcenie, że dużo ryzykuję.
- Dziękuję- wyszeptał i musnął mój policzek. Nic więcej nie chciałam. On był osobą, którą potrzebowałam, dopiero teraz po przeszło roku dotarło do mnie, że zastępował mi brata. Zastępował mi Louisa…


Od autorki:
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że tak późno, ale w końcu jest. Nie będę się rozpisywać rozdział jaki jest, taki jest. Zresztą same ocenicie, no co nie ukrywam liczę :P
Do napisania!

Kadi ♥

wtorek, 6 listopada 2012

Info

Kochane przepraszam za taką długą nieobecność, ale mam taki zapierdziel w szkole, że nie wyrabiam z podstawowymi zadaniami, a co dopiero z opowiadaniem, co mnie bardzo zasmuca. Uwierzcie 1000 razy wolałabym pisać dla was niż ślęczeć nad książkami, no ale cóż życie. Następnego rozdziału wyczekujcie w weekend postaram się tutaj coś dodać. Jeszcze raz przepraszam :(
Kadi♥