Dziwnie czułam się
przebywając kolejny raz na pokładzie samolotu. Wracam do znienawidzonego przeze
mnie miasta, tylko czemu? Teraz wiem, że to ze strachu. Nie potrafię i nie chce
być sama. A tak naprawdę po odejściu Adriana nie miałabym przy sobie nikogo kto
mógłby mnie wspierać. Bałam się tego i nadal boję jednak czuję, że nie jestem na
pewno jeszcze gotowa na to, żeby kolejny raz zaufać tej piątce. Ostatnia
rozmowa z Niallem, której się kompletnie nie spodziewałam, była dla mnie
wstrząsem. Nie wiem czemu po tak długim czasie zadzwonił do mnie i oczekiwał
przebaczenia, przecież do tej pory nie interesował się moim życiem, nie może
inaczej nie pozwoliłam mu się nim zainteresować. Najbardziej z nich wszystkich
brakuje mi brata. Jestem strasznie skołowana. W głowie mam okropny mętlik,
który wywołałam sama.
W końcu po dwóch
godzinach lotu byliśmy na miejscu. Jak się okazało Adrian wynajął już mieszkanie.
Postarał się chłopak. Jechaliśmy taksówką w ciszy, dziękowałam mu w głębi duszy
za to. Nie myślałam, że aż tyle wspomnień wiąże się z tym miastem. Łzy same
spływały po moich policzkach. Czułam, że nie będzie łatwo, ale że powrót tutaj
sprawi mi tak wielki ból, na to nie byłam gotowa. W końcu taksówka się
zatrzymała. Jak się okazało znajdowaliśmy się w części willowej Londynu. Nie
kryłam swojego zdziwienia.
- Podoba ci się?-
zapytał mój przyjaciel
- Bardzo, tylko ciekawi
mnie jedno, skąd masz na to wszystko pieniądze?- zadałam pytanie i czekałam na
jego reakcję.
- Eeee no wiesz firma
za wszystko płaci- odpowiedział. Nie wierzyłam mu, ale nie chciało mi się dalej
drążyć tego tematu. Adrian otworzył drzwi, a moim oczom ukazało się jasne,
przytulne wnętrze. Postawiłam walizki w holu i udałam się na przechadzkę. Dom
był urządzony w podobnym stylu jak ten w którym mieszkałam z moimi przyjaciółmi.
Najgorsze było, że ból jaki te wspomnienia wywoływały był nie do zniesienia.
Postanowiłam zająć się rozpakowywaniem i zapomnieć.
Jak się okazało życie w
Londynie nie jest wcale takie złe. Przyzwyczajam się kolejny raz do nowego
miejsca i ludzi. Od naszej przeprowadzki minęły dwa tygodnie, a ja cały czas
czuję, że Adrian nie jest ze mną do końca szczery. Ma przede mną jakąś
tajemnice i za wszelką cenę stara się to ukryć. Nie odbiera przy mnie
telefonów, stał się skryty i na pewno nie rozmawiamy już tyle ze sobą. Mijamy
się. On chodzi do swojej pracy, ja na uczelnię. Dalej także piszę do polskiej
gazety, więc wieczory spędzam przy laptopie, a popołudnia zbierając materiały
na kolejny reportaż. Nie jest łatwo, jednak jakoś sobie radzę. Jak widać
broniłam się przed samotnością, która i tak mnie dopadła.
Tego dnia miałam wolny
dzień, zero wykładów, materiały wysłane. Wyszłam w końcu na spacer po okolicy,
do tej pory nie miałam czasu, aby się rozejrzeć. Szłam spokojnie chodnikiem,
kiedy moje oczy spostrzegły na horyzoncie znajomy dom. Wiedziałam, że tak
okolica była mi znana. Ostatni raz widziałam to miejsce trzy lata temu, jednak
wiele się tu nie zmieniło. Ogród jak zawsze zadbany. Ale zdziwiło mnie jedno brak samochodów na podjeździe. Jednak po chwili zauważyłam istotną różnicę,
która zmieniła wszystko. To nie jest to samo miejsce. Ten budynek jest martwy,
nie ma w nim żadnego życia, radości, która z niego płynie. Nie trudno było się
domyślić, że chłopcy już w nim nie mieszkają. Co nie powiem, sprawiło mi w
pewien sposób przykrość. Jednak nie dziwię im się, ponieważ jak widać ja sama
nie dałam sobie rady z mantrą i specyfiką tego miejsca, w którym życie tylko z
pozoru było szczęśliwe i beztroskie. Kiedy przyjechałam tutaj po razy pierwszy
nie spodziewałam się tego, że ponownie się zakocham i odnajdę swoje miejsce w
świecie, jednak to było tylko złudzenie, w które bezgranicznie wierzyłam, bo po
prostu tak było łatwiej. Teraz po upływie czasu wiem, że była ta najgorsza
rzecz jaką mogłam zrobić, uwierzyć w abstrakcyjny świat, wyciągnięty z mojej
wyobraźni. Pragnęłam tylko jednej rzeczy, której nigdy tak naprawdę nie
otrzymałam, miłości. Kiedy już zagościła w moim życiu, kontakt z nią okazał się
bardzo bolesny.
Usiadłam na jednej z
ławek, wyjęłam mój rysownik i zaczęłam szkicować krajobraz tego miejsca. To
właśnie w rysowaniu odnajdowałam spokój. Tutaj wszystko, tak samo jak i w
opowiadaniach jest takie jakie sobie wymarzę. Mogę upiększać rzeczywistość, w
której jest zdecydowanie za dużo zła i nieszczęść. Wszyscy gonią z jednego
miejsca w drugie, zapominając o najważniejszej rzeczy, o tym, żeby w końcu
zacząć żyć. Nie zdają sobie sprawy, że w taki sposób są tylko kolejnymi
osobami, którym życie ucieka w natłoku codziennych obowiązków i zmartwień. Może
to głupie, ale tutaj czułam się jak w domu. Anioł miał rację, że
nie mogę w nieskończoność uciekać, a to właśnie zrobiłam wyjeżdżając z Londynu.
Ignorując uczucia bliskich mi osób i przyjaciół, ale tak było łatwiej. W tamtym
momencie na pewno nie byłam gotowa na to, żeby stanąć twarzą w twarz z
problemem. Teraz jestem o wiele dojrzalsza, a przede wszystkim ten ostatni rok
dał mi czas na to, żebym mogła sobie wszystko przemyśleć i zrozumieć. Najgorsze
jest to, że trudno jest mi przyznać się do błędów, które sama, także
popełniłam. Nikt z nas nie jest nieomylny, jednak tylko nieliczni zdają sobie z
tego sprawę. Potrzebowałam roku, żeby uświadomić sobie to wszystko. Nie sądzę,
jednak że zmienia to cokolwiek w moim życiu. Nadal nie chce wracać do
przeszłości. Pragnę żyć teraźniejszością, cieszyć się chwilą.
Po niecałej godzinie
rysunek był gotowy. Wstałam i ruszyłam przed siebie. Wewnętrzny spokój jaki
udało mi się zbudować został zburzony, kiedy wkroczyłam na główną ulicę
Londynu. Mimo tego uśmiechałam się pod nosem i szłam dalej. Może zachowywałam
się dziecinnie, ale świadomość tego, że ludzie postępują jak marionetki
sprawiała, że na mojej twarzy gościł
wyraz zadowolenia. Rozejrzałam się w około. Nie zmieniło się tu wiele. Jedna i najważniejsza rzeczy pozostała taka sama- powietrze. Napawałam się
każdym kolejnym wdechem i przypominałam chwile tu spędzone. Nie wiedziałam
czemu podążałam szlakiem wspomnień, ale z jednej rzeczy zdałam sobie sprawę. W
tym momencie nie kieruję się rozumiem, lecz sercem, które chyba dopiero w tym
momencie ponownie zaczęło bić. Do tej pory było uśpione, ponieważ bałam się
okazać swoje uczucia i dać oznakę słabości. Tak naprawdę na każdym kroku
doskwiera mi samotność Staram się, ale nie potrafię odnaleźć swojego miejsca w
tym zatłoczonym świecie. Jestem skołowana i potrzebuję osoby, która rozrysuje
mi mapę i wskaże kierunek dalszej egzystencji, będzie przewodnikiem wśród
ścieżek życia, które dla mnie okazały się zbyt rudne do przebycia.
Coraz częściej dławię się oddechem, który sprawia mi ból. Nie potrafię znaleźć
złotego środka i w większym stopniu upodabniam się do tych wszystkich ludzi.
Chciałabym ponownie być dzieckiem. Poczuć smak beztroskiego życia, kiedy
patrzyło się na świat tylko pod kątem dobrej zabawy i przygód. Dziecko widzi
tylko to, co jest złe lub dobre. A najczęściej postrzega świat w kolorowych
barwach. Jego marzenia w niczym nie przypominają rzeczywistości. I właśnie tego
mi brakuje baśniowego podejścia do życia i tego cholernego happy-endu. Czuję,
że spoczywa nade mną jakieś fatum, które chce wyssać ze mnie wszelkie oznaki
pozytywnych uczuć. A na koniec sprawić, że jedyne czego będę pragnęła to
śmierć. Jest to mroczne postrzeganie sytuacji, w której jestem, jednak boję
się, że jest ono jak najbardziej realne.
To miasto wzbudza we
mnie tak różne od siebie uczucia, że sama już nie wiem, co tak naprawdę czuję.
Chce poczuć smak miłości, spojrzeć w lustro i być pewną, że dobrze robię, że
mam obok siebie osobę, która mimo tego, że moje wybory będą złe powie, że liczy
się to kim jestem, a nie to, co czynie. Nie będzie mnie oceniać tylko pokaże,
że zależy jej na mnie. Do tej pory myślałam, że jest nią Adrian, jednak teraz
nie jestem tego pewna. Te ciągłe wątpliwości są nie do zniesienia. Jak widać moje
wybory nigdy nie niosą pozytywnych skutków. Zawsze jest ta nutka wątpliwości,
która sprawia, że zaczynam się gubić. Nie jest łatwo być samą, ale jakoś staram
sobie radzić. Chociaż czasem wychodzi mi to lepiej lub gorzej czuję, że
poddanie się byłoby okazaniem bezsilności. A tego nie chce. Nie chce, żeby
ludzie pamiętali tylko to, że zabiła się, bo nie dała rady. Pragnę pokazać im,
że przeżyła i żyje, bo jest silna i nic ani nikt nie potrafi mnie załamać. Moje
serce już dawno wyrzuciło ze swojego wnętrza miłość i jestem pewna, że się to nie
zmieni przez dłuższy czas. Szłam powoli uliczkami miasta i próbowałam odnaleźć
drogą powrotną do mojego domu. Z każdym krokiem zdawałam sobie sprawę jak bardzo
kocham to miejsce. Spojrzałam mimowolnie w niebo, nagle na moje
czoło spadła kropla, a zaraz za nią całe setki kolejnych. Ludzie w popłochu
zaczęli uciekać, jakby to było coś strasznego, a to był tylko deszcz. Zwyczajna
dla tego miejsca pogoda, która nie powinna dziwić. Mimo tego ja nadal szłam
swoim tempem. Do naszego mieszkania nie było daleko. Jednak zdążyłam przez ten czas
zmoknąć. Kiedy znalazłam się na miejscu, zauważyłam na podjeździe jakieś
nieznajome auto. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, ponieważ od pewnego
czasu do Adriana przejeżdżają coraz to nowi ludzie. Przekroczyłam powoli próg
mieszkania. Z salonu słyszałam rozmowę kilku mężczyzn. Nie chciałam im
przeszkadzać, więc niezauważona wkradłam się na górę i przebrałam. Potem
wysuszyłam włosy i poprawiłam makijaż. Trochę zgłodniałam, ponieważ wyszłam z
domu bez śniadania, więc czy chciałam, czy nie byłam zmuszona zejść na dół.
Kiedy znalazłam się w holu usłyszałam znajomy śmiech. Po cichu podeszłam do
drzwi i zajrzałam do środka. Na widok całej piątki w salonie serce podeszło mi
do gardła. A najgorsze było to, że rozmawiali z Adrianem jak grupka bardzo
dobrych przyjaciół. Teraz wszystko zaczęło mi się układać. Poczułam się
okropnie zraniona i oszukana. Otworzyłam szerzej drzwi, które lekko skrzypnęły. W tym momencie spojrzenia wszystkich skupione były na mnie. To co wtedy czułam -
ból, rozpacz, gniew, skrucha- to było nie do opisania. W głowie panował mętlik,
ale jedno wiedziałam, że nie mogę dać się kolejny raz zranić. Nie zwracając
uwagi na mojego brata i jego przyjaciół, podeszłam do Adriana.
- Ufałam ci, a ty to
wszystko zepsułeś. Teraz wiem, że nie mogę nikomu wierzyć. Udowodniłeś to.
Powiem ci tylko jedno: Żegnaj kochanie!- wypowiedziałam i chciałam jak
najszybciej iść na górę po swoje rzeczy. Nie wiedziałam dokąd pójdę, ale nie
chciałam sobie w tym momencie zawracać takim szczegółem głowy.
- Lottie to nie tak!-
zaprzeczył.
- A jak?! Dobrze się
bawiłeś?! Teraz mam w dupie twoje
uczucia. Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem sama i uwierz mi nic do ciebie
nigdy nie czułam. Próbowałam, ale ona nauczył mnie jak być zimną suką-
powiedziałam i spojrzałam na Nialla. Ten tylko spuścił głowę. Nawet po tak
długim czasie nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy.
- Tak myślałam-
odparłam- Jak zwykle to samo. Przyzwyczaiłam się do tego. Powiedz mi tylko po
jaką cholerę dzwoniłeś do mnie?! Co tamta cię zostawiła?- nic nie odpowiedział.
Skierowałam wzrok na pozostałych, widać było, że zachowanie blondyna ich
irytuje. Prychnęłam pod nosem.
- Zmieniłaś się-
skomentował mój brat.
- Owszem. A tak poza
tym to witaj braciszku!- powiedziałam z pogardą. W głębi duszy czułam, że nie
mogę ulec, chociaż tak bardzo mi go brakuje, a ból w jego spojrzeniu sprawiał,
że chciałam rzucić się w jego ramiona i zapomnieć o wszystkim, co miało miejsce
do tej pory.
- Lottie proszę cię
przestań. Myślisz, że mi jest łatwo. Przez ten cały czas chciałem być przy
tobie, przecież jesteś moją siostrzyczką. Chciałem się z tobą spotkać, ale ty
nie dałaś mi szansy. Dlatego dałem ci wyjechać. Wiedziałem, że potrzebujesz
czasu, ale nie sądzisz chyba, że pozwoliłbym ci być samą w obcym kraju.
Uruchomiłem swoje kontakty i tak znalazłem Adriana. Dzięki niemu wiedziałem, co
się z tobą dzieje. Uwierz mi nam wszystkim na tobie zależy.- powiedział, a ja
doznałam szoku. On mnie obserwował i kontrolował przez cały ten czas.
- Chyba żartujesz?!-
zapytałam zdziwiona
- Nie. Kocham cię i nie
darowałbym sobie, gdyby coś ci się stało. Nie wiem czemu tak bardzo mnie
nienawidzisz, ale wiedz, że cię przepraszam, naprawdę cię przepraszam.
Miał rację. Odcięłam
się od niech wszystkich, a zawinił tylko Niall. Wzięłam głęboki wdech.
- Posłuchajcie mnie
teraz wszyscy bardzo uważnie. Nie było dnia, żebym o was nie myślała. Ten
wyjazd dużo mi dał i wiem, że drugi raz postąpiłabym tak samo. Niall- zwróciłam
się do blondyna- rozumiem twoje zachowanie. Nie mogłeś czekać, mogłam się nigdy
nie obudzić. Zdaje sobie z tego sprawę, ale potrzebowałam czasu, żeby wyleczyć
się z miłości do ciebie i jedyne, co teraz czuję do twojej osoby to… - tu się
zatrzymałam- szczerze to sama nie wiem jak to określić, ale cieszę się twoim
szczęściem, które mam nadzieję nadal trwa. Nie liczcie jednak, że to cokolwiek
zmienia. Skoro Louis mnie kontrolowałeś to wiesz, że zmieniłam wizerunek i
nazwisko nie bez powodu. Nie chciałam być kojarzona ze sławnym na cały świat
zespołem One Direction, bo to utrudniłoby mi jeszcze bardziej życie. Wiem, że
wasza kariera się rozwinęła, ale w moim życiu, także zaszły pewne zmiany. Mam
już 19 lat wy, także nie jesteście już nastolatkami. Mamy inne perspektywy
patrzenia na świat, reprezentujemy różne systemy wartości, ale mimo tego
każdy z was jest mi bardzo bliski. I nie chce was stracić- powiedziałam i
czekałam na reakcję, któregoś z nich. Czułam w pewnym stopniu ulgę, ponieważ w
końcu to wszystko z siebie wyrzuciłam. A tym samym znalazłam wyrzucony
wcześniej klucz i ponownie otworzyłam drzwi do przeszłości. Czy będę tego
żałować? Czas pokaże, jednak jednego jestem pewna. Nic i nikt nie jest już taki
sam jak rok temu. Przede wszystkim ja się zmieniłam w znacznym stopniu, co nie
raz pewnie skomplikuje życie nie tylko mi, ale i moim najbliższym.
Od autorki:
No i jest 3!!! Jee party hard hahaha :) Dłuższy od poprzedniego i to o wiele ^^ Chora jestem i siedzę w domu to postanowiłam jakoś wykorzystać ten czas. Hmmmm nie zawieszam bloga przez jeden dawny komentarz, który dzisiaj przeczytałam, a co na wspomnienia mi się zebrało :) Jego autorka wie, że to jej ^^ Tak więc do następnego!
Kadi ♥
Ps. A to fragment komentarza:
[...] Za to, że poświęcałaś swój wolny czas, aby pisać kolejne rozdziały, mimo tego, ze nie pod każdym rozdziałem było tyle komentarzy, ile chciałaś, aby się pojawiło.
Masz sporo czytelniczek i można było zauważyć, ze ktoś dodawał komentarze z anonima, tylko po to, abyś dodała kolejny rozdział historii!
Wszystkim nam tak bardzo na tym zależało! ♥
Za to, że gdy miałaś chwilę zwątpienia nie zawiesiłaś tego bloga i co najważniejsze nie zostawiłaś nas! To byłby ogromny cios dla wszystkich.[...]