Dwa
tygodnie później
Od tygodnia siedzę sama
w domu. Nie wiem co się ze mną dzieję, ale straciłam jakąkolwiek chęć do życia.
A pogoda jeszcze bardziej utrudnia mi powrót do normalności. Krople deszczu są
jakby odzwierciedleniem mojej duszy, która w tej chwili płacze z rozpaczy.
Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że jestem całkowicie sama. Moja rodzicielka
nie przejęła się zbytnio moim zaginięciem. Całą winą obarczyła Lou, z czego
wynikła okropna awantura. Co jest powodem
mojego smutku? Odpowiedź jest prosta. To samotność i pustka, która w tej chwili
jest w moim sercu. Nie powinnam mówić Michałowi o tym kim jestem. Dręczą mnie
teraz niesamowite wyrzuty sumienia. A najokropniejsze jest to, że nie mam z kim
na ten temat porozmawiać, wyżalić się, zwierzyć. Dla ojca nie istnieje. Fizzy
jest jeszcze za młoda, żeby zrozumieć pewne rzeczy, a tym bardziej doradzić.
Bliźniaczki żyją w swoim własnym świecie. Mama jest zbyt zapracowana, żeby
zauważyć pewne rzeczy. Jasne próbuje ze mną porozmawiać, nawiązać kontakt. Ale
ja nie potrafię się przed nią otworzyć. Tak bardzo tęsknie za moim dawnym
życiem. Czasami, w których miałam przyjaciela, którego szczerze kochałam i
nadal kocham. Gdzie Louis? Wolne skończyło się szybciej niż myślał. Tak bardzo
go w tej chwili potrzebuję . Obiecywał, że się zmieni, że tym razem będzie
inaczej. Lecz nie, kiedy zaczyna się trasa, nic tak naprawdę się nie liczy. Nikt
oprócz Eleonor i chłopaków. Siedzę teraz na parapecie i wracam wspomnieniami do
mojego dawnego życia. Mój pokój jest tak jakby azylem, do którego nikt nie ma
wstępu. Jestem tylko ja, kubek kakao i łzy, które wypływają ze mnie
strumieniami.
-
Nie uciekaj przede mną- krzyknął Michał
-
Haha mówiłam, że nie dasz rady mnie dogonić- powiedziałam
-
Dałbym radę gdybyśmy nie zjedli wcześniej tej wielkiej pizzy, proszę cię
przestań biec.- mówił z grymasem
-
O nie kochaniutki od jutra zaczynamy treningi, musimy poprawić twoją kondycje-
przystanęłam na moment i odwróciłam się w stronę chłopaka. Nie spodziewałam się
tego, on stał zaraz za mną. Wziął mnie na ręce i niósł w stronę polanki.
-
Puść mnie!- krzyczałam, wyrywałam i śmiałam się jednocześnie.
-
I co, komu są potrzebne treningi? Jesteś
słabiutka, a przy okazji chyba trochę przytyłaś- powiedział z śmiechem i
postawił mnie na ziemi.
-
Że niby ja przytyłam?!- zmroziłam go wzrokiem- Pff spadaj. Na pewno nie jem więcej
od ciebie. Obrażam się.- odburknęłam i zaczęłam iść w stronę wyjścia z parku.
-
Lena, no weź ja przecież żartowałem. Ty kościotrupie jeden, no proszę cię, no…-
mówił ze skruchą. Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
-
Teraz to, niby chuda jestem tak? Weź idź sobie- powiedziałam i szłam dalej w
kierunku swojego domu. Jeszcze przez chwilę słyszałam kroki chłopaka za sobą,
ale po jakiś pięciu minutach ucichły. Nie przejęłam się tym. Byłam na niego
obrażona.
Nagle
ktoś z tyłu zaczął krzyczeć mojej imię, rozpoznałam ten głos. Michał stał na
środku najruchliwszej uliczki w parku, przy placu zabaw. W ręku trzymał bukiet
żółtych tulipanów. Podeszłam do niego i posłałam mu zdziwione spojrzenie.
-
Proszę cię wybacz mi- powiedział z nadzieją- Moja osoba umywa się przy tobie.
Nie mam prawa równać się z twoim majestatem najsłodsza i najpiękniejsza
waćpanno jaką spotkałem w tym mieście. Nie jestem godzien patrzeć na pani
zajebistą buźkę. Proszę jeszcze raz o wybaczenie. – wyrecytował. Ludzie dziwnie
się na nas patrzyli.
-
Boże jaki ty głupi jesteś!- powiedziałam ze śmiechem- Przecież ja się tylko z
tobą droczyłam.
-
Nie ważne. I tak nie powinienem tak powiedzieć. Jesteś naprawdę piękna.- odparł
patrząc się w mojej oczy. Wtedy pierwszy raz się przy nim zarumieniłam, spuściłam
wzrok.
-
Haha uwielbiam ja się rumienisz. Proszę to dla ciebie- wręczył mi bukiet- i
jeszcze raz przepraszam. Pocałowałam go w policzek i resztę drogi pokonaliśmy
razem. Szliśmy rozmawiając i trzymając się za ręce. Nie przeszkadzały nam takie
gesty, czuliśmy się w swoim towarzystwie swobodnie. Tematy nam się nigdy nie
kończyły, wiedzieliśmy o sobie wszystko i nigdy nie mięliśmy przed sobą
sekretów.
Na samo wspomnienie tej
sytuacji uśmiech sam pojawia mi się na twarzy. Tak bardzo chciałabym znaleźć
tutaj taką osobę. Ale to jest niemożliwe, owszem jest Niall. Tylko ja ma 16 lat
i on nigdy nie pomyśli o mnie w realiach osoby godnej jego uczuć. A przede
wszystkim ja nie będę potrafiła go pokochać tak samo jak Michała. Ale czy na
pewno? Zastanawiałam się nad moim uczuciami przez dłuższy czas, nawet nie wiem
kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie
natarczywe pukanie do drzwi. Byłam w tej chwili bardzo wkurzona. Jak ta osoba
śmie przerywać mój sen.
- Kimkolwiek jesteś
odejdź- powiedziałam i udałam się w kierunku łóżka. Położyłam się na nim i
próbowałam ponownie zasnąć, lecz walenie nie ustawało.
- Lottie proszę cię
wyjdź, martwimy się o ciebie. Prawie nic nie jesz, nocami płaczesz. Proszę cię
porozmawiaj ze mną- to byłam Fizzy.
- Nie mam z wami o czym
rozmawiać- odburknęłam
- To chociaż zejdź na
dół coś zjeść- prosiła
- Nie jestem godna.- dowiedziałam
- Do jasnej cholery
Lottie! Tak nie można. Wiesz mam dość. Poddaje się, rozumiesz, poddaje. Nie
wiem jak do ciebie trafić. Nie chcesz mi powiedzieć co ci jest, ale ty
niszczysz samą siebie, nie widzisz tego?! Niestety ja nie wiem jak temu
zaradzić. Ale obiecuje ci, że jak za 5 minut nie zejdziesz na dół to dzwonię do
Louisa, bo to zaczyna się robić chore, rozumiesz?!- krzyczała przez drzwi. O siostrzyczka
się uniosła. Szczerze to miałam w dupie ich troskę.
- A rób co chcesz, mi
to zwisa- odparłam obojętnym tonem, włożyłam słuchawki od mojego Ipoda i
ponownie odpłynęłam w krainę snów, w której znowu byłam z Michałem i
przeżywałam najpiękniejsze chwile w swoim życiu.
Obudziłam się około godziny 5. Szybko ubrałam
się, wzięłam futerał z gitarą, który kupiłam zaraz po moim powrocie do
Doncaster. Udałam się na łąkę. Czułam, że to miejsce jest tylko moje. Taka moja
mała rzeczywistość. Usiadłam na jednej z gałęzi i zaczęłam grać. Muzyka była w
tym momencie ukojeniem dla mojego serca. Nie możliwe jest to w jaki sposób ona
wpływa na nastrój człowieka i ile można przez nią powiedzieć, nawet nie
używając zbędnych słów. W tym monecie nic się dla mnie nie liczyło. Patrzyłam
na wschodzące słońce. Życie powoli powracało, mrok przegrał walkę ze światłem i
nastał nowy dzień. Jak bardzo bym chciała, aby w moim życiu było to takie
proste. Od czasu powrotu z Polski i wyjazdu Lou, nie mogę pozbyć się tęsknoty
za moim dawnym domem. Teraz zastanawiam się czy dobrze zrobiłam zgadzając się na ponowny powrót na ziemię. Czy nie lepiej
byłoby mi po drugiej stronie? Tego nie wiem, ale wydaje mi się, że teraz jestem
poddana próbie. Czy uda mi się zaliczyć test, który ten na górze dla mnie
przygotował? Pożyłam się na jednym z konarów i patrzyłam na płynące po niebie
chmury. W tym miejscu było tak cicho i spokojnie. Aż sama bałam się wykonać
jakikolwiek ruch, by nie zgłuszyć tej ciszy. Nie wiem ile tu siedzę, ale zdaje
sobie sprawę z tego, że muszę w końcu coś zrobić, bo zwariuję. Nagle mnie
olśniło. Już wiem co mam zrobić. Wzięłam gitarę, szybko zeszłam z drzewa i
pobiegłam w stronę domu. Tak jak myślałam nikogo nie było. Udałam się w stronę
swojego pokoju. Wzięłam największą walizkę jaką miałam i zaczęłam do niej
pakować swoje rzeczy. Przyszykowałam sobie jeszcze ubranie na drogę. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w gotowy
zestaw. Spakowałam do torby podróżnej telefon, dokumenty, ipoda, laptopa,
portfel i zdjęcie mojej rodzin. Kosmetyczkę włożyłam do walizki. Podeszłam do
półki z moją skarbonką. Otworzyłam wieczko i zaczęłam liczyć. WOW, trochę się
tego nazbierało 3 tysiące funtów. Spakowałam pieniądze do portfele i zamówiłam
taksówkę. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale moje życie bez niego nie
miało żadnego sensu. Mamie i reszcie zostawiłam kartkę.
Nie
martwcie się o mnie. Wyruszyłam na w podróż, która mam nadzieję zaprowadzi mnie
do pełni szczęścia. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Pamiętajcie kocham
Was i nigdy nie zapomnę.
Wasza
Lottie <3
Teraz jeszcze list do
Lou.
Kochany
braciszku!
Wiem,
że się o mnie martwisz. Zawsze starałeś się zastąpić mi ojca i zająć się mną
tak jak potrafiłeś najlepiej. To ty byłeś mi najbliższy z całej rodziny. I
dziękuję ci za te szesnaście lat razem. Chociaż ostatnie dwa były koszmarem.
Zostawiłeś mnie i postanowiłeś spełniać swojej marzenia. Nie mam ci tego za
złe, bo to twoje życia i ty dokonałeś wyboru. Teraz moja kolej. Nie mogę tutaj
zostać, bo to nie jest moje miejsce w życiu. Po wypadku wiele się zmieniło. Nie
bój się, nic sobie nie zrobię. Za bardzo cenię sobie życie i nie zmarnuje
drugiej szansy danej mi od losu. Chce żebyś wiedział, że nie jesteśmy ze sobą
spokrewnieni. Nie chce ci teraz tłumacz jak i dlaczego to mówię, ale ja nie
należę do waszej rodziny. Jest mi z tym cholernie źle, ale co mam zrobić. Los
sobie po raz kolejny ze mnie zadrwił. Proszę cię nie szukaj mnie i nie
rozpaczaj po moim wyjeździe. Tak naprawdę nie mamy ze sobą nic wspólnego. Nie
proszę cię o to, żebyś o mnie zapomniał, bo ja nigdy o tobie i o was nie
zapomnę. Tworzyliśmy rodzinę i to się nigdy nie zmieni. Pamiętaj zawszę będę
was kochać.
Twoja
na zawsze Charlotte <3
Przyczepiłam koperty do
drzwiczek lodówki. Przez cały czas od mojego wyjazdu dostawałam smsy od
Michała, ale je ignorowałam, a teraz sama do niego piszę. W końcu przyjechała
taksówka. Kierowca pomógł mi zanieść walizkę do samochodu i ruszyłam. Patrzyłam
się na znikający obraz domu za moimi plecami. Czy dobrze robię raniąc moich
najbliższych? Nie mogę teraz o tym myśleć. Fizzy miała rację. Pobyt w tym miejscu
zabija mnie od środka. To nie tu jest moje miejsce. Nim się obejrzałam byliśmy
już na lotnisku. Podeszłam do kasy, bez problemu kupiłam bilet i udałam się na
odprawę, która przebiegła w miarę szybko. Po niecałej godzinie siedziałam już w
samolocie. Gdy byliśmy w górze czułam, że mam szczęście na wyciągniecie ręki,
ale czy dam radę je chwycić? Czy ON mnie jeszcze chce? Nie odpisał na moją
wiadomość. Przez ten cały czas czekałam na jednego durnego smsa, który był moją
nadzieją na lepsze jutro. W końcu usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Z
zawahaniem nacisnęłam przycisk Otwórz.
Michał:
Już
nie mogę doczekać się, kiedy do mnie przyjedziesz. I nie obchodzi mnie co sobie
pomyślą inni, dla mnie liczy się to, że znowu będziesz ze mną. Kocham cię,
rozumiesz, kocham jak nikogo innego. Obiecuje, że tym razem nie pozwolę ci
odejść. Czekam na ciebie.
Michał
W tej chwili nic już
się nie liczyło. Będziemy w końcu razem. Chciałam wrócić na ziemię tylko dla
niego i mojej rodziny. W końcu po wielu miesiącach rozłąki znów będziemy razem.
Nie mogę żyć bez niego i mam nadzieję, że mnie nie odtrąci i w końcu przy nim odzyskam
całą siebie. Lot był męczony, ale w końcu po przeszło dwóch godzinach
postawiłam swoje stopy na warszawskim lotnisku. Nie było zbyt wielu ludzi.
Założyłam okulary na nos i poszłam po odbiór bagażu. Z walizką w ręku udałam
się na poszukiwanie Michała. Zauważyłam go w oddali. Stał i patrzył się na
mnie. Podeszłam do niego. Patrzyłam w jego oczy, widziałam w nich tańczące
iskierki szczęścia.
- Pączku nie obchodzi
mnie jak wróciłaś i to jak teraz wyglądasz, liczy się dla mnie to, że teraz
jesteś tu ze mną i nic tego nie zmieni. Wiesz, że cię kocham i powtarzam nie
pozwolę ci po raz kolejny odejść.- powiedział te słowa i wbił się w moje usta. Nie
opierałam się. Bez żadnych problemów odwzajemniłam pocałunek. Oddawał on
wszystkie nasze uczucia. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po kilku minutach.
Czułam się taka bezpieczna.
- Kocham cię-
powiedziałam mu to po raz pierwszy patrząc prosto w jego oczy.
- Ja ciebie też, ale
teraz już chodźmy.
Wziął moją walizkę i
udaliśmy się do jego auta. Powiedział, że jedziemy do domku letniskowego jego
dziadków. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym miejscu. To właśnie w tu
obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy razem i teraz w końcu mam okazję być sobą
i pokazać Michałowi, co tak naprawdę do niego czuje. Nie zmarnuje danej mi
szansy. Chce odzyskać moje dawne życie, nawet raniąc moich najbliższych. Oni
nie są moją rodziną. Teraz jestem w miejscu i czasie, w którym tak naprawdę
chce przebywać i przyrzekam, że nie pozwolę nikomu mi tego odebrać.
Od autorki:
Hejka! Miał być w czwartek, ale dodaje dzisiaj, bo w środę mam bal, a w czwartek próbę po lekcjach i nie wiem, o której do domu wrócę. Mam nadzieję, że nie rozczarowałam was tym rozdziałem. Wiem, że wiele z was chciało, żeby Lottie była z Niallem. Niestety na razie to niemożliwe, ale powiem tak nie wszystko stracone. Przekonacie się kiedy przeczytacie kolejne rozdziały. Ale czy będą razem tego nie zdradzę :P
Proszę was komentujcie!
Do następnego miśki!
Kadi <3