Rozdział z dedykacją dla Wszystkich Czytelniczek tego bloga ♥♥♥
Ważne!
Ze względu na to, że jest to ostatni rozdział na tym blogu, mam do was jedną prośbę. Chciałabym was prosić o to, żeby każda osoba, która czytała tego bloga pod tym postem zostawiła komentarz lub jakikolwiek znak obecności jej na tym blogu. Zobaczę w ten sposób ile Was tak naprawdę było i czy liczba 60 czytających ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Na podziękowania przyjdzie czas w epilogu, więc na razie wstrzymam się z tym jak i także z pożegnaniem. Płaczę, pisząc te słowa, bo jest mi bardzo ciężko kończyć to w ten sposób. Wiem, że wiele z was liczyło na inne zakończenie tej opowieści. Rozdział dodaj mimo tego, że pod poprzednią notką jest tak mało komentarzy. Trudno. A teraz zapraszam was na ostatni rozdział opowiadania
life can't be reproduced ♥
Kadi♥
6 miesięcy później:
Ze snu obudził mnie okropny ból w dole brzucha. Myślałam, że to przejdzie. Jednak z każdą minutą stawał się coraz silniejszy.
- Niall proszę cię obudź się- powiedziałam i lekko potrząsnęłam mojego narzeczonego.
- Co się dzieje?- zapytał zaspanym głosem. Nie dziwię mu się była 3 w nocy. Jednak ból nie ustępował, poczułam ja stróżka potu spływa po moim czole. Popatrzyłam w oczy blondynowi. Widziałam w nich strach.
- Niall proszę cię pomóż mi- błagałam. Bolało mnie jak cholera, do tego zaczęło kręcić mi się w głowie. Rak był w zaawansowanym stadium. Wiedziałam, że mogę tego nie przeżyć. Ale nie miałam wyboru, a moim bliskim nie mogłam powiedzieć prawdy. Bałam się, po raz kolejny bałam się końca.
- Louis!- wydarł się Niall- Louis do jasnej cholery chodź tutaj!
Byłam pewna, że krzyk blondyna obudził wszystkich domowników.
- Lottie oddychaj, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – bardziej przekonywał siebie niż mnie
Do naszego pokoju wpadł wystraszony Lou i El.
- Lottie co się dzieje?- dopytywała się dziewczyna mojego brata
- Chyba się zaczęło- odpowiedziałam niepewnie i krzyknęłam z bólu.
- Dzwoń po karetkę- nakazała Louisowi brunetka
- Lottie musisz być silna, dasz radę- powiedziała
- Wiem, ale to tak bardzo boli- żaliłam się. Ale wiedziałam, że dam radę. Muszę dać radę dla tego maleństwa.
Ambulans przyjechała po 5 minutach.
- Niall proszę cię nie zostawiaj mnie- błagałam
Blondyn wsiadł ze mną do karetki. Ten czas dłużył mi się niemiłosiernie. Byłam pewna, że to już koniec. Mój koniec. Przez cały ten czas wiedziałam, że to kiedyś nadejdzie. Nie chciałam ich zostawiać. Jednak dokonałam wyboru. Przewieźli mnie na wózku do sali porodowej. Niall przez cały czas nie puszczał mojej ręki.
-1,2,3 przyj!!!- słyszałam po raz kolejny wypowiadane przez lekarza słowa. Powoli opadałam z sił. Miałam mroczki przed oczami i okropnie kręciło mi się w głowie. W końcu usłyszałam płacz mojej córeczki i dostrzegłam łzy w oczach Niall.
- Chce pan przeciąć pępowinę?- zapytał blondyna lekarz. Mój chłopak tylko pokiwał głową.
Teraz byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Nie potrzebowałam nic więcej. To był dla mnie dowód, że Niall da sobie radę jako ojciec. Pielęgniarka wręczyła mi dziecko. To był ten moment, moment pożegnania. Powoli uchodziło ze mnie życie, a tętno spadało.
- Witaj kruszynko!- powiedział, a na mojej twarzy zagościł uśmiech.- Obiecaj, że zajmiesz się tatusiem. Kocham was- powiedziałam i czułam jak moje powieki stają się coraz cięższe. Nie bałam się tego, co przede mną. Wiedziałam, że Niall nie pozwoli skrzywdzić Julie i będzie ją kochał całym sercem. Dla mnie to był koniec, który powinien już dawno nastąpić. Wiem, że wróciłam na ziemię po to, aby zaznać miłości i poznać prawdziwe rodzinne więzi. Jednak nie odchodziłam bez owocnie. Dzięki mnie na świat przyszła istotka, która będzie kochana przez całą moją rodzinę. Patrzyłam na uśmiechniętą buźkę mojego maleństwa i całym sercem pragnęłam, żeby ta chwila nie nastąpiła. Tak bardzo chciałabym być przy niej cały czas i czuć jej dotyk. Cieszyć się jej obecnością razem z Niallem. Stanąć na ślubnym kobiercu. Spojrzeć Niallowi w oczy i powiedzieć „tak”. Jak w przysiędze słowa- „Dopóki śmierć nas nie rozłączy. Szkoda, że ta tak szybko nadeszła. Twarz mojego skarba i jego ojca stawała się coraz bardziej niewyraźna. Chciałam jak najdłużej przedłużyć ten moment. Mój uścisk na dłoni Niall rozluźniał się. Wiedziałam jedno, ta chwila pozostanie w moim sercu na wieczność. Nie pozwolę ich skrzywdzić, będę przy nich i będę ich wspierać. Mój duch nigdy stąd nie odejdzie. Nie chciałam nikogo ranić, a tym bardziej tracić najbliższych. Najbardziej bałam się o Louisa. On był taki kruchy i delikatny. Zawsze mi powtarzał, że jestem jego małą siostrzyczką i wpierał mnie we wszystkim. Nie osądzał jak zaszłam w ciążę z Niallem. Cieszył się moim szczęściem. Kocham tego wariata całym sercem. Przed sobą widziałam uśmiechniętą twarz Lottie, która wyciągała w moją stronę rękę. Teraz wszystko przeminęło. Wiedziałam, że będzie dobrze. Nie pozwolimy ich skrzywdzić. I kiedyś się spotkamy. Chwyciłam jej rękę i podążyłam w stronę światła, w którym będzie lepiej, ale wiem jedno nigdy ich nie zostawię.
Oczami Nialla:
Usłyszałam pisk maszyny, który oznaczał, że serce Lottie przestało bić.
- Nie zostawiaj mnie, proszę- błagałem
Pielęgniarka zabrała jej dziecko, nasze dziecko i kazała mi opuścić salę. Resztę pamiętam jak przez mgłę. Lekarze przystąpili do reanimacji. A w pamięci utkwiło mi jedno zdanie, które rozniosło się po moim umyślę.
- Godzina zgonu 6:12
Nie mogłem w to uwierzyć. Wpadłem do sali i podbiegłem do niej. Jej dłoń była jeszcze ciepła.
- Lottie, kochanie słyszysz mnie? Nie możesz mnie opuścić. Wróć do nas. My się potrzebujemy. Ja cię potrzebuję. Nie dam rady bez ciebie. To nie może się tu skończyć. Błagam cię nie zostawiaj mnie. Proszę- przejechałem dłonią po jej policzku. Wyglądała jak anioł. Mój anioł. Ona nie mogła odejść, nie mogła mnie zostawić. To się nie dzieje naprawdę. Dlaczego do jasnej cholery ja? - pytałem siebie w myślach. Co ona takiego zrobiła? Dlaczego mi ją odebrałeś? Zabierz mnie, ona musi żyć. Nie może umrzeć. Jeszcze nie teraz.
- Lottie skarbie pamiętasz jak mi mówiłaś, że zestarzejemy się razem. Że będę grał na gitarze naszym wnukom. Że mnie nie opuścisz. Proszę cię powiedz, że to pamiętasz?! Mówiłaś, że będziemy razem. Jak cieszyłaś się na nasz ślub. Nie możesz, błagam cię wróć. Nie zostawiaj mnie. – wypowiadałem słowa, których ona i tak już nie słyszała. Ale myślałem, że jak je usłyszy, to wróci do mnie i powie, że to jest jeden z tych cholernych nocnych koszmarów. Znowu będę czuć jej dotyk, zobaczę jak się uśmiecha i powie, że wszystko będzie dobrze i damy radę, że razem wszystko przetrwamy.
Z amoku wyrwały mnie słowa pielęgniarki.
- Przykro mi, ale musi pan opuścić salę- powiedziała. W tej chwili nie miałam na nic siły. Wiedziałem, że jeżeli nie ma jej, to nie ma też mnie. Byliśmy jednością. Patrzyłem przez szybę jak wywożą ciało Lottie z sali. Nie potrafiłem opanować łez. Widziałem zszokowany wyraz twarzy Louisa. Pewnie już wiedział, co się stało. Podbiegł do mnie Liam i mocno przytulił. Potrzebowałem tego, potrzebowałem wsparcia. Wtuliłem się w bluzę blondyna i płakałem, najzwyczajniej w świecie płakałem. Godziny mijały, a ja nadal siedziałem w tym samym miejscy i roniłem łzy w ramie przyjaciela. Zauważyłem, że ktoś nad nami stoi. Podniosłem głowę.
- Przykro mi z powodu śmierci pana dziewczyny. Ale chce pan zobaczyć córeczkę?- zapytała kobieta z żalem w głosie.
Przytaknąłem i udałem się za nią. Wszyscy moim przyjaciele podążyli za mną. Wszedłem do pomieszczenia ubrany w fartuch. Pielęgniarka podała mi moją córkę. Była tak podobna do Lottie.
- Julie tatuś jest przy tobie. Zobaczysz razem damy radę. Lottie wiem, że teraz jesteś przy nas. Obiecuję nie zawiodę cię. Kocham cię.- powiedziałem i przytuliłem małą, była częścią Lottie, która jako jedyna pozostała teraz przy mnie. Czułem w sercu niewyobrażalny ból, nic już nie będzie tak jak wcześniej.
- We were made for each other
Out here forever
I know we were
All I ever wanted was for you to know
Everything I do I give my heart and soul
I can hardly breathe, I need to feel you here with me – powiedziałem, a po moim policzku spłynęła kolejna łza smutku i rozgoryczenia. Te uczucia pozostaną ze mną już do końca. Bo nasza miłość była wieczna i nic nie jest w stanie zniszczyć tego uczucia. Nawet śmierć.
płakać mi się chce. jeszcze raz dziękuje Ci za tego wspaniałego bloga ♥
OdpowiedzUsuńI co ja mam napisać? Brak mi słów. To co czuję mogą jedynie odzwierciedlić łzy, które spływały po mojej twarzy gdy czytałam ten rozdział.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę, że to ostatni rozdział chciałam podziękować Ci za stworzenie tak wspaniałej i realistycznej historii. Wiem, że na pewno czasami doskwierał ci brak weny i ciężko było napisać cokolwiek, ale jak widzimy wszyscy a raczej czytamy zawsze udawało ci się znaleźć sposób na napisanie kolejnego świetnego rozdziału.
Dziękuję Ci z całego serca, za twój poświęcony czas na pisanie tego opowiadania dla nas, czytelniczek. Chwile, które spędziłam czytając to opowiadanie zostaną na długo w mojej pamięci wraz z twoim opowiadaniem.
Dziękuję Ci za łzy, które wylałam czytając to opowiadanie, a trochę ich było.
Dziękuję także, za każdy uśmiech, który pojawiał się na mojej twarzy podczas czytania.
Dziękuję, że czasami pomimo małej liczby komentarzy pisałaś dalej i się nie poddawałaś.
A teraz chciałabym podziękować Ci za wszelki trud włożony w to opowiadanie,za to, że pisząc niektóre rozdziały chodź też wylałaś dużo łez przy tych smutnych nie poddawałaś się i dalej tworzyłaś to opowiadanie.
Co do opowiadania to muszę przyznać, że jest ono z pewnością inne od wszystkich, które czytałam bądź czytam. Jednak czytając te wszystkie opowiadania muszę stwierdzić, że twoje zostanie w mojej pamięci najdłużej. Naprawdę przywiązałam się do bohaterów, a szczególnie do Lottie. Ciężko jest mi rozstać się z tym opowiadaniem ale wiem jak tobie musi być ciężko rozstawać się z tym opowiadaniem bo jesteś jego autorką przez co jest to dla Ciebie jeszcze trudniejsze.
Mam nadzieję, że kiedyś będę miała jeszcze okazję przeczytać jakieś opowiadanie twojego autorstwa, będę czekała z niecierpliwością na tę chwilę.
KADI DZIĘKUJĘ !
♥♥♥
mam łzy w oczach..jedyne co chce napisać w tej chwili to DZIĘKUJĘ CI KADI ZA TO OPOWIADANIE, ZA TE EMOCJE, CZEKANIE Z UTĘSKNIENIEM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ, ZA WSZYSTKO!!
OdpowiedzUsuńOgromne DZIĘKUJE ! Łzy ciekną mi po policzkach i nie moge tego uspokoić ;D
OdpowiedzUsuńKADI JESTEŚ WIELKA, pisz drugie opowiadanie ! <3
Klaudia naprawdę jesteś wielka przez całe opowiadanie i teraz płacze jak to czytałam to jak bym to przeżyła , nie mogę przestać płakać może przez to że ta piosenka cały czas leci . Czekam na epilog i na następne podobne opowiadanie .
OdpowiedzUsuńKlaudia z Gdańska <3
Świetny podkład muzyczny pod rozdział. Wzruszyłaś mnie tą końcówką. Możesz być dumna z tego rozdziału, zakończenie wyszło ci bardzo dobrze. Jedyne do czego można się przyczepić to to, że przez 9 miesięcy nikt nie wiedział, że Lottie ma raka a to raczej ciężkie do ukrycia. Czekam na epilog, koniecznie poinformuj na tajemnica-to.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPłaczę. Normalnie rozpłakałam się jak małe dziecko, któremu odebrano ukochaną zabawkę... Nie mogę powstrzymać łez napływających mi do oczu... Po prostu zaniemówiłam!
OdpowiedzUsuńI dotarliśmy niestety do końca tej fenomenalnej opowieści. Cały czas miałam nadzieję, że zakończenie będzie szczęśliwe, jednak po przeczytaniu ostatniej części wszystkie moje nadzieje odpłynęły w dal...
Masz rację, liczyłam na całkiem inne zakończenie tej opowieści. Nie pomyśl sobie czasami, że mnie zawiodłaś, lub coś w tym stylu, bo wcale tak nie jest. To jest po prostu WSPANIAŁE! Aż odebrało mi mowę i po przeczytaniu musiałam chwilę odetchnąć i dojść do siebie, żeby napisać komentarz.
DZIĘKUJĘ CI Z CAŁEGO SERCA ZA TĄ OPOWIEŚĆ! ♥
Za to, że poświęcałaś swój wolny czas, aby pisać kolejne rozdziały, mimo tego, ze nie pod każdym rozdziałem było tyle komentarzy, ile chciałaś, aby się pojawiło.
Masz sporo czytelniczek i można było zauważyć, ze ktoś dodawał komentarze z anonima, tylko po to, abyś dodała kolejny rozdział historii!
Wszystkim nam tak bardzo na tym zależało! ♥
Za to, że gdy miałaś chwilę zwątpienia nie zawiesiłaś tego bloga i co najważniejsze nie zostawiłaś nas! To byłby ogromny cios dla wszystkich.
Na początku w ogóle przez myśli mi nie przeszło, żebym aż tak wciągnęła się w Twoje opowiadanie! Nie przypuszczałam, że tak się przywiąże do stworzonego przez Ciebie świata!
Doskonale pamiętam, jak się tutaj znalazłam :) Pisałam na twitterze z Twoją znajomą i podała mi link do tego bloga z prośbą o komentarz, bo bardzo Ci na tym zależy. Oczywiście weszłam i po przeczytaniu pierwszego rozdziału wciągnęłam się na maxa!
Od tamtej pory z zniecierpliwieniem, nawet kilka razy dziennie sprawdzałam, czy pojawił się kolejny rozdział i z wielką, wręcz radością nie do opisania, czytałam Twoje dzieło ;) Jeszcze większą frajdę sprawiało mi wyrażanie swojej opinii w komentarzach :D
A teraz jest mi tak cholernie smutno, że to już koniec i to TAKI koniec...
Słowa nie wyrażą towarzyszących mi w tej chwili emocji...
KLAUDIA - JESTEŚ WSPANIAŁĄ OSOBĄ Z NIEWYOBRAŻALNYM TALENTEM DO PISANIA!
Po raz setny CI DZIĘKUJĘ! ♥ ♥ ♥
Kurde popłakałam się kurde no.Bedze powtarzać to cały czas jesteś zajebista.Bardzo ale to bardzo związałam się z tym opowiadaniem.Ale nie mogę uwierzyć ze to już koniec.Kurde no i nadal płacze.Kocham cie za to ze pisałaś dla nas zajebiste cudo no.Moje słowa nie wyraża tego jak zawsze czytałam twojego bloga.Zawsze było coś śmiesznego,smutnego,wesołego.Mam nadzieje ze wrócisz z 2cześcią.Masz talent Klaudia i nie zaprzeczaj.Kocham Cię normalnie <3<3
OdpowiedzUsuńŚwietne zakończenie. Łzy same cisną się do oczu. Warto było czytać ;)
OdpowiedzUsuńFajne! Jak prosiłaś dodaje komenta!
OdpowiedzUsuńteż płakałam ;(
OdpowiedzUsuńszkoda że to już koniec, ale twój blog był tym który najczęściej odwiedzałam ;)
pisz następne opowiadania ;*
Hah poleciało mi parę łez :D Pamiętasz miałam Ci powiedzieć czy ten blog mi się podoba:D Podoba mi się ! A i tak naprawdę nie mam 13 lat i nie mam 15 letniego brata :D Ogólnie wszystko co Ci pisałam było kłamstwem no może oprócz tego, że jechałam pod namioty na 2 noce :D Wszystko o tym było prawdą i miałaś rację nie za wygodnie było, ale chcieliśmy spać w 1 namiocie :D Tym 15 latkiem był mój kuzyn :D Przepraszam, że Cię okłamałam, ale sama wiesz nie ma pewności kto siedzi "po drugiej stronie" :D Miałam Ci to napisać na gg ale mi się zpieprzyło :D Pozdrawiam - Marta<imię jest prawdziwe:D
OdpowiedzUsuń