czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział 20


- Niall ja nie mogę.- powiedziałam i uciekłam.
Widziałam ból na twarzy chłopaka. Sama mu mówiłam, żeby walczył i przyznał się do swoich uczuć. Wiem, że zraniłam go, cholernie go zraniłam. Ale czułam, że to za wcześnie. Nie otrząsnęłam się jeszcze po rozstaniu z Michałem. A on wyznaje mi miłość. Nie jestem dziwką, która skacze z kwiatka na kwiatek. A jakbym powiedziałam, że „ Ja ciebie też”, to tak właśnie bym się poczuła. Jak szmata. Biegłam przed siebie, potrącając po drodze kilku przechodniów. Chciałam być teraz sama. Potrzebuję chwili spokoju, żeby to sobie poukładać. Łzy wypływały z moich oczu strumieniami. Do tego zbierało się na burzę. Wiedziałam, że ten spacer nie jest dobrym pomysłem. Czułam podświadomie, że on wszystko skomplikuje i przysporzy mi więcej problemów. Znalazłam się nad jakąś rzeką. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Ale nie czułam strachu. Tak było dobrze. Usiadłam na pomoście i zanurzyłam nogi w wodzie. Deszcz przestał padać. Wraz z jego odejściem odzyskałam spokój. Bałam się wrócić do domu, bo wiedziałam jak ON na mój widok zareaguje. Mieszkanie w takiej sytuacji pod jednym dachem, będzie nie do wytrzymania. Prędzej się pozabijamy i wzajemnie znienawidzimy niż dojdziemy do porozumienia. Z drugiej strony dopiero, co tu przyjechałam i nie chce wyjeżdżać. Do cholery jasnej jak zwykle wszystko zepsułam. Miałam dosyć. Komplikuję wszystkim życie. 

Kogo ja oszukuję?! Kocham go i nie wyprę się tego uczucia. Zachowałam się jak idiotka. Bałam się i nadal boję kolejny raz przyznać do swoich uczuć, bo załamane serce tak cholernie boli. Ale kiedyś muszę zaryzykować. Podniosłam się i postanowiłam wracać. Błąkałam się trochę po okolicy, kiedy w końcu spostrzegłam w oddali dom chłopaków. Ucieszyłam się na jego widok, bo zaczęło się już ściemniać i powoli opadałam z sił. Miałam już dość wrażeń jak na jeden dzień, ale wiedziałam jedno muszę sobie wszystko z nim wyjaśnić, bo inaczej zwariuje.
 Otworzyłam powoli frontowe drzwi. Byłam cała przemoczona. Starałam się powoli wejść do domu, ale ślizgałam się niemiłosiernie na tych marmurowych płytkach. Kiedy byłam już przy wejściu do salonu, zahaczyłam o czyjeś trampki efektem czego zrobiłam niezłe wejście smoka. Oczy wszystkich skierowane były w moim kierunku.
- Gdzie ty do cholery tyle czasu byłaś?!- zapytał mnie poirytowany Lou. Mówiąc szczerze olałam go i udałam się w kierunku blondyna, który siedział na fotelu w kącie pomieszczenia.
- Musimy porozmawiać- powiedziałam. On tylko skinął głową i podniósł się z miejsca.
- Ale nie tutaj. Chodźmy do mojego pokoju- dodałam. Czułam cały czas na sobie wzrok mojego brata. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na łóżku. Niall zajął miejsce obok mnie.
- Więc…- zaczęłam
- Więc- powtórzył
- Niall ja tak wcale nie myślę…
-Lottie nie tłumacz się. Rozumiem- przerwał mi
- Nie Niall nic nie rozumiesz. Ja po prostu nie mogę, nie potrafię tak szybko. To nie tak, że nic do ciebie nie czuję, bo jeślibym tak powiedziała to skłamałabym. Znaczysz dla mnie bardzo wiele i nie chce cię stracić. Tylko ja potrzebuję czasu, żeby ponownie otworzyć się na miłość. A jest to w moim przypadku bardzo trudne, bo przynosiła mi ona tylko sam ból i cierpienie– powiedziałam
- Lottie ja nie pozwolę cię skrzywdzić i poczekam. Poczekam na moment, w którym będziesz gotowa, bo cię kocham. Pamiętaj- odparł z nadzieją w głosie.
Przytuliłam żarłoka i pocałowałam w policzek. Naprawdę mi na nim zależy. Nie był mi obojętny. Tylko nie jestem jeszcze gotowa na kolejny związek. Tak naprawdę boje się kolejnego zranienia, a przede wszystkim rozczarowania. Trwaliśmy tak chwilę w uścisku. Oderwałam się od blondyna i położyłam na łóżku. Patrzyłam rozmarzona w sufit. Przed oczami miałam obraz swój i Nialla za 30 lat. Kiedy siedzimy wtuleni w siebie na kanapie i obserwujemy gromadkę wnuków bawiącą się w naszym salonie. To było takie rzeczywiste, a zarazem takie niemożliwe. Poczułam, jak ktoś się koło mnie kładzie. Rozpoznałam ten zapach.
- O czym myślisz?- zapytał
- O przyszłości- odparłam i przeniosłam swoją głowę na jego klatkę piersiową. Zatraciłam się w odgłosie bicia jego serca. To była magiczna chwila. Wtedy pierwszy raz poczułam, że nasz serca biją tak samo. Miałam wrażenie jakbyś byli sobie stworzeni. Jakby to co się teraz dzieję było zaplanowane, że my musimy być razem mimo wszystko. Czułam się jakbyśmy byli w jakieś bańce, tylko my, nikt więcej. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie doznałam. Miliony motyli szalały w moim brzuchu. Na co ja chciałam czekać. Przecież się tego nie wyprę. Niall objął mnie ramieniem w pasie i mocniej do siebie przybliżył. Wiedziałam, że w tym momencie jestem gotowa, żeby wypowiedzieć te dwa magiczne słowa, które na całą wieczność odmienią moje życie.
- Niall?- przerwałam cisze.
- Nic nie mów- uciszył mnie. No tego się nie spodziewałam. Ja się tu zbieram w sobie, żeby powiedzieć mu co do niego czuję, a on mi karze być cicho. Ok.
- Dobrze. Nie chcesz wiedzieć, co chciałam ci powiedzieć to nie.- burknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- No Lottie, proszę nie obrażaj się – mówił z żalem w głosie i ze skwaszoną miną. Uśmiechnęłam się do niego i zbliżyłam tak, że dzieliły nas tylko drobne centymetry.
- Niall ja wiem co przed chwilą mówiłam, ale teraz zdałam sobie sprawę, że oszukiwałam samą siebie. W tym momencie mam w nosie zdanie wszystkich dookoła. Kocham cię Niall- powiedziałam.
Zauważyłam, że chłopak na chwilę zastygł w bezruchu. Jego oczy były jak pięciozłotówki.
- Możesz… możesz powtórzyć? – wydukał
- Kocham cię wariacie!- powiedziałam i nasze usta stworzyły jedność. Jego wargi były takie miękkie i ciepłe. Całował mnie bardzo delikatnie i subtelnie. Motyle w moim brzuch w tej chwili szalały jak przy jakiś huraganie. Nie chciałam tego kończyć. Jednak nasz pierwszy pocałunek przerwało pukanie do drzwi. Przeczuwałam kto stoi po drugiej stronie. Oderwałam się od blondyna. Miał grymas na twarzy, co wywołało u mnie napad śmiechu. Do pokoju od razu wpadła gromadka świrów. Na widok poważnej twarzy brata od razu się uspokoiłam.
- Louis my musimy ci coś powiedzieć – zaczęłam
- Lottie i ja jesteśmy razem – powiedział Niall, a ja oczekiwałam na reakcję Louisa. Ona popatrzył tylko na mnie i na niego z zawodem i opuścił pomieszczenie. Stałam tam lekko zdezorientowana. Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego. W tym momencie poczułam się jakby ktoś wymierzył mi siarczysty policzek. Całą radość związane z wydarzeniami tego dnia, uszła ze mnie wraz z wyjściem Lou. Wiedziałam, że muszę za nim iść. Wybiegłam z pokoju i udałam się na poszukiwanie mojego brata.



Biegłam opustoszałymi uliczkami Londynu z nadzieją, że on tu gdzieś jest. Nie miałam pojęcia dokąd poszedł i dlaczego w ogóle zareagował w taki sposób. Przecież nie robiliśmy nic złego. Mimo tego czułam się cholernie winna. Zatrzymałam się, żeby nabrać powietrza i dopiero teraz zorientowała się, że nie wiem gdzie jestem i nie mam przy sobie telefonu. Na dworze ściemniało się coraz bardziej. Postanowiłam wrócić z nadzieją, że po drodze rozpoznam jakiś element, który wskaże mi kierunek dalszego marszu. Bałam się, z każdym krokiem czułam się coraz bardziej nieswojo. Nie dosyć, że nie znalazłam Lou i sobie nic z nim nie wyjaśniłam. To się jeszcze do tego zgubiłam. Musiałam być silna. W końcu mój wzrok napotkał, jak mi się wydawało, znajomy park. Kroczyłam uliczkami z nadzieją, że po drugiej stronie ujrzę ulicę, na której znajdowała się willa chłopaków. Nagle obudził się we mnie instynkt i wszystkie wspomnienia z tego felernego dnia wróciły. Dnia mojej śmierci. Zaczęłam biec kiedy nagle za zakrętu wyłoniło się trzech typków. Postanowiłam nie okazywać swojego strachu i spokojnie koło nich przejść. Jednak moje plany spełzły na niczym. Jeden z nich podszedł do mnie i złapał za nadgarstek. Popatrzyłam na niego ze złością. Nie chciałam wyjść na słabeusza.
- Co taka ładna dziewczyna robi tutaj o taka późnej porze?- zapytał z chytrym uśmieszkiem
- Wraca do domu plancie. A teraz z łaski swojej, jak już znasz odpowiedź na swoje pytanie, możesz mnie puścić?- odwarknęłam
- Nie, nie mogę – odparł
- A ja mam to w dupie- powiedziałam, kapnęłam go w czuły punkt i zaczęłam uciekać. Jednak jeden z nich zaraz mnie złapał i przewrócił na ziemię. Usiadł na mnie okrakiem i uderzył w twarz.
- Z nami się nie zadziera mała.- powiedział to w taki sposób, że po całym moim ciele przeszły dreszcze.
- Wal się. Nie boję się was- syknęłam
- A powinnaś kotku- odpowiedział ten trzeci i kopnął mnie w brzuch. Zwinęłam się z bólu.
- Boli co?- zapytał i się zaśmiał
- Pieprz się- odwarknęłam
- Niegrzeczna dziewczynka, lubię takie- kiedy wypowiedział te słowa zrobiło mi się nie dobrze. Podszedł do mnie. Chciałam uciekać, ale nie mogłam. Teraz dopiero zauważyłam, że mam rozcięto nogę, a w ranie znajduję się kawałek szkła. Krew sączyła się ciurkiem. Odwróciłam odruchowo głowę w drugą stronę. Zaczęłam się popychać rękami, żeby być jak najdalej od nich. Jednak wiedziałam, że w tym pojedynku jestem przegrana. Nie miałam siły krzyczeć, a tym bardziej płakać. Jeden z nich wziął mnie na ręce. Wyrywałam się, kopałam, ale to im sprawiło jeszcze większy ubaw, a mnie ból. Zaciągnęli mnie w jakieś krzaki.
- Teraz się zabawimy laleczko- powiedział z radością w głosie i zaczął zdzierać ze mnie ubranie. Nie miałam z nimi szans. Teraz dopiero do mojego mózgu doszło, co tak naprawdę się dzieję. Uderzyłam go w twarz. On nie był mi dłużny. Oddał mi tylko trzy razy mocniej. Zakręciło mi się w głowie. Leżałam teraz w samej bieliźnie i wiedziałam, co zaraz nastąpi. Nie miałam na to siły. Powoli wyłączałam cały mój umysł i przeniosłam się do innego świata. Z moich oczu sączył się gorzkie łzy bólu. To nie tak miało być. Wróciłam wspomnieniami do czasów dzieciństwa, kiedy wszystko było takie łatwe. Nie było sytuacji bez wyjścia. Opowiadali nam dziwaczne historyjki o księżniczkach, z których każda kończyła się happy endem. Nie ma w tym nic z prawdziwego życia. W rzeczywistości szczęśliwe zakończenie nie istnieje. A moja historia jest tego przykładem. Jestem chodzącym nieszczęściem. Wszystko, co złe się czepia właśnie mnie. Teraz byłam w własnym świecie. W środowisku, w którym jestem szczęśliwa. Sama ze sobą. Gdzie realizuje własne pragnienia i pasje. Powoli opadałam z sił. Podświadomie czułam kolejne uderzenia, aż w końcu straszny ból przeszedł moje ciało. Wróciłam do koszmaru. Tych trzech typów pochylało się nad moich ciałem, a jeden z nich jeździł ostrzem noża po moim przedramieniu.
- To ci do końca życia będzie przypominać kim jesteś, suko- powiedział i spluną prosto na moją zakrwawioną twarz. Leżałam tam sama i nie miałam siły na nic. Po raz kolejny czułam jak uchodzi ze mnie życie. Teraz kiedy zaczęło się wszystko układać, kiedy wszystko miało wrócić do normy, ja leżę tutaj i czekam na koniec. Nie tak to miało wyglądać, na pewno nie w ten sposób. Czułam ból. Serce z każdą minutą biło coraz wolniej. Nie byłam na to przygotowana. Nie byłam przygotowana na śmierć. Jednak wiedziałam, że nie mogę się tak poddać. Ostatkami sił udało mi się krzyknąć i prosić o pomoc. Mój głos był prawie nie słyszalny. Powoli traciłam przytomność. Przed oczami widziałam rozmazane kontury postaci. Ostatnie spojrzenie skierowałam na ramie, na którym krwią wyryto napis: DZIWKA. I w tym momencie moje serce zabiło po raz ostatni.


Od autorki: 

No to mamy już 20 rozdział. Matko jak to szybko zleciało. 8 sierpnia miną dwa miesiące od założenia bloga. Szczerze nie sądziłam, że tak długo pociągnę to opowiadanie. ;P
Pierwszy raz jestem zadowolona z rozdziału. Mam nadzieję, że wam także przypadnie do gustu. Wiem, że wiele z was teraz wyjeżdża i nie ma czasu czytać, ale ja będę nieugięta. Następny rozdział pojawi się jak pod tą notką zobaczę 15 komentarzy.^^ Nie zdradzę czy na tym skończy się opowiadanie i czy następny rozdział będzie epilogiem :) Pozostawię was w nieświadomości.
Do napisania!

Kadi 

15 komentarzy = Nowy rozdział

Komentujcie leniuchy!

15 komentarzy:

  1. Przeczytałam pierwszą linijkę i szok! o.O
    Już myślałam, że nie będą parą, a tu proszę, jak pięknie się potoczyło! :D :D Cieszę się, że nareszcie są razem i mam nadzieję, że wytrwają pomimo dość dziwnego zachowania Lou ;D Nie sądziłam, że tak na to zareaguje, raczej myślałam, że ucieszy się z informacji, że jego siostra i przyjaciel są razem i się kochają ;) Czyli jednak nie rozgryzłam rozumowania facetów xD haha ;D
    Ale w drugiej części, aż mi się smutno zrobiło, gdy czytałam opis śmierci :( Co za skur... nie, nie będę przeklinać xD
    I przede wszystkim: WOW! Świetnie to wszystko opowiedziałaś i zgrałaś w czasie!
    Czekam na kolejny! ♥ ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko! teraz to mnie zaskoczyłaś... Nie sądziłam, że tak to wszystko się potoczy, miałam nadzieję, że jednak Niall/ Louis ją uratuje, ale jednak nie, chyba, że pojawią się w kolejnym rozdziale. Nie możesz czekać do 15 komentarzy! Proszę dodaj prędko kolejny rozdział, bo nie wytrzymam i chyba sama napiszę te 15 komentów ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trololo ale akcja

    OdpowiedzUsuń
  4. woow!!ten rozdział jest chyba najlepszy ze wszystkich!!bardzo mi się spodobał i czekam na następne;)mam nadzieje że będzie jeszcze kilka rozdziałów;)pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  5. POwiem tlkyo tyle WOW! Masz talent dziewczyno. Z niecierpliwością czekam na kolejny xx.

    OdpowiedzUsuń
  6. moja mina na końcu - bezcenna. jestem w szoku. rozdział zajebiście doobryy <3 pozdrówki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz co wzruszyłam się. Jak można być takim dupkiem żeby zrobić taki napis na ciele. Straszne. Gratuluję tego rozdziału. Pisz szybko kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurwa *__________*
    Spodziewałam się wszystkiego ale nie takiego obrotu sprawy *_* Po tym jak pogodziła się z Niallem i wyznali sobie miłość myślałam że będzie Happy End. A tu figa z makiem! xd Potem domyślałam się że ona znajdzie Lou i też sobie wszystko wyjaśnią, w końcu myślałam że któryś chłopaków ją uratuje w tym parku.
    Jednym słowem powiem : Wyprowadziłaś wszystkie nasze umysły przesiąknięte miłością do tych 5 głupków w pole. Założę się że większość nie spodziewała się, że jak skończy się ten rodział dozna małego zawału serca :D Ja osobiście czytałam to dwa razy żeby jeszcze raz przeżyć te emocje.
    A teraz do twojej notki. NIE KOŃCZ TEGO BLOGA! Bo inaczej skażesz mnie na długą i bolesną śmierć w męczarniach xd A to tylko dlatego że nie będę mogła włączyć kompa i wejść tutaj jak to robię codziennie. A więc uratuj moje i przy okazji innych czytelniczek życie (a masz ich setki)i pisz aż do 69 rozdziału xd

    Z poważaniem - Twoja stała czytelniczka Pati♥

    @11puchacz

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest niesamowite opowiadanie nie koncz go ......


    Stala czytelniczka xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. Awwww... poproszę kolejny rozdział, bo naprawdę zajebiście piszesz. Wspaniały i dość oryginalny pomysł, a osobiście się trochę wzruszyłam xd

    OdpowiedzUsuń
  11. no nie wiedziałam że tak to się dalej potoczy ;o
    ja nie chcę końcaa ;(
    rozdział super mimo tego brutalstwa ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję że ktoś ją znajdzie i że Louis zaakceptuje ich związek, pasują do siebie :D
    + zapraszam na nowy blog, prolog już jest :http://dopokibede.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  13. boski rozdział. Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale byłam przekonana że zostawiałam.
    Kocham twoje opowiadanie i czekam na nn oraz zapraszam do siebie

    http://gotta-be-you-one-direction.blogspot.com
    i na imagina

    http://imagines-1d-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. A więc spóźniony komentarz bo mnie nie było. Rozdział boski, zajebisty, wspaniały, świetny! Tak jak już pisałam KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE! Żadnego epilogu w następnej notce tylko ciąg dalszy poproszę ;D Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń