Dzisiaj miałam wrócić
do domu. Bałam się tego dnia, ale nie mogłam tego odwlekać. Ze szpitala ma mnie
odebrać Louis. Nadal jest mi ciężko się przed nim otworzyć. Stwierdziłam, że
najlepiej zrobię, jeśli będę go unikać. Nie rozmawiałam z nim od naszego ostatniego
spotkania. Próbował nawiązać ze mną kontakt, ale ja byłam nieugięta. Wiedziałam
doskonale, że go to rani. Ale postanowiłam w tym momencie być egoistką i skupi
się na sobie i swoich uczuciach. Mój braciszek spóźniał się już dobre pół
godziny. Moja irytacja z minuty na minutę stawała się coraz większa. W końcu po
upływie kolejnej godziny raczył pojawić się w mojej sali.
- Przepraszam cię
bardzo Lottie, ale przeciągnął się nam wywiad. Mam nadzieję, że się nie
gniewasz?- Wpadł cały zdyszany do sali i wypowiedział te zdania na jednym
wdechu. Widać było, że ma nadzieję, że już mi przeszło.
- Ta, jasne. Możemy już
iść?- Nie miałam już ochoty przebywać w tym pomieszczeniu. Chciałam wyjść na
świeże powietrze i w końcu odetchnąć.
- Tak, oczywiście-
zauważyłam, że posmutniał. Wiedziałam, że liczył na coś więcej, na pozytywna
reakcje z mojej strony na jego widok. Jednak nie ma, na co liczyć. Nie potrafię
w tym momencie pokazać, jak mi na nim zależy. Może kiedyś zdobędę się na to i
powiem mu, co do niego czuję. Wiem, że nie będzie to miła rozmowa. Z rozmyślań
wyrwało mnie chrząkniecie Louisa. Wziął moją torbę i udaliśmy się do domu.
Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało, nie przeszkadzało mi to.
Nadzieję rozbudzała we mnie świadomość, że mój brat już niedługo wyjeżdża i nie
będę musiała go oglądać. Boże, jakie obrzydzenie budzi we mnie określanie jego osoby,
jako brata. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się to zaakceptować. Nim się
obejrzałam, samochód zatrzymał się na podjeździe. Kiedy otworzyłam drzwi, poczułam
przyjemny chłód. Od tej pory wszystko było dla mnie nowe. Nie pamiętałam jak
wyglądał mój dom ani okolica, w której mieszkałam. Postanowiłam, że popołudniu
wybiorę się na spacer. Louis otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą do środka.
W domu już wszyscy na mnie czekali. Moje siostry, za którymi nie przepadałam,
rodzice, pozostała część 1D oraz Eleonor. Kiedy ją zobaczyłam miałam ochotę się
na nią rzucić z pięściami. Miała to, czego ja nigdy nie będę miała- bezgraniczną
miłość Boo Beara. Przywitałam się grzecznie ze wszystkimi i pospiesznie
opuściłam salon. Nie wiedziałam skąd, ale bez problemu odnalazłam swój pokój.
Był wielki. Miał czekoladowo-beżowe ściany. Pod ścianą stało wielkie łóżko,
dalej biurko, kanapa, na ścianie wisiała plazma, nad biurkiem pusta korkowa
tablica. Pokój połączony był z łazienką, co bardzo mnie ucieszyło. Postanowiłam
wziąć prysznic i trochę się ogarnąć. Lottie miała nawet dobry gust. Kąpiel
zajęła mi 40 minut, później przebrałam się w przyszykowany zestaw, wysuszyłam
włosy i nałożyłam lekki makijaż. Przejrzałam się w lustrze, na moje oko
wyglądałam znośnie. Założyłam na nogi conversy, spakowałam do torby telefon,
ipoda, klucze i portfel. Miałam w planie zwiedzanie. Zeszłam powoli na
dół. Wszyscy byli w salonie i oglądali
jakiś film. Nawet nie zauważyli jak wyszłam. Na dworze było chłodno jak na tę
porę roku, w końcu było lato. Przemierzałam spokojnie uliczki mojego miasta.
Ludzie przyjaźnie się do mnie uśmiechali, ja także odwzajemniałam uśmiech. Założyłam
okulary, bo słońce zaczęło razić mnie w oczy. Nie wiem jak daleko jestem od
domu, ale zauważyłam, że jestem gdzieś na obrzeżach miasta. Spostrzegłam przed
sobą łąkę, a na środku wielkie drzewo. Postanowiłam właśnie tam się udać. Nie
wiem jak, ale udało mi się w drapać na jedną z gałęzi. Usiadłam na niej, a do
uszu włożyłam słuchawki. Potrzebowałam takiej chwili samotności. Musiałam sobie
wszystko poukładać. Nie wiem jak zniosę widok przytulających się i całujących
Louisa i Eleonor. Totalny mętlik w głowie połączony z burzą uczuć. Nie
potrafiłam tego ogarnąć. Jak można kochać własnego barta? Wiedziałam, że tym
uczuciem nie darzę go ja tylko dawna dziewczyna, którą byłam. Próbuje zwalczyć
to w sobie, ale tym sposobem miłość przeradza się w nienawiść. Wiem, że on nie
zawinił. To jest mój problem. Siedziałam tak i rozmyślałam, aż zauważyłam, że
słońce zaczyna chować się za horyzontem. Odruchowa spojrzałam na telefon. O
matko jedyna! 25 Nieodebranych połączeń, 10 wiadomości. No to mam przerąbane-
pomyślałam. Pędem ruszyłam w drogę powrotną. Pech chciała, że się zgubiłam.
Dobra nie panikuj, myśl. Po pięciu minutach mnie olśniło, jak ze mnie idiotka.
Przecież mam nawigacje w telefonie. Szybko uruchomiłam aplikacje, która
zaprowadziła mnie pod samiutki dom. Nie wiedziałam, czego się spodziewać.
Niepewnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Słyszałam krzyki.
- Trzeba jej szukać.
Nie odbiera telefonu, a jeżeli znowu sobie coś zrobi. – Słyszałam panikę w jego
głosie- tak to był Louis. A jednak mu na mnie zależało… Nie możesz, nie myśl
teraz o tym- skarciłam się w myślach. Nieumyślnie przewróciłam parasol w holu,
czym nabroiłam trochę hałasu. Wszyscy zaraz pojawili się w przedpokoju. No to
po mnie- pomyślałam.
-Gdzie ty do jasnej
cholery byłaś?! Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy, jesteś nieodpowiedzialnym
dzieckiem. Zawiodłem się na tobie. – Powiedział
- A co ty moja matka
jesteś, żeby mi kazanie prawić, nie? Więc daruj sobie. Nie będę tego słuchać. I
tak przy okazji nie jestem już dzieckiem. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego,
co robię. A teraz przesuń się, chce porozmawiać z mamą.- Powiedziałam, on
wykonał moją prośbę. Zauważyłam, że dotknęły go moje słowa. Teraz zwróciłam się
do mamy.
-Przepraszam cię
bardzo, ale poszłam się przejść, potrzebowałam odetknąć i straciłam poczucie
czasu. Nie chciałam, żebyś się martwiła. Nie bój się, nie zrobię już nic
głupiego za bardzo zależy mi na życiu, żeby je tracić. Kocham cię i jeszcze raz
przepraszam- powiedziałam ze skruchą. Mama tylko mnie przytuliła i powiedziała,
że już nic się nie stało i żebym kolejnym razem informowała ją, że wychodzę.
Louis był wyraźnie zawiedzony tą całą sytuacją. Widziałam, że stara się
nawiązać ze mną kontakt, ale nie wie, że ja tego nie chce, za bardzo mnie to
boli. Kiedy już wszystko było wyjaśnione udaliśmy się do jadalni i zasiedliśmy
do kolacji. Mama zrobiła kurczaka z ryżem i warzywami. Wszystko byłoby dobrze
gdyby nie marchewki, nie lubiłam ich. Miałam do nich wstręt od małego. Tak mi
się przynajmniej wydawało. Zaczęłam je wybierać z dania. Wszyscy pochłonięci
byli rozmową, tylko ja byłam skupiona na wybieraniu tego świństwa z potrawy.
-yyy… Lottie, co ty
robisz?- Zapytała mama
- Nie widzisz, wybieram
marchewki- Odpowiedziałam
- Ale jak to, przecież
ty lubisz marchewki.- Kontynuowała
- Nie, nie lubię
marchewek.
-Ciekawa jestem od
kiedy?
- No od zawsze… Dobra
nie ważne, nie lubię i nie będę jadła.
Mama popatrzyła na mnie
z dziwna miną, mój braciszek był nie co zszokowany. Podziękowała za kolacje i
udałam się do swojego pokoju. Reszta została w salonie i oglądała jakiś denny
film. Postanowiłam pójść się wykąpać. Wzięłam długą, relaksująca kąpiel i
położyłam się spać. Kiedy miałam zasypiać, usłyszałam jak drzwi od mojego
pokoju otwierają się, a w nich stał…
Od autora:
Obiecałam, więc proszę. Kolejny dopiero w weekend. Liczę na na szczere opinie i dziękuję za miłe komentarze pod poprzednimi postami. Nie sądziłam, że spodobają się wam moje wypociny ;)
Jeśli ktoś chce być informowanym o nowych notkach, pisać:
twitter: @Kadi1504 albo w komentarzach.
Do następnego! :)
Ymm... Ciekawe kto stoi w drzwiach... Obstawiam już jedną osobę, a mianowicie Louis'a, ale to tylko takie moje domysły :) Świetny rozdział, szczerze mówiąc zaciekawiłaś mnie tą historią. Cały czas zastanawia mnie jak Lottie poradzi sobię z miłością do swojego brata xx
OdpowiedzUsuńop-onedirection.blogspot.com
2op-onedirection.blogspot.com
czemu przerwałaś w takim momencie? :(
OdpowiedzUsuńMeeega ♥
http://i-love-creation.blogspot.com/ zapraszam :D
hahah jak sie ciesze ze wiem kto tam stanie ;D
OdpowiedzUsuńsuupeeer ;)
chce by tam stal niall!!! nwm czem,ale chce..xd... 'Nieumyślnie przewróciłam parasol w holu,' skojarzylo mi sie z Potterem z tym jak Tonks zawszer przewracal paralos..xd.. w pietej czesci..xd.. kocham blog jest zajebisty, moglabym czytac calymi dniami... i calymi nocami!!! ten blog jest wykurwisty w kosmos.. tyko nwm czemu, ale mam niedosyt.. troche za malo rozmow miedzy ludzmi...boze nwm jak ona se poradzi z eleanor.. przecie to katastrofa jak ja calujaca sie z lou zobaczy tojej oczy wydrapie... Lou sie musial niezle zdziwic jak nie chciala marchewek, ale zapewne sie ucieszyl,ze takto on wiecej zje...xd
OdpowiedzUsuńDlaczego piszesz tak zajebiście? oeesu.
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział na moim blogu -> http://himynigga.blogspot.com/
Nie uważam, że dobrze piszę :) Robię to co lubię. Chciałam się z wami podzielić tym co narodziło się w mojej głowie. I z przyjemnością zajrzę na twojego bloga :D
Usuńwciąga.. nie ma co, ale naprawdę daje się wciągnąć ! :P
OdpowiedzUsuń