poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 4


Dzisiaj miałam wrócić do domu. Bałam się tego dnia, ale nie mogłam tego odwlekać. Ze szpitala ma mnie odebrać Louis. Nadal jest mi ciężko się przed nim otworzyć. Stwierdziłam, że najlepiej zrobię, jeśli będę go unikać. Nie rozmawiałam z nim od naszego ostatniego spotkania. Próbował nawiązać ze mną kontakt, ale ja byłam nieugięta. Wiedziałam doskonale, że go to rani. Ale postanowiłam w tym momencie być egoistką i skupi się na sobie i swoich uczuciach. Mój braciszek spóźniał się już dobre pół godziny. Moja irytacja z minuty na minutę stawała się coraz większa. W końcu po upływie kolejnej godziny raczył pojawić się w mojej sali.
- Przepraszam cię bardzo Lottie, ale przeciągnął się nam wywiad. Mam nadzieję, że się nie gniewasz?- Wpadł cały zdyszany do sali i wypowiedział te zdania na jednym wdechu. Widać było, że ma nadzieję, że już mi przeszło.
- Ta, jasne. Możemy już iść?- Nie miałam już ochoty przebywać w tym pomieszczeniu. Chciałam wyjść na świeże powietrze i w końcu odetchnąć.
- Tak, oczywiście- zauważyłam, że posmutniał. Wiedziałam, że liczył na coś więcej, na pozytywna reakcje z mojej strony na jego widok. Jednak nie ma, na co liczyć. Nie potrafię w tym momencie pokazać, jak mi na nim zależy. Może kiedyś zdobędę się na to i powiem mu, co do niego czuję. Wiem, że nie będzie to miła rozmowa. Z rozmyślań wyrwało mnie chrząkniecie Louisa. Wziął moją torbę i udaliśmy się do domu. Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało, nie przeszkadzało mi to. Nadzieję rozbudzała we mnie świadomość, że mój brat już niedługo wyjeżdża i nie będę musiała go oglądać. Boże, jakie obrzydzenie budzi we mnie określanie jego osoby, jako brata. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się to zaakceptować. Nim się obejrzałam, samochód zatrzymał się na podjeździe. Kiedy otworzyłam drzwi, poczułam przyjemny chłód. Od tej pory wszystko było dla mnie nowe. Nie pamiętałam jak wyglądał mój dom ani okolica, w której mieszkałam. Postanowiłam, że popołudniu wybiorę się na spacer. Louis otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą do środka. W domu już wszyscy na mnie czekali. Moje siostry, za którymi nie przepadałam, rodzice, pozostała część 1D oraz Eleonor. Kiedy ją zobaczyłam miałam ochotę się na nią rzucić z pięściami. Miała to, czego ja nigdy nie będę miała- bezgraniczną miłość Boo Beara. Przywitałam się grzecznie ze wszystkimi i pospiesznie opuściłam salon. Nie wiedziałam skąd, ale bez problemu odnalazłam swój pokój. Był wielki. Miał czekoladowo-beżowe ściany. Pod ścianą stało wielkie łóżko, dalej biurko, kanapa, na ścianie wisiała plazma, nad biurkiem pusta korkowa tablica. Pokój połączony był z łazienką, co bardzo mnie ucieszyło. Postanowiłam wziąć prysznic i trochę się ogarnąć. Lottie miała nawet dobry gust. Kąpiel zajęła mi 40 minut, później przebrałam się w przyszykowany zestaw, wysuszyłam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Przejrzałam się w lustrze, na moje oko wyglądałam znośnie. Założyłam na nogi conversy, spakowałam do torby telefon, ipoda, klucze i portfel. Miałam w planie zwiedzanie. Zeszłam powoli na dół.  Wszyscy byli w salonie i oglądali jakiś film. Nawet nie zauważyli jak wyszłam. Na dworze było chłodno jak na tę porę roku, w końcu było lato. Przemierzałam spokojnie uliczki mojego miasta. Ludzie przyjaźnie się do mnie uśmiechali, ja także odwzajemniałam uśmiech. Założyłam okulary, bo słońce zaczęło razić mnie w oczy. Nie wiem jak daleko jestem od domu, ale zauważyłam, że jestem gdzieś na obrzeżach miasta. Spostrzegłam przed sobą łąkę, a na środku wielkie drzewo. Postanowiłam właśnie tam się udać. Nie wiem jak, ale udało mi się w drapać na jedną z gałęzi. Usiadłam na niej, a do uszu włożyłam słuchawki. Potrzebowałam takiej chwili samotności. Musiałam sobie wszystko poukładać. Nie wiem jak zniosę widok przytulających się i całujących Louisa i Eleonor. Totalny mętlik w głowie połączony z burzą uczuć. Nie potrafiłam tego ogarnąć. Jak można kochać własnego barta? Wiedziałam, że tym uczuciem nie darzę go ja tylko dawna dziewczyna, którą byłam. Próbuje zwalczyć to w sobie, ale tym sposobem miłość przeradza się w nienawiść. Wiem, że on nie zawinił. To jest mój problem. Siedziałam tak i rozmyślałam, aż zauważyłam, że słońce zaczyna chować się za horyzontem. Odruchowa spojrzałam na telefon. O matko jedyna! 25 Nieodebranych połączeń, 10 wiadomości. No to mam przerąbane- pomyślałam. Pędem ruszyłam w drogę powrotną. Pech chciała, że się zgubiłam. Dobra nie panikuj, myśl. Po pięciu minutach mnie olśniło, jak ze mnie idiotka. Przecież mam nawigacje w telefonie. Szybko uruchomiłam aplikacje, która zaprowadziła mnie pod samiutki dom. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Niepewnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Słyszałam krzyki.
- Trzeba jej szukać. Nie odbiera telefonu, a jeżeli znowu sobie coś zrobi. – Słyszałam panikę w jego głosie- tak to był Louis. A jednak mu na mnie zależało… Nie możesz, nie myśl teraz o tym- skarciłam się w myślach. Nieumyślnie przewróciłam parasol w holu, czym nabroiłam trochę hałasu. Wszyscy zaraz pojawili się w przedpokoju. No to po mnie- pomyślałam.
-Gdzie ty do jasnej cholery byłaś?! Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy, jesteś nieodpowiedzialnym dzieckiem. Zawiodłem się na tobie. – Powiedział
- A co ty moja matka jesteś, żeby mi kazanie prawić, nie? Więc daruj sobie. Nie będę tego słuchać. I tak przy okazji nie jestem już dzieckiem. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co robię. A teraz przesuń się, chce porozmawiać z mamą.- Powiedziałam, on wykonał moją prośbę. Zauważyłam, że dotknęły go moje słowa. Teraz zwróciłam się do mamy.
-Przepraszam cię bardzo, ale poszłam się przejść, potrzebowałam odetknąć i straciłam poczucie czasu. Nie chciałam, żebyś się martwiła. Nie bój się, nie zrobię już nic głupiego za bardzo zależy mi na życiu, żeby je tracić. Kocham cię i jeszcze raz przepraszam- powiedziałam ze skruchą. Mama tylko mnie przytuliła i powiedziała, że już nic się nie stało i żebym kolejnym razem informowała ją, że wychodzę. Louis był wyraźnie zawiedzony tą całą sytuacją. Widziałam, że stara się nawiązać ze mną kontakt, ale nie wie, że ja tego nie chce, za bardzo mnie to boli. Kiedy już wszystko było wyjaśnione udaliśmy się do jadalni i zasiedliśmy do kolacji. Mama zrobiła kurczaka z ryżem i warzywami. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie marchewki, nie lubiłam ich. Miałam do nich wstręt od małego. Tak mi się przynajmniej wydawało. Zaczęłam je wybierać z dania. Wszyscy pochłonięci byli rozmową, tylko ja byłam skupiona na wybieraniu tego świństwa z potrawy.
-yyy… Lottie, co ty robisz?- Zapytała mama
- Nie widzisz, wybieram marchewki- Odpowiedziałam
- Ale jak to, przecież ty lubisz marchewki.- Kontynuowała
- Nie, nie lubię marchewek.
-Ciekawa jestem od kiedy?
- No od zawsze… Dobra nie ważne, nie lubię i nie będę jadła.
Mama popatrzyła na mnie z dziwna miną, mój braciszek był nie co zszokowany. Podziękowała za kolacje i udałam się do swojego pokoju. Reszta została w salonie i oglądała jakiś denny film. Postanowiłam pójść się wykąpać. Wzięłam długą, relaksująca kąpiel i położyłam się spać. Kiedy miałam zasypiać, usłyszałam jak drzwi od mojego pokoju otwierają się, a w nich stał…

Od autora:
Obiecałam, więc proszę. Kolejny dopiero w weekend. Liczę na na szczere opinie i dziękuję za miłe komentarze pod poprzednimi postami. Nie sądziłam, że spodobają się wam moje wypociny ;)

Jeśli ktoś chce być informowanym o nowych notkach, pisać:
twitter: @Kadi1504 albo w komentarzach.
Do następnego! :)

7 komentarzy:

  1. Ymm... Ciekawe kto stoi w drzwiach... Obstawiam już jedną osobę, a mianowicie Louis'a, ale to tylko takie moje domysły :) Świetny rozdział, szczerze mówiąc zaciekawiłaś mnie tą historią. Cały czas zastanawia mnie jak Lottie poradzi sobię z miłością do swojego brata xx

    op-onedirection.blogspot.com
    2op-onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. czemu przerwałaś w takim momencie? :(
    Meeega ♥
    http://i-love-creation.blogspot.com/ zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. hahah jak sie ciesze ze wiem kto tam stanie ;D
    suupeeer ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. chce by tam stal niall!!! nwm czem,ale chce..xd... 'Nieumyślnie przewróciłam parasol w holu,' skojarzylo mi sie z Potterem z tym jak Tonks zawszer przewracal paralos..xd.. w pietej czesci..xd.. kocham blog jest zajebisty, moglabym czytac calymi dniami... i calymi nocami!!! ten blog jest wykurwisty w kosmos.. tyko nwm czemu, ale mam niedosyt.. troche za malo rozmow miedzy ludzmi...boze nwm jak ona se poradzi z eleanor.. przecie to katastrofa jak ja calujaca sie z lou zobaczy tojej oczy wydrapie... Lou sie musial niezle zdziwic jak nie chciala marchewek, ale zapewne sie ucieszyl,ze takto on wiecej zje...xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego piszesz tak zajebiście? oeesu.


    Kolejny rozdział na moim blogu -> http://himynigga.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uważam, że dobrze piszę :) Robię to co lubię. Chciałam się z wami podzielić tym co narodziło się w mojej głowie. I z przyjemnością zajrzę na twojego bloga :D

      Usuń
  6. wciąga.. nie ma co, ale naprawdę daje się wciągnąć ! :P

    OdpowiedzUsuń