Ten rozdział dedykuje Karoli, dziękuję za te wszystkie miłe słowa i przede wszystkim za to, że czytasz te moje wypociny :)
-Louis, ja naprawdę staram się ci wybaczyć, ale to nie jest takie proste. Zostawiłeś mnie, kiedy cię potrzebowałam. Obiecałam sobie, że kiedy przyjedziesz wyjdę w końcu do ludzi. Kochałam Chrisa jak nikogo innego. Kiedy go straciłam, już nic nie miało dla mnie sensu. A jednak czekałam na ciebie, dni mijały, a ty się nie pojawiłeś. Wiedziałam, że ty mnie zrozumiesz, bo jako jedyny mnie naprawdę znałeś. To tobie się żaliłam i zwierzałam. Ale kiedy minęły już trzy miesiące od jego śmierci, a ty nawet od mnie nie zadzwoniłeś, straciłam wiarę w to, że będzie lepiej. Jedyna bliska mi osoba, która przy mnie była i wspierała po twoim wyjeździe odeszła. Myślałam, że jeśli chce być szczęśliwa, muszę do niego dołączyć. Nie będzie już bólu i cierpienia i będziemy razem. A ty mi mówisz, że tobie jest trudno. Nie.. ty masz bajkę nie życie. Przez ten cały czas się nie odzywałeś. Myślisz, że nie wiem dlaczego tu teraz przyszedłeś? Masz wyrzuty sumienia. Jeżeli ma być ci lepiej to tak wybaczam ci, ale nie oczekuj zbyt wiele, bo tego nie otrzymasz. Nie jestem jeszcze gotowa na taki krok.- skończyła swój wywód, płakałam przy tym jak głupia. Ale mi ulżyło. Wyrzuciłam miłość do niego z serca. Teraz jest to tylko zwykle uczucie jakim darzą się brat i siostra. Tylko nasze już znacznie wygasło. I nie jestem pewna czy da się to zmienić.
- Lottie ja nie
wiedziałem… Proszę cię daj mi druga szanse. Zrobię wszystko co w mojej mocy,
żeby naprawić to co spieprzyłem, ale nie odrzucaj mnie. Zależy mi na tobie.
Błagam- mówił mi to, patrząc w oczy. Widziałam w nich ból, rozpacz,
rozgoryczenie.
- Boję się drugi raz ci
zaufać. Nie wiem jak…- przerwałam, on cały czas czekał na ciąg dalszy. Nikt z
nas się nie odezwał. – Dobrze, dam ci drugą szanse. Tylko jaki to ma w tej
sytuacji sens. Ty za dwa dni wyjeżdżasz i przez dłuższy czas się nie zobaczymy.
To przysporzy nam jeszcze więcej bólu i nie wiem czy dam radę drugi raz to
znosić.
-Lottie to nie musi się
teraz skończyć. Jak powiedziałem, że się postaram to tak będzie. Są wakacje
chce, żebyś pojechała ze mną do Londynu. Mamy teraz wolne. Obiecuję, że
postaram się odbudować nasze relacje. Tylko zgódź się.- widziałam w jego oczach
iskierki nadziei.
Nie wiedziałam jak mam
w tej sytuacji postąpić. Mieszkać samemu z piątką chłopaków, których większości
nie znam. To była przerażająca perspektywa. Ale może to coś zmieni, może to
jakiś znak. Nie wiedziałam co mam o tej propozycji myśleć. Posłuchałam głosu
serca.
-Dobrze Louis pojadę z
tobą do Londynu.- Po tych słowach mój brat rzucił się na mnie i zaczął ściskać.
Pierwszy raz odwzajemniłam ten uścisk. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo
mi tego brakowało. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, kiedy usłyszeliśmy brawa
dobiegające z tarasu. To byli chłopcy. Rozbawił mnie ten widok. Na mojej buzi
zagościł szczery uśmiech. W tym momencie byłam w pełni szczęśliwa. Dołączyliśmy
do tej zgrali idiotów. Wszyscy zaczęli mnie ściskać, w wyniku czego wyszedł nam
grupowy niedźwiadek. Wiedziałam, że jeżeli mam z nimi mieszkać to musimy się
bliżej poznać. Po tej wieczornej wizycie Nialla u mnie w pokoju wiedziałam, że
to właśnie w nim mogę szukać przyjaciela. Chłopcy stwierdzili, że zrobimy
ognisko. Mama wyjechała do ciotki, bo zachorowałam, więc mięliśmy wolną chatę.
My z blondynkiem postanowiliśmy zająć się jedzeniem, a pozostali mieli
przygotować ognisko i miejsca siedzące oraz patyki do kiełbasek. Kiedy
zostaliśmy sami w kuchni postanowiłam, zacząć rozmowę.
-Niall dziękuję ci,
gdyby nie ty nie pogodzilibyśmy się. Jesteś wielki. Dzięki tobie zrozumiałam na
czym naprawdę mi zależy.- powiedziałam, przy czym pojedyncza łza spłynęła mi po
policzku.
- Ej mała nie płacz,
naprawdę nie masz za co dziękować. Zauważyłem, że potrzebujesz pomocy. Byłaś
zagubiona, a ja naprowadziłem cię tylko na właściwą ścieżkę.
Nic już nie
powiedziałam tylko go przytuliłam. Wiedziałam, że jeśli będę miała jakikolwiek
problem, mogę na niego liczyć. Przygotowaliśmy kiełbaski oraz zrobiłam szybko
jakąś sałatkę. Zanieśliśmy wszystko na stolik do ogrodu. Chłopcy dalej męczyli
się z rozpaleniem ogniska. W końcu po wielu nieudanych próbach im się to udało.
Usiedliśmy wszyscy w koło. Było bardzo przyjemnie. Już dawno nie czułam takiego
ciepła, ale nie bijącego od ogniska tylko od osób, które przy mnie były. Nikt
nie poruszał tematu moje próby samobójczej. Cieszyliśmy się chwilą. Niall
poszedł po gitarę, grał a chłopcy śpiewali. Było tak jak dawnej, bez sprzeczek,
nieporozumień i niedomówień. Tylko my wszyscy razem. Potrzebuje bliskości. Po
śmierci Chrisa mam ogromną pustkę. Nie wiem dlaczego, przecież ja go nie
kochałam tylko Lottie. Po tym uczuci, które zagościło na krótką chwilę w moim
sercu, zrozumiałam, że ona go naprawdę kochała. A teraz mogę mieć tylko
nadzieję, że są szczęśliwi. Nagle w głowie stanął mi obraz. Jedenastoletnia dziewczyna stoi na scenie.
Ma gitarę w ręku i gra. Nagle wszystko przestaje istnieć. Zatraca się w muzyce.
Jest tylko ona i tworzona przez nią melodia. Wiem jedno, że to nie była
Lottie, to byłam dawna ja. Chciałam sprawdzić, czy dalej wiem jak się gra.
- Niall mogę na chwilę
gitarę?- zapytałam blondynka
- Po co ci przecież ty
nie umiesz grać?- wtrącił się mój brat.
- Właśnie chce
sprawdzić, czy nie umiem, więc mogę?- zwróciłam się ponownie do blondyna.
Podał mi gitarę.
Wzięłam ją. W głowie miała tylko akordy do jeden z jak mi się zdaje polskich
piosenek. Zaczęłam grać utwór, jak dobrze kojarzyłam Sylwii Grzeszczak-
Tęcza. Do tego śpiewałam. Nawet mi to
wychodziło. Poczułam że w końcu odzyskałam choć kawałek dawnej siebie. Gdy
skończyłam, chłopcy patrzyli na mnie z szeroko otwartymi ustami. Był to
przekomiczny widok. Zaczęłam się śmiać. Powoli każdy z nich zaczął wracać do
rzeczywistości.
- Że co… ale przecież…
jak… ty nie potrafisz… po jakiemu ty no… skąd..- Louis próbował się wysłowić,
ale mu to nie wychodziło.
Zayn powiedział tylko: wow. Reszta dalej
siedziała cicho. Pewnie liczyli na to, że Louis dalej będzie ciągnął swój jakże
urzekający monolog.
- To powiesz kiedy się
nauczyłaś grać? Przecież my w domu nawet gitary nie mamy?- zapytał dalej
zszokowany
- No tak po prostu
poczułam, że chce spróbować. To płynęło prosto z mojego serca. Nie potrafię
tego wyjaśnić.- powiedziałam to bardzo powoli, żeby zrozumieli.
- Co?! Nigdy nie
uczyłaś się grać, bierzesz gitarę i tak po prostu… Przecież to nie możliwe.-
Louis nadal nie dowierzał
- A po jakiemu ty no
wiesz, śpiewałaś?- w końcu odezwał się loczek
- Jeżeli dobrze myślę
to po polsku- odpowiedziałam
- Ale jak przecież, ty
polskiego nie znasz - ciągnął dalej Louis
- O boże nauczyłam się
słów jednej piosenki, bo mi się spodobała.
Francuskiego też nie znam, a piosenkę na konkursie w szkole śpiewałam.
Nie mam z tym problemu. Jak wam się coś nie podoba, to już nie moja sprawa.
- Dobra, dajcie już jej
spokój. Zbierajmy się, bo zimno się zrobiło- tym razem zabrał głos Liam.
- Tak nasz Dady ma
racje, chodźcie do środka.- poprał go Niall.
Posprzątaliśmy
wszystko. Wiedziałam, że Louis nie odpuści, dla niego rozmowa się jeszcze nie skończyła.
Byłam bardzo zmęczona. Przeprosiłam chłopaków i poszłam do siebie. Wzięłam
prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam. Długo nie mogłam zasnąć, aż w
końcu odpłynęłam.
Widziałam
chłopaka, jego smutek i żal. Był na cmentarzu. Stał nad pomnikiem jakieś
dziewczyny. Na tablicy widniało imię i nazwisko. Milena Kraszewska, żyła lat
16. Zmarła 25 czerwca 2012 roku. Chłopak zaczął mówić;
-
Dlaczego mnie zostawiłaś. Byłaś moją najlepsza przyjaciółką. Zawsze razem,
pamiętasz? A teraz ciebie nie ma. W domu znowu to samo- ciągłe kłótnie i nic
więcej. Powiedz mi jak mam teraz żyć. Byłaś tą dla której zrobiłbym wszystko.
Nigdy nie odważyłem ci się tego powiedzieć, ale ja cię kocham Milena. Kocham
całym serce i nigdy nie przestanę. Chłopak odszedł. Biegł przed siebie, cały
zalany łzami. Nagle zauważyłam, że wybiega na drogę, nie zauważył
nadjeżdżającego samochodu. Krzyczałam: Uważaj! Chciałam go zatrzymać, lecz nie
potrafiłam. Usłyszałam huk…
Obudziłam się cała
roztrzęsiona i zlana potem. Poczułam, że ktoś mnie obejmuje, ale ja nie byłam w
stanie się uspokoić. Przed oczami miałam obraz tego chłopaka. Zauważyłam, że całe
1D jest w moim pokoju. Patrzyli się na mnie przestraszonym wzrokiem. Dalej
płakałam.
- Michał…- tylko tyle
zdołałam wyszeptać.
Od autorki:
Dziękuję wam serdecznie za to, że odwiedzacie mojego bloga. Mało was komentuje, ale po ankiecie wiem, że mam sporą grupę czytelników. To dla was piszę. Jesteście najlepsze!
Do następnego laleczki :P
Meeega! Nie wiem co powiedzieć, chyba tylko to że czekam na kolejny! ♥
OdpowiedzUsuńKoocham twój blog♥♥ Czekam na więcej! ;)
OdpowiedzUsuńWOW. Genialny rozdział. Chciałabym napisać coś więcej, ale po prostu mnie zatkało po tak świetnym rozdziale. Strasznie mnie intryguje twoje opowiadanie. Jestem ciekawa jak ona sobie poradzi z tym wszystkim Naprawdę podziwiam ją za to, że udało jej się wyrzucić z siebie uczucie, którym darzyła Louis'a. Miałaś naprawdę świetny pomysł, żeby wpleść jej dawne wspomnienia jak np. z tą grą na gitarze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
2op-onedirection.blogspot.com
op-onedirection.blogspot.com
podoba mi się to "śnienie na jawie" ;D
OdpowiedzUsuńdobre ciotka XD ♥
OdpowiedzUsuńja prdl, coz za zajebistosc... ryczałam, kurde i nadal mam lzy w oczach... to opowiadanie jest tak zajebiste i jeszcze dedykacja for meeeeee... sory ze tak zadko wchodze,a le dopiero tera znalazłam chwilke.. ale kochhham.
OdpowiedzUsuń